PolskaWłasną pracę magisterską warto choć przeczytać

Własną pracę magisterską warto choć przeczytać

Studentka filologii angielskiej Wyższej
Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi przyszła na egzamin
magisterski bronić pracy, którą kupiła i nawet nie przeczytała.
Nie potrafiła odpowiedzieć na podstawowe pytania komisji. Musiała
powtarzać rok i napisać pracę od nowa - pisze "Dziennik Łódzki".

04.02.2005 | aktual.: 04.02.2005 06:54

Ostatnio z WSHE relegowano studenta Wydziału Zarządzania i Marketingu, bo wydało się, że praca, którą oddał promotorowi, została kupiona. Magistrant nie miał notatek i nie znał bibliografii. Na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego studenci próbowali dwa razy bronić tej samej pracy. Kupowanie prac, przepisywanie cudzych tekstów lub zmyślanie bibliografii stało się tak częste, że uczelnie próbują bronić się przed oszustami - podaje dziennik.

"Nie sprawdzamy tekstów za pomocą programów komputerowych. Nasi studenci podpisują oświadczenie, że napisali pracę samodzielnie" - mówi Renata Karolewska z Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi. Na Akademii Sztuk Pięknych przypadki naruszenia praw autorskich dotyczą najczęściej praktycznej części prac dyplomowych - informuje gazeta.

"Zwykle kłamstwo jest ujawniane przez promotora jeszcze przed obroną" - mówi prof. Włodzimierz Matachowski, prorektor ds. nauczania. Przeciwko nieuczciwemu studentowi sprawę cywilną może wytoczyć autor dzieła. Dotychczas się to jednak nie zdarzyło. Regulamin studiów nie przewiduje dodatkowych kar - czytamy w "Dzienniku Łódzkim". "Ujawnienie przestępstwa naraziłoby na sankcje dyscyplinarne promotora, dopuszczającego do obrony skradzioną pracę" - dodaje prof. Matachowski.

Uniwersytet Łódzki żąda od studentów nie tylko oświadczenia na piśmie, ale też pracy w wersji elektronicznej. Uczelnia zamierza kupić program, który pozwoli na skontrolowanie tekstów, także oddanych w ubiegłych latach - pisze dziennik. "Zdarzało się, że studenci oddawali poszerzone prace licencjackie jako magisterskie" - mówi prof. Tadeusz Markowski, dziekan Wydziału Zarządzania UŁ. Kiedy proceder wyszedł na jaw, profesorowie zaczęli podpisywać oświadczenia, że zapoznali się z pracami licencjackimi magistrantów i nie znaleźli powtórzeń.

Według "Dziennika Łódzkiego", w walce z plagiatami jeszcze dalej posunęły się władze Wydziału Pielęgniarstwa i Położnictwa Uniwersytetu Medycznego. "W tym roku każdy student, oddający pracę dyplomową, będzie musiał przedstawić jej wersję elektroniczną i raport podobieństwa wystawiony przez portal plagiat.pl" - poinformował prof. Jerzy Stańczyk, dziekan wydziału. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)