Nadawcą był kolega z pracy adresata przesyłki. Powiedział policji, że _ absolutnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego kawał wywoła taką wrzawę_.
List zawierał biały proszek i kartkę ze słowami: "Wąglik, wąglik". Gdy dotarł do adresata i jego żony w piątek wieczorem, para wezwała karabinierów i cała piątka zgłosiła się do szpitala San Martino, gdzie została umieszczona na oddziale zakaźnym.
Według wstępnych badań, żadna z osób (czterej mężczyźni i kobieta) nie została zakażona i przeprowadzone testy są negatywne. Jeśli wyniki kolejnych, przeprowadzonych w sobotę badań będą również negatywne, opuszczą oni szpital.
Włoski minister spraw wewnętrznych Claudio Scajola wcześniej informował, że prowadzący śledztwo od początku skłaniali się ku opinii, że list był wygłupem kretyna.(mp, miz)