Włodzimierz Olewnik: wyłudzono ode mnie milion złotych
Przed komisją śledczą do wyjaśnienia zabójstwa i uprowadzenia Krzysztofa Olewnika rozpoczęło się przesłuchanie jego ojca, Włodzimierza. - Dzisiaj już wiem, że mój syn mógł żyć. Za jego śmierć odpowiadają urzędnicy resortu sprawiedliwości i MSWiA, którzy chronili katów Krzysia - mówił Włodzimierz Olewnik. Dodał, że w zamian za rzekomą pomoc w odnalezieniu syna, wyłudzono od niego ponad milion zł.
- Mam wyrzuty sumienia, że zaufałem policji i prokuraturze - mówił Włodzimierz Olewnik twierdząc, że państwo jest odpowiedzialne za śmierć jego syna, Krzysztofa. - System w Polsce jest chory - dodał.
Olewnik stwierdził też, że jest pewien, iż porywacze i zabójcy nie działali sami, bo mieli mocodawców. - Droga do nich może prowadzić przez tych, którzy tyle lat ukrywali prawdziwych sprawców - mówił.
Włodzimierz Olewnik uważa, że policjanci, którzy już kilka dni po porwaniu Krzysztofa mieli operacyjne wiadomości o prawdziwych sprawcach i "ukryli" te informacje przed prokuraturą, "tak naprawdę chronili tych sprawców". - Dziś, po lekturze akt operacyjnych, wiem, że Krzysztof mógłby żyć. Wiem dziś, że nasze prośby kierowaliśmy do niewłaściwych ludzi z organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości - mówił. - Ze strony policji było to świadome i celowe działanie w celu niewykrycia sprawców. Na to się nie godzę! - oświadczył.
Ojciec Krzysztofa Olewnika z wyrzutem mówił: "policja i prokuratura nadzorowały swoją pracę, ale co to za nadzór, skoro przez 4 lata nie sporządzono nawet porządnego planu śledztwa". - Jutro minie 6 lat od dnia, kiedy oprawcy zamordowali mojego syna, po prawie 2 latach przetrzymywania go w nieludzkich warunkach - dodał.
Czy to wina układu politycznego?
Czy za porwaniem mego syna nie stał żaden układ polityczny? - takie pytanie postawił przed sejmową komisją śledczą Włodzimierz Olewnik, ojciec porwanego i zamordowanego Krzysztofa. Mężczyzna żalił się, że nikt z kierownictwa ministerstw spraw wewnętrznych i sprawiedliwości nie udzielił rodzinie żadnej pomocy.
- Nasza rodzina zawsze wykazywała się patriotyczną, obywatelską postawą. Niejednokrotnie gościliśmy u nas przedstawicieli świata polityki. Dlatego w obliczu tragedii zwracaliśmy się do ludzi ze świata władzy o pomoc. Prosiliśmy o nią ministra spraw wewnętrznych Ryszarda Kalisza, wiceministra Andrzeja Brachmańskiego, ministrów sprawiedliwości: Grzegorza Kurczuka, Marka Sadowskiego i Andrzeja Kalwasa, ministra-koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Siemiątkowskiego, posła Andrzeja Piłata. Żaden nam nie pomógł, ale też nikt nie poniósł odpowiedzialności politycznej. Taka odpowiedzialność w Polsce nie istnieje - mówił przed komisją Olewnik.
Wątek polityczny w całej sprawie Włodzimierz Olewnik upatruje w tym, że - jak powiedział - kilkakrotnie od ludzi związanych ze światem polityki miał biznesowe propozycje kupna zakładów mięsnych (w tej branży Olewnik prowadzi działalność gospodarczą)
, ale wszystkie te propozycje odrzucał, bo uznawał je za "śmierdzące". - Być może to, że je odrzucałem ma jakiś związek - dodał.
Policjant zorganizował spotkanie, po którym porwano Krzysztofa
Włodzimierz Olewnik zeznał, że spotkanie 26 października 2001 r., po którym porwano Krzysztofa Olewnika, zorganizowano z inicjatywy znajomego policjanta.
