Winda zmiażdżyła Polkę, producent przyznał się do winy
Producent windy, która zmiażdżyła 32-letnią Polkę w londyńskim City, po siedmiu latach przyznał przed sądem, że wypadek wydarzył się z powodu jego zaniedbań.
09.03.2010 | aktual.: 10.03.2010 11:44
Katarzyna Woja pracowała w bankowości, robiła karierę w City. Zginęła 12 marca 2003 roku, kiedy chciała wyjść z windy w klubie fitness o nazwie Broadgate Health Club.
Winda osunęła się o kilka pięter, podczas, gdy Polka chciała z niej wyjść. Kobieta została zmiażdżona, znalazła się między ścianą i metalowymi drzwiami windy.
Po siedmiu latach od tragedii producent windy – przedstawiciel firmy ThyssenKrupp Elevator UK przyznał przed sądem w Southwark, że to ich strona ponosi odpowiedzialność za wypadek. Tym samym producent przyznał się do zarzutów, które skupiły się na braku należytej konserwacji urządzania. Już wcześniej zdarzały się awarie windy, a jak się teraz okazało, producent lekceważył te sygnały i nie zlecał napraw ani drobiazgowych kontroli.
Mąż ofiary, 39-letni Nebojsa Dorontic, stwierdził, że czuje wielki żal do producenta windy, która przeciągał sprawę tyle lat. - Straciłem wiarę w sprawiedliwość - mówi wdowiec.
Wyrok w tej sprawie zapadnie 14 maja. Usłyszą go nie tylko producenci windy, ale także właściciele klubu fitness, w którym doszło do wypadku. Również oni są odpowiedzialni za łamanie przepisów bezpieczeństwa. Przez siedem lat wiele dowodów w tej sprawie uległo zniszczeniu. Nie wiadomo czy będzie można odtworzyć prawdziwy przebieg wypadku. Wiadomo jednak, że mąż Katarzyny oraz jej rodzina w Polsce, po wydaniu wyroku będzie ubiegać się na drodze cywilnej o ogromne odszkodowanie.
Małgorzata Jarek