Włodzimierz Cimoszewicz: porozumienie w obecnym Sejmie jest niemożliwe
Sejm jest podzielony. Problemem tego parlamentu jest to, w jaki sposób wyrażają się owe różnice polityczne i podziały, czy one są przekraczalne czy nieprzekraczalne, czy są takie sytuacje, w których te frakcje polityczne potrafią się porozumiewać ponad różnicami czy nie. Mam wrażenie, że od dość dawna w obecnym Sejmie jest to bardzo trudne, a czasami po prostu niemożliwe - powiedział Włodzimierz Cimoszewicz, marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej.
Sygnały Dnia: - W słowach wicemarszałka Zycha też było coś męskiego, panie marszałku. Ale to chyba nie było tak, że głosowano za marszałkiem Zychem, a przeciwko panu, wprost można to powiedzieć.
Włodzimierz Cimoszewicz: - Tak mi się wydaje, dlatego mówię, że to raczej świadczy o podziale politycznym niż o kryteriach czysto personalnych. Przecież jest prawdą, że Sejm jest podzielony. To nie jest zaskakujące, każdy parlament jest podzielony politycznie. Problemem narastającym kolejnych parlamentów, a na pewno już tego, jest to, w jaki sposób wyrażają się owe różnice polityczne i podziały, czy one są przekraczalne czy nieprzekraczalne, czy są takie sytuacje, w których te frakcje polityczne potrafią się porozumiewać ponad różnicami czy nie. Mam wrażenie, że od dość dawna w obecnym Sejmie jest to bardzo trudne, a czasami po prostu niemożliwe. To jest złe, to jest niemądre, dlatego że to jest Sejm Rzeczpospolitej, taki został wybrany, wszyscy politycy powinni szanować nie tylko głos wyborców, którzy na nich głosowali, ale także obywateli i wolę obywateli, którzy głosowali na ich rywali politycznych, przeciwników politycznych. To jest elementarz kultury politycznej państwa demokratycznego. Niestety,
także z tym wyobrażeniem na temat demokracji, reguł demokracji jest u nas ciągle dość kiepsko.
Sygnały Dnia: - 22 grudnia, wywiad z panem w Gazecie Wyborczej, powiada pan, że polska demokracja ulega wulgaryzacji, prymitywizacji, dyskurs publiczny jest żenujący, nie mamy w ogóle debaty publicznej, wyłącznie wojny, obrzucanie się błotem.
Włodzimierz Cimoszewicz: - No tak...
Sygnały Dnia: - I wczoraj miał pan okazję tego wysłuchać.
Włodzimierz Cimoszewicz: - Tak. To znaczy nie tylko ja miałem okazję...
Sygnały Dnia: - Ad personam to było.
Włodzimierz Cimoszewicz: - Ponieważ nie byłem tym, niestety, zaskoczony, ale jeśli ktoś miał wątpliwości, czy moje oceny są trafne, mają jakiś sens, to właśnie wczoraj miał dowód.
Sygnały Dnia: - A czy nie był pan zaskoczony, że w pana sprawie nie występowali liderzy opozycji? Nie wypowiadał się ani Jan Rokita, ani Roman Giertych, ani Jarosław Kaczyński. Poszedł - z całym szacunkiem, oczywiście, dla posłów Rzeczypospolitej - drugi, trzeci szereg na mównicę, by zadawać panu różne, czasami dziwne pytania.
Włodzimierz Cimoszewicz: - Mówiąc szczerze, dopiero dziennikarze wczoraj po południu, wieczorem zwrócili mi na to uwagę, bo jakoś nie patrzyłem na listę mówców. Trzeba byłoby zapytać tych polityków, dlaczego tak się zachowali. Być może wychodzili z założenia, że nie należy wytwarzać jakiejś złej atmosfery między nimi a kimś, kto miał szansę wygrać te wybory i zostać marszałkiem. Jeśli tak było, to zachowali się rozsądnie.
Więcej: Przeczytaj cały wywiad