Wjechał do lodowatej rzeki samochodem z dwójką dzieci
41–letni Chris Grady wjechał do rzeki samochodem, w którym wiózł dwoje swoich dzieci. Znajomi mówią o nim, że był „tykającą bombą zegarową”. Miał ogromne problemy finansowe i to zapewne doprowadziło go do ogromnego stresu – czytamy na stronie „Times–on line”.
13.02.2010 | aktual.: 13.02.2010 12:55
W czwartek Chris wziął swoje dzieci, 6–letniego Ryana i 5–letnią Gabrielle, na przejażdżkę. Po rozstaniu się z ich matką odwiedzał je regularnie – raz na dwa tygodnie. Tego dnia z niewiadomych do tej pory przyczyn, z ogromną szybkością wjechał samochodem do lodowatej rzeki Avon w miejscowości Evesham, w hrabstwie Worcestershire. Przechodnie opowiadali, że widzieli dzieci z tyłu samochodu przeraźliwie krzyczące.
Ojcu i 6–letniemu Ryanowi udało się wydostać z tonącego samochodu. Niestety 5–letnia Gabrielle pozostała uwięziona pod wodą przez około 109 minut, zanim specjalistyczny zespół nurków przybył na miejsce wypadku. Udało jej się przez jakiś czas korzystać z powietrza z poduszek powietrznych w samochodzie, które podczas wypadku otworzyły się.
Dzieci trafiły do szpitala. Ryan jest w stanie stabilnym, natomiast stan jego siostry lekarze określają jako krytyczny. Cały czas w szpitalu przebywa 36–letnia Kim, matka dzieci. Policja natomiast zadaje sobie pytanie, co skłoniło ojca dzieci do tak desperackiego kroku.
Jest duże prawdopodobieństwo, że ojcu zostanie postawiony zarzut usiłowania zabójstwa dzieci.
Grady, z zawodu spawacz miał już kiedyś rodzinę. Rozwiódł się z pierwszą żoną Suzanne, z którą ma trójkę dzieci. Po rozwodzie jednak nie dawał żonie spokoju. Sąsiad Suzanne twierdzi, że był jak „chodząca, tykająca bomba”. – Nie dziwi mnie, że zrobił coś takiego – dodał.
Natomiast inny znajomy Grady’ego opowiadał, że był on bardzo oddanym ojcem. Miał jednak ogromne problemy finansowe. Nie miał pracy, wpadł w długi, a to doprowadziło do depresji. Nie mógł znaleźć żadnej pracy. Rozpoczął nawet działalność na własny rachunek, ale pozwalało to jedynie na pokrycie czynszu za mieszkanie.
– Kochał te dzieciaki i spotykał się z nimi co drugi weekend – opowiada sąsiad Grady’ego. Opowiadał mu, że dzieci spędziły z nim święta Bożego Narodzenia, jednak nie mógł kupić im prezentów. – To dobry facet i zrobi wszystko, aby pomóc każdemu innemu. On nie mógł zrobić tego w pełnej świadomości – dodał.
Przedstawiciel policji, powiedział, że opóźnienie w akcji ratunkowej dziewczynki uwięzionej w samochodzie pod wodą, spowodowane było tym, że specjalistyczny zespół nurków był zaangażowany w podwodne poszukiwania zaginionego w Gloucester.
- Policjanci, niestety, nie są przeszkoleni i przygotowani do wejścia do rzeki w celu ratowania ludzi. Są wykształceni i przygotowani do ratowania, ale tylko na brzegu. Ratowanie ofiar przez nieprzygotowane osoby, mogą tylko zwiększyć liczbę ofiar - dodał policjant.