Włoscy pielęgniarze nie chcieli pomóc bezdomnemu
Kloszard w wieku około 40 lat, prawdopodobnie Polak, zmarł na noszach pozostawiony na 17 godzin przed budynkiem pogotowia w Ostii pod Rzymem.
W szpitalu wszczęto wewnętrzne dochodzenie, które ma ustalić, kto ponosi winę za pozostawienie mężczyzny bez żadnej opieki i nieudzielenie mu pomocy medycznej.
O tym dramatycznym przypadku informuje włoska prasa. Nie ma jednak pewności, że ofiarą włoskiej służby zdrowia padł Polak. O jego śmierci przed kilkoma dniami nie został dotychczas powiadomiony polski konsulat w Rzymie.
Nie wiadomo dlaczego cierpiącemu na torsje bezdomnemu, będącemu pod wpływem alkoholu, nie udzielono pomocy przez cały dzień. Istnieje jeden niepodważalny dowód na to, że nie doczekał się na pomoc - to nagranie z telewizji przemysłowej.
Jak informują gazety na taśmie widać, jak wczesnym popołudniem jeden z pielęgniarzy po położeniu mężczyzny na noszach na kółkach, wywozi je na zewnątrz mówiąc: "Trochę świeżego powietrza na pewno ci pomoże, potem zobaczymy, czy doszedłeś do siebie". Na kolejnych szokujących, jak podkreśla "La Repubblica", zdjęciach z kamery przemysłowej widać, jak w środku nocy przy noszach z wyraźnie konającym człowiekiem, błagającym o wwiezienie go do ciepłego pomieszczenia, stoi obojętnie pielęgniarka i pali papierosa.
O porzuconym chorym personel pogotowia szpitala "Grassi" przypomniał sobie rano następnego dnia, gdy był on już w stanie skrajnego wyziębienia i miał kłopoty z oddychaniem. Udzielona mu dopiero wtedy pomoc kardiologiczna nie zdała się na nic; pacjent zmarł.
Polski konsulat w Rzymie nie został powiadomiony o tym przypadku, a jego pracownicy znają go wyłącznie z gazet. Zgodnie z praktyką policja włoska informuje placówkę dyplomatyczną dopiero po ustaleniu tożsamości i obywatelstwa ofiary. Tymczasem nie ma na razie pewności, czy był to Polak.
Sylwia Wysocka