Włosi sobie nie radzą. "Afryka ich zalała"
Kompletny chaos i niewiedza - tak można w skrócie określić to, co dzieje się teraz we Włoszech. Każdego dnia autobusy rozwożą po kraju grupy imigrantów z Afryki, a samorządy nie mają pojęcia, co zrobić z taką liczbą ludzi.
Tysiące migrantów z Afryki przypływają na Lampedusę. Sytuacja jest krytyczna. Władze nie wiedzą, co zrobić z taką chmarą ludności i każdego dnia przewożą autobusami kolejne grupy z wyspy do miast w całym kraju. Kontenery i namioty ustawiane są na terenach przemysłowych, często w nocy. - Panuje chaos - mówi Matteo Biffoni, burmistrz miasta Prato w Toskanii.
Samorządowcy coraz głośniej krytykują rząd, zarzucając politykom brak konkretnego planu na rozwiązanie kryzysu uchodźczego. Największym problemem, zdaniem burmistrza Biffoni, jest brak pomocy państwa przy organizacji punktów recepcyjnych dla uchodźców. Władze poszczególnych gmin nie wiedzą, ilu imigrantów mają przyjąć. Nikt im niczego nie mówi. - Nie wiemy, ilu jest w drodze z Lampedusy. Raz jest ich około tysiąca, innym razem około pięciuset ludzi. To sprawia, że niezwykle trudno gminom opracować plan działania - mówi.
Gminy borykają się z brakiem miejsc dla kolejnych imigrantów. Przykładowo, w Prato trwają prace przy przekształceniu części budynku ośrodka dla uzależnionych na punkt recepcyjny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wielkie odkrycie na dnie morza. Przeleżał tak 90 lat
W ślad za napływem imigrantów narasta krytyka prawicowego rządu Włoch, zarówno wśród opozycji, jak i wewnątrz ugrupowania. Przed wyborami politycy obiecywali powstrzymanie przemytu ludzi z takich krajów jak Tunezja czy Libia. Zdaniem Matteo Biffoniego, rządowi nie udało się tego dokonać.
Źródło: Expressen