"Witamy na Titaniku! - euro katastrofą dla Estonii"
Estonia przyjmie w nocy euro, stając się 17. członkiem eurolandu w momencie, kiedy strefa przeżywa największy kryzys od jej powstania w 1999 r. Ponad połowa Estończyków jest przeciwna wejściu do strefy euro, czego dowodem są plakaty: "Estonio! Witamy na Titaniku!".
Estończycy uważają jednak wspólną walutę za dopełnienie integracji z Zachodem, a rząd liczy na korzyści dla gospodarki.Przeciwnicy przestąpienia Estonii do strefy euro, co nastąpi o północy z piątku na sobotę, rozlepili w centrum Tallina plakaty sprzeciwiające się przyjęciu przez ich kraj unijnej waluty.
"Estonio! Witamy na Titaniku!" - głoszą plakaty umieszczone na koszach na śmieci w Tallinie.
Niezależny ruch "Na ratunek koronie" (dotychczasową walutą była korona estońska) apeluje natomiast w swoich plakatach "Stop euro!".
- Euro to dla Estonii wielki kłopot - powiedział animator ruchu, prawnik i historyk Anti Poolamets.
- Sytuacja jest paradoksalna. Małe państwo nordyckie, tak wychwalane za utrzymywanie zrównoważonego budżetu i nieżycie ponad stan, wstępuje do unii, której wielu członków postępowało wręcz odwrotnie - podkreśla Poolamets.
- Rezultat jest taki, że biedna Estonia będzie musiała płacić za takie państwa jak Irlandia, które za swoje kłopoty finansowe mogą winić tylko same siebie - zaznaczył.
Według sondaży zamówionych przez rząd około połowa Estończyków opowiada się za przyjęciem euro. Sondaż zamówiony przez eurosceptyków w październiku wykazał jednak, że 34,3% ankietowanych opowiada się za euro, a 52,8% przeciwko.
Estonia jest pierwszym krajem - byłym członkiem Związku Radzieckiego, który przyjmie euro. Estończycy może nawet nie zdążyli przyzwyczaić się do estońskiej korony, którą zastąpi teraz euro. Do 1992 roku używali bowiem radzieckiego rubla. Większość sondaży wskazuje, że około 50%. Estończyków popiera przejście na euro, podczas gdy przeciw jest około 40%. Ci, co są za, uważają wspólną walutę za kulminację 20 lat integrowania się z Zachodem.
- Gratuluję Estonii i gorąco witam jej obywateli w strefie euro. Euro służy temu, by poprawiać codzienne życie. Sprawi, że podróże dla Estończyków w strefie euro będą łatwiejsze i tańsze, nie będzie bowiem potrzeby wymiany waluty i opłaty prowizji - oświadczył w piątek przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso. Z kolei komisarz ds. walutowych Olli Rehn podkreślił, że przyjęcie euro to "wielkie osiągnięcie" i "nagroda" dla Estonii za wysiłki na rzecz dyscypliny budżetowej. - Wspólna waluta zapewni estońskiej gospodarce stabilne ramy, co wraz ze zdrową polityką budżetową i makroekonomiczną stworzy podstawy dla gospodarczego dobrobytu - powiedział Rehn.
Wraz z wejściem Estonii do strefy euro, liczba obywateli dzielących wspólną monetę wzroście do ponad 330 mln. Razem kraje eurolandu stanowią znaczną siłę gospodarczą i handlową. PKB strefy euro osiągnął w ubiegłym roku 8 bln 956 mld euro. To mniej niż PKB USA, ale więcej niż Chin lub Japonii.
Bałtycki kraj będzie jednym z najmniejszych i najuboższych w strefie. Jednak wprowadzenie w Estonii wspólnej waluty ma wymiar symboliczny - ma pokazać, że mimo najgorszego w jej 12-letniej historii kryzysu, największy projekt finansowy Europy pozostaje wciąż kuszącą perspektywą. - To silny sygnał atrakcyjności i stabilności, jaką euro daje krajom członkowskim Unii Europejskiej - oświadczył Barroso.
Estonia obiecuje nawet, że w miarę swoich możliwości pomoże pozostałym krajom członkowskim przeżywającym trudności. Jej minister finansów Juergen Ligi oświadczył ostatnio, że Tallin niedługo rozpocznie negocjacje z UE w sprawie udzielenia gwarancji kredytowych w wysokości 130 mln euro, by wesprzeć Irlandię. Byłoby to znaczące zobowiązanie dla kraju, którego budżet wynosi około 6 mld euro.
W listopadzie walcząca z kryzysem finansów publicznych Irlandia jako drugi po Grecji kraj strefy euro wystąpiła o pomoc finansową do UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Istnieje obawa, że pomocy finansowej będą potrzebowały kolejne kraje, zwłaszcza Portugalia i Hiszpania.
Wielu obserwatorom może wydawać się, że przyjęcie przez Estonię euro w tej sytuacji jest ryzykowne. - Pomimo tych wszystkich problemów, euroland się nie rozpadnie. Wielu anglosaskich ekspertów nie docenia woli politycznej, by wesprzeć euro. Liderzy UE zrobią wszystko, co w ich mocy, by uratować euro, tworząc nawet unię podatkową - uważa Charles Grant, dyrektor londyńskiego Centre for European Reform.
Mimo kryzysu euro, rząd w Talinie uznał, że przystąpienie do eurostrefy może przynieść gospodarce wiele korzyści, będąc pozytywnym sygnałem dla inwestorów. - Bez wątpienia przystąpienie do strefy euro jest najwybitniejszym osiągnięciem tego rządu - ocenił premier Estonii Andrus Ansip. - Członkostwo przyniesie więcej miejsc pracy, wyższe emerytury i szybszy rozwój gospodarczy. Przyniesie nam stabilność.
Ci, którzy są przeciw, obawiają się podwyżek, do których doszło w innych krajach po wprowadzeniu euro. By odpowiedzieć na te obawy, Komisja Europejska przypomniała w piątek, że do 30 czerwca 2011 roku ceny muszą być podawane zarówno w euro jak i estońskiej koronie, a nad prawidłową realizacją tych ustaleń ma czuwać specjalny organ ochrony konsumentów i ewentualnie nakładać kary finansowe. Ponadto, w sierpniu ponad 500 firm posiadających 2,5 tys. lokali handlowych przystąpiło do tzw. Porozumienia Uczciwych Cen, zobowiązując się, że nie będą podnosić cen bez uzasadnienia podczas okresu przejścia na euro, stosując dokładnie kurs wymiany.
Estonia, która przystąpiła do UE i NATO w 2004 roku, jest przykładem dyscypliny fiskalnej, konsekwentnie prowadzonej polityki budżetowej z nadwyżkami odnotowywanymi przez siedem kolejnych lat od 2002 roku. Ma też najniższy dług publiczny w stosunku do PKB spośród wszystkich członków strefy euro.
W ubiegłym roku kraj przeżył jeden z najsilniejszych spadków PKB w całej UE - niemal o 14% Gospodarka Estonii, znana z nacisku na innowacje i technologie, szybko wychodzi jednak z kryzysu. W trzecim kwartale roku 2010 jej wzrost gospodarczy wyniósł 5% w stosunku do roku poprzedniego, szczególnie dzięki wzrostowi eksportu, a MFW prognozuje, że w przyszłym roku wyniesie on 4%.
Jak na europejskie standardy Estonia jest dość uboga. Średnie miesięczne wynagrodzenie w trzecim kwartale 2010 roku wyniosło 760 euro (około 3 tys. zł) a bezrobocie sięgnęło 15,5% (średnia w strefie euro to 10,1%).