Władysław Bartoszewski: upartyjnione Powstanie Warszawskie
- W przeddzień rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, zastanawiam się, czy po raz pierwszy w życiu od roku 1945, będąc w Warszawie, zdrowy, nie zrezygnować z pójścia pod pomnik Gloria Victis - mówi "Gazecie Wyborczej" prof. Władysław Bartoszewski.
31.07.2013 | aktual.: 31.07.2013 11:19
W wywiadzie udzielonym gazecie uczestnik i historyk tego wydarzenia ubolewa, że sprawa stosunku do powstania stała się kwestią partyjnej rozgrywki. - Myślę, że to jest choroba partyjnego widzenia wszystkiego (...). Jak ktoś jest z innej partii, to jest nie przeciwnikiem, ale wrogiem. Wrogami są ludzie, którzy wybierają inaczej, myślą inaczej. Jeżeli są jeszcze posłami czy ministrami - tym gorzej.
- Powstanie przez pewien czas było fenomenem tylko dla Warszawy, zupełnie w Polsce niedocenianym - mówi Bartoszewski. - W wyniku ślepej, głupiej taktyki komunistów, dla których było zakazane prawie jak Katyń, stało się własnością ogólnonarodową. Chciałbym, żeby nadal nią było, a nie własnością jednej partii - podkreśla.