Przy tej okazji K. Olewnik i jego wspólnik Jacek Krupiński mieli przeprosić policjanta z drogówki, który miał być przez nich źle potraktowany w czasie kontroli drogowej.
- To miało być spotkanie na przysłowiowej wódce i grillu. Zgodziłem się na takie spotkanie w piątek. Urządziliśmy grilla w sobotę na tarasie przed domem Krzysztofa - oświadczył Włodzimierz Olewnik. Znajomy policjant to Wojciech K., którym następnie zainteresowało się policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych w związku z podejrzeniem, że wynosi policyjne informacje i działa na własną rękę.
Włodzimierz Olewnik powiedział, że był zaskoczony, gdy okazało się, że ów policjant z drogówki w ogóle nie pojawił się na imprezie, a byli inni policjanci. - Wojciech K. mówił, że coś mu wypadło i nie mógł przyjść - dodał. "Oszukał mnie detektyw Rutkowski"
Włodzimierz Olewnik zeznał ponadto, że różni naciągacze, którzy obiecywali mu pomoc w odnalezieniu porwanego syna, wyłudzili od niego 1-1,2 mln zł. - Detektyw Rutkowski oszukał mnie na milion złotych - dodał Olewnik.
Pytany przez Andrzeja Derę (PiS), kiedy zorientował się, że sprawy idą źle, Olewnik wskazał na styczeń 2002 r., gdy szef policyjnej grupy Remigiusz M. miał go zapewniać, że przyjaciel Krzysztofa Olewnika Jacek Krupiński nie ma nic wspólnego ze sprawą. - A myśmy od początku mówili, że Jacek dziwnie się zachowywał, że on musi mieć z tym związek - podkreślił Olewnik. Nie krył on żalu do Remigiusza M., o którym we wstępnym wystąpieniu powiedział, że "krew syna splamiła jego policyjny mundur".
Olewnik opowiadał, jak starał się dostać do ministra Zbigniewa Siemiątkowskiego w jego biurze poselskim w Płońsku, gdzie nie mógł go spotkać. - Ale poseł Siemiątkowski sporządził interpelację do MSWiA w tej sprawie i dostał pan odpowiedź? - pytał poseł Leszek Aleksandrzak (Lewica). - Ale ja liczyłem na to, że on chwyci za telefon, zadzwoni na policję i powie: słuchajcie, tak coś się dzieje nie w porządku - odparł Olewnik.
Ojciec Krzysztofa Olewnika nie ustaje w wysiłkach wykrycia wszystkich sprawców i ewentualnych mocodawców porwania i zabójstwa syna. - Zabraliście mi najbardziej kochanego syna - mówił 23 kwietnia zeszłego roku na specjalnym posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości Włodzimierz Olewnik. Swoje słowa kierował do polityków SLD. - Reprezentowaliście wtedy poprzez swoich ludzi organa praworządności państwa polskiego - wyjaśnił. Nie krył goryczy mówiąc, że porywaczy schwytano dopiero w 2005 i 2006 r., mimo że już na początkowym etapie sprawy policja miała operacyjne informacje o sprawcach, które jednak nie zaowocowały ich zatrzymaniem.
Przed komisją śledczą, która wyjaśnia okoliczności porwania i śmierci Krzysztofa Olewnika nie stawił się pierwszy świadek. Zdzisław Marcinkowski, były mazowiecki komendant wojewódzki policji przekazał komisji, że nie dotarło do niego wezwanie. Nowy termin jego przesłuchania to 16 września. Marcinkowski był komendantem wojewódzkim policji do 2002 roku. Kierował pracami mazowieckiej policji tuż po porwaniu Krzysztof Olewnika.
Krzysztof Olewnik został uprowadzony w październiku 2001 roku i przez dwa lata był przetrzymywany przez porywaczy w piwnicy, przykuty łańcuchem do ściany. Został zabity wkrótce po przekazaniu przez jego rodzinę okupu. Zwłoki zamordowanego odnaleziono dopiero w 2006 roku.