Witold Orłowski: sytuacja gospodarcza nie jest dramatyczna
Obiektywnie rzecz biorąc sytuacja Polski w tej chwili nie jest tak dramatyczna. W tej chwili Eurostat ogłosił dane o deficycie finansów publicznych porównywalne dla krajów wstępujących. Polska miała w roku 2003 około 4% PKB, a Węgry, które są powszechnie chwalone miały 6%, a Czechy miały 12%. Także ja bym nie przesadzał z oceną w jak złej sytuacji finanse są w tej chwili - powiedział profesor Witold Orłowski, doradca prezydenta do spraw ekonomicznych, gość "Poranka w TOK-u".
23.03.2004 11:03
[
- Witold Orłowski (2,3 MB) ]( http://i.wp.pl/a/f/mp3/7738/2303orlowski.mp3 )
Rafał Ziemkiewicz: Jeśli spojrzymy na to co się teraz dzieje w gospodarce, to można odnieść wrażenie, że to się kupy nie trzyma. Z jednej strony wyniki gospodarcze nie są wcale złe w większości tych rubryk, bardzo dobry wzrost, mówi pan nawet znakomity.
Witold Orłowski: Jeśli chodzi o produkcję.
Rafał Ziemkiewicz: A z drugiej strony jest faktem, że obligacje Skarbu Państwa powyżej półrocznych właściwie nie znajdują nabywców w tej chwili. Kilka ostatnich aukcji w Ministerstwie Finansów skończyło się na niczym, bo po prostu nie ma chętnych do dalszego pożyczania Polsce pieniędzy. Z jednej strony widmo kryzysu...
Witold Orłowski: Nie, nie, nie. Od razu pana poprawię jeśli można. To nie jest tak, że nie ma chętnych do pożyczania Polsce pieniędzy, to jest tak, że nie ma chętnych do pożyczania rządowi pieniędzy, rządowi polskiemu. To po pierwsze. A po drugie, że nie ma chętnych do pożyczania za tę cenę, za którą rząd ma ochotę pożyczać. Czyli krótko mówiąc to jest tak, że gdyby minister finansów zaproponował wyższe odsetki, to oczywiście chętni by się znaleźli. Natomiast minister finansów broni stanowiska, w tak dobrej gospodarce nie ma żadnego powodu, żeby płacić więcej.
Rafał Ziemkiewicz: Zgodzi się pan, że uważane jest w każdym razie pożyczanie rządowi, ale następny rząd przecież będzie musiał spłacić, że pożyczanie polskiemu rządowi pieniędzy uważane jest za bardziej ryzykowne niż by wynikało z tych podstawowych wskaźników gospodarczych. Przyczyną tego ryzyka są chyba właśnie nasi politycy. Gdybym był analitykiem bankowym, obserwował tę debatę, myśląc, że to przemawiają ludzie, którzy będą niedługo być może rządzić tym krajem, też bym się zastanowił, czy tu swoje pieniądze jest mądrze lokować.
Witold Orłowski: Trudno się z panem nie zgodzić do końca. Natomiast troszeczkę inaczej to widzę. To jest tak, że w gospodarce wcale nie jest powiedziane, że wszystko musi iść równie dobrze. Jeśli jest wzrost gospodarczy, to to jest świetna wiadomość. Natomiast to wcale nie oznacza, że na przykład polskie finanse publiczne są w dobrym stanie i, że będą się poprawiać. Jest ogólne przekonanie, że polskie finanse publiczne są poza kontrolą. Premier Hausner próbuje opanować je, ale jak widać takie zaufanie do tego czy mu się uda, czy w ogóle to jest wystarczające działanie, jest delikatnie mówiąc mieszane. Natomiast krótko mówiąc ludzie z jednej strony cieszą się z tego, czy przedsiębiorcy, czy inwestorzy, cieszą się z tego, że gospodarka rośnie. Giełda idzie do góry, a to znaczy, że ludzie na przykład akcje przedsiębiorstw chcą kupować, ale już w momencie kiedy dochodzi do inwestowania na przykład papiery skarbowe, to inwestorzy mówią nie, nie sekundę. Póki ten budżet wygląda tak jak wygląda, nie ma cienia
gwarancji, to wszyscy kolejni ministrowie, nie wiem, czy pan zauważył, to od 5 lat się dzieje, że prawie co roku się zmienia minister i kolejny minister mówi, że to ja w tym roku zwiększę deficyt, a od następnego zaczynamy już redukcję. I co roku jest potem jak dochodzi do tego jak zaczynamy redukcję, to już jest nowy minister, który mówi dokładnie to samo. To w tym roku zwiększę. To ludzie patrzą na to, oczywiście inwestorzy i stwierdzają, rząd w Polsce nie jest specjalnie wiarygodnym kredytobiorcą. Oczywiście, że rząd tak w gospodarce jest dość wiarygodny w porównaniu z przedsiębiorstwami. Rzeczą jest tylko kwestia ceny tej wiarygodności. Jeśli wiarygodność się obniża, to oczywiście inwestorzy oczekują wyższej ceny. I to jest cena, którą się płaci potem.
Rafał Ziemkiewicz: Rząd nie może odmówić wykupienia długów poprzedniego rządu z wyjątkiem jednej sytuacji bankructwa państwa po prostu. Czyli tego się obawiają ci inwestorzy.
Witold Orłowski: Nie, tego się nie obawiają. Tak prawdę mówiąc w moim głębokim przekonaniu inwestorzy po prostu uważają, dług publiczny jest za wysoki, ale przede wszystkim nie to, że dług jest za wysoki. Minister finansów nie jest w stanie pokazać, że kontroluje to wszystko, chce pożyczać, proszę bardzo, ale niech więcej zapłaci, niech da wyższe odsetki. To jest ta kluczowa rzecz. A nasz minister finansów broni się kurczowo tego, że się w pewnym momencie udało doprowadzić do bardzo niskich stóp procentowych i ministerstwo nie chce zaakceptować tego, że inwestorzy mówią dobra, to były takie stopy, ale dzisiaj my się już nie zgadzamy na takie stopy.
Rafał Ziemkiewicz: A czy pan się zgadza z takim stwierdzeniem, które padło ze strony jednego z analityków, że gdyby nie fakt iż Polska wchodzi 1 maja do Unii Europejskiej, gdyby Polska była krajem na przykład południowoamerykańskim, to już byśmy mieli głęboki kryzys finansów publicznych, ich załamanie właściwie.
Witold Orłowski: Pewnie nie. O tyle, że w tej chwili nasze te wszelkie wskaźniki gospodarcze nie pozwalałyby na kryzys. Jeśli Polska byłaby poza Unią i posuwała się po takiej ścieżce po jakiej się posuwa w tej chwili, to oczywiście sprawa kryzysu jest pewna, byłaby pewna jak nie za 2 lata to za 3 lata. Natomiast obiektywnie rzecz biorąc sytuacja Polski w tej chwili nie jest tak dramatyczna. W tej chwili Eurostat ogłosił dane o deficycie finansów publicznych porównywalne dla krajów wstępujących. Polska miała w roku 2003 około 4% PKB, a Węgry, które są powszechnie chwalone miały 6%, a Czechy miały 12%. Także ja bym nie przesadzał z oceną w jak złej sytuacji finanse są w tej chwili. Problem nie polega na tym, że jesteśmy na skraju bankructwa. Problem polega na tym, że od kilku lat posuwamy się ewidentnie w złą stronę i nie widać stale nikogo, kto by potrafił powiedzieć koniec tego.