Własnym ciałem obroniła niemowlę przed psami. Ma zmasakrowane ciało
Właściciel psów, które dotkliwie pogryzły mieszkankę podwłocławskiej Nowej Wsi, nie wyciągnął wniosków z tragedii i po okolicy nadal błąkają się jego zwierzęta. Stan pogryzionej 41-latki jest stabilny, ale kobieta ma zmasakrowane ciało. Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, opiekują się nią chirurdzy plastyczni z Uniwersyteckiego Szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy.
17.01.2015 | aktual.: 17.01.2015 13:33
- Psy wyżerały ją, bo były mocno wygłodzone. Nie gryzły tak, jak to pies gryzie, tylko mięso jej wyżerały. Ma porozrywane łydki, pośladki, plecy - powiedziała w rozmowie z "Faktami" TVN matka kobiety.
Dramat 41-letniej mieszkanki Nowej Wsi trwał kilkanaście minut. Na spacerze z 9-miesięcznym dzieckiem drogę zagrodziła jej niespodziewanie sfora psów. Zwierzęta rzuciły się na wózek i chciały porwać niemowlę. Kobieta zasłoniła je własnym ciałem, dlatego wygłodniałe zwierzęta rzuciły się na nią.
- Zaczęły wózek atakować, to ona od wózka uciekła, żeby chronić córkę - powiedział w rozmowie z "Faktami" Zygmunt Sienkiewicz, ojciec zaatakowanej kobiety. Jak dodał, kobieta się potknęła i wtedy rzuciły się na nią psy. - Ona mówi, że one ją jadły - dodał.
Matka kobiety wspominała, że w karetce powiedziano jej, że córka "prawie nie żyje". Życie 41-latce uratowali lekarze ze szpitala wojewódzkiego we Włocławku. - Były to rozległe rany, bezpośrednio zagrażające życiu - wyjaśniła Wirtualnej Polsce Marta Karpińska, rzecznik prasowy szpitala. Karpińska dodała, że kobieta została przewieziona do Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy, gdzie znajduje się pod opieką chirurgów.
39-letni właściciel psów usłyszał zarzut narażenia kobiety na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Mężczyźnie grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności. Został przesłuchany i wypuszczony. W okolicy nadal błąkają się psy.