Wizyta Busha w Londynie organizacyjną zmorą
Bezprecedensowe środki bezpieczeństwa
wprowadziły władze brytyjskie w ramach przygotowań do
rozpoczynającej się we wtorek pierwszej od 1918 roku państwowej
wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych.
W ocenie korespondenta dyplomatycznego BBC Barnaby Masona, wielu brytyjskich przedstawicieli rządowych wolałoby, by do obecnej, drugiej wizyty George'a Busha na Wyspach w ogóle nie doszło.
Bez podania powodów odwołano zwyczajowo organizowaną z okazji wizyt przywódców państw wspólną konferencję Downing Street i Pałacu Buckingham.
Z obawy przed zagrożeniem zamachem terrorystycznym i protestami przeciwników wojny z Irakiem prasie nie podaje się bliższych szczegółów programu trzydniowej wizyty. Policja nie ujawnia nawet trasy przejazdu prezydenta Busha ulicami Londynu, zasłaniając się "względami operacyjnymi".
Od żadnego oficjalnego przedstawiciela nie sposób się dowiedzieć, z czyjej inicjatywy prezydent Bush przybywa do Londynu i właściwie po co? Potrzeby zaaranżowania wizyty na tym szczeblu nie dostrzegano po obu stronach Atlantyku od 1918 roku, kiedy z wizytą państwową przybył do Londynu ówczesny prezydent USA Woodrow Wilson.
Historycy nie są zresztą zgodni co do tego, czy wizyta Wilsona miała charakter wizyty państwowej. Formalnie tak jej nie nazywano, ale ze względu na oprawę faktycznie nią była.
Wizyta państwowa jest w Wielkiej Brytanii najwyższym honorem przyznawanym przywódcy innego państwa. Protokół wymaga, by osoba taka zatrzymała się w Pałacu Buckingham jako gość monarchy. Zwykle w roku dochodzi do dwu wizyt państwowych.
Zaszczytu wizyty państwowej nie dostąpił nawet prezydent Ronald Reagan, mimo ścisłych stosunków z ówczesną premier Margaret Thatcher. Przywódcy USA zwykle odwiedzają Londyn z wizytą określaną jako prezydencka.
Dlaczego zatem tak wielkie wyróżnienie spotkało prezydenta George'a Busha? Zapytani przez BBC przedstawiciele rządowi twierdzą, że jest to wynikiem zalecenia udzielonego przez komitet organizacyjny wizyt państwowych - prezydenci USA w trakcie pierwszej kadencji zwykle przybywają do W. Brytanii z formalną wizytą i tak się złożyło, że, tym razem, jest to wizyta państwowa.
W ocenie korespondenta dyplomatycznego BBC Barnaby Masona, Tony Blair i George W. Bush już przed półtora rokiem uznali wizytę państwową za wskazaną, licząc najwyraźniej na to, że nastąpi po pomyślnym rozwiązaniu kryzysu irackiego. Od tego czasu sytuacja zmieniła się zasadniczo. Zamiast spodziewanego wojskowego zwycięstwa, w Iraku panuje przemoc i trwa impas polityczny, a dla wielu Brytyjczyków prezydent USA jest za to odpowiedzialny.
Wizyta Busha w W. Brytanii następuje w newralgicznym okresie politycznym, zarówno dla niego, jak i dla jego gospodarza. Bush przygotowuje się do wyborów w 2004 roku.
Popularności Blaira zaszkodziło bezkrytyczne poparcie dla polityki Waszyngtonu, oskarżenia pod adresem Downing Street o "podrasowanie" tzw. irackiego dossier, mającego uzasadnić konieczność zbrojnej rozprawy z reżimem Saddama Husajna, i dochodzenie w sprawie okoliczności śmierci rządowego eksperta od broni masowej zagłady Davida Kelly'ego.
Obaj przywódcy omówią sytuację w Iraku, sprawy dwustronne (w tym spory handlowe) i kwestie europejskie (w tym francusko-niemiecką inicjatywę obronną). Organizacja Human Rights Watch domaga się, by więźniowie w Guantanamo nie byli sądzeni przez Amerykanów z pogwałceniem międzynarodowych standardów ochrony praw człowieka.
W ocenie tygodnika "Tablet", "Blair ma ostatnią szansę, by uświadomić Bushowi, że powodem jego trudności w Iraku jest to, że nie słucha żadnych kontrargumentów i działa jednostronnie. Blair musi uświadomić Bushowi oczywistą prawdę, że USA w nowoczesnym świecie nie mogą obejść się bez partnerów i przyjaciół (nawet, jeśli mają odmienne zdanie)". (iza)