Wilki rozszarpały dwa źrebaki. Gminnej urzędniczce zjadły psa
Dwa źrebaki zostały porwane i zjedzone przez watahę wilków. W gminie Dubienka (woj. lubelskie) mówią, że problem od kilku lat narasta. Zastępczyni wójta wilki zjadły psa. Padają pytania o odstrzał, ale eksperci przekonują, że to najgorsze rozwiązanie.
Jacek Kozak prowadzi stadninę w Stanisławówce w powiecie chełmskim, tuż przy granicy z Ukrainą. Hoduje konie American Quarter Horse. - To rasa, która w swojej psychofizyce potrzebuje hodowli wolnowybiegowej - tłumaczy Jacek Kozak w rozmowie z WP. Przekonuje, że pastwiska, na których przebywają jego konie, są bardzo rozległe i nie da się ich ogrodzić tak, żeby uniknąć ataku wilków. Kilka dni temu w lesie niedaleko pastwiska dokonał makabrycznego odkrycia.
- Dwa ledwo wyźrebione źrebięta wataha wilków porwała, rozszarpała i zjadła. Zostawiły same szczątki - opowiada hodowca. - To, że są u nas wilki, nie jest dla mnie zaskoczeniem. Zaskoczeniem było to, że one przyszły w okolice mojego domu - dodaje.
Pan Jacek przekonuje, że w ostatnim czasie obecność drapieżników jest bardzo zauważalna. - My je mijamy nawet w dzień, jeżdżąc końmi, a one widzą nas i nie uciekają - opowiada. - Jeżeli one wchodzą w przestrzeń człowieka, to znaczy, że ich jest za dużo - dodaje.
Zastępczyni wójta wilki zjadły psy
W gminie znają sprawę, ale nie mają rozwiązania. - Myślę, że ten problem może z roku na rok coraz bardziej narastać. Niebawem, być może, trzeba będzie powrócić do odstrzału tych wilków - przypuszcza wójt Dubienki Michał Koziński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Żyję prawie 50 lat i przez wiele lat życia żadnego wilka nie widziałam, ani nie słyszałam. A od trzech lat już widuję je na własne oczy. Nawet zjadły mi psa. Szczątki znalazłam na drugi dzień - mówi WP zastępczyni wójta Dubienki Aneta Staszewska. Dodaje, że nie jest jedyną właścicielką we wsi, którą to spotkało.
- Pojawił się taki dziwny niepokój. Jak czasami słyszę wieczorem szczekającego psa, to się zastanawiam, czy gdzieś wilk za ogrodzeniem się nie pojawił - dodaje urzędniczka.
Wilki wchodziły na posesje
W ostatnim czasie w okolicy jeden z wilków zginął potrącony przez samochód. Do zdarzenia doszło w Buśnie na drodze 844 między Hrubieszowem a Chełmem. Ciało zwierzęcia zabrali leśnicy. Po spreparowaniu stanie się eksponatem edukacyjnym.
Według szacunków Nadleśnictwa Strzelce, które obejmuje również teren Dubienki, na stałe zamieszkują tam dwie watahy wilków i jeden samotny osobnik.
- W ciągu ostatnich kilku lat widzimy wzrost populacji wilka - przyznaje Arkadiusz Zając, nadleśniczy Nadleśnictwa Strzelce. - W miejscowościach Teremiec, czy Strzelce ludzie mieli poważne problemy. Wilki potrafiły podejść do obejścia położonego w najbliższym sąsiedztwie lasu i pozagryzać psy znajdujące się na posesji - mówi.
- My jako myśliwi zauważamy, że pogłowie zwierząt dzikich, zwłaszcza sarny, mocno zmniejsza się, bo presja wilków jest ogromna. Co prawda głównym składnikiem pokarmowym wilka jest jeleń, ale łatwiej jest im złapać sarnę - mówi WP Krzysztof Horecki, łowczy Koła Łowieckiego Krogulec, które działa na terenie gminy Dubienka. On również w tym roku stracił dwa swoje psy. Zostały zagryzione przez watahę podczas polowania.
Wilk jest pod ścisłą ochroną, więc myśliwi na własną rękę nie mogą nic zrobić. - Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska mogłaby wydać zgodę na odstrzał na takim terenie. Takie rzeczy działy się już w kilku rejonach Polski - wskazuje łowczy.
Ekspertka: Odstrzał to najgorsze rozwiązanie
Ale zdaniem prof. Sabiny Nowak-Pierużek ze Stowarzyszenia dla Natury "Wilk", odstrzał to najgorsze rozwiązanie.
- To jest mit, a w zasadzie robienie hodowcom wody z mózgu. Zawsze w pierwszej kolejności chroni się zwierzęta gospodarskie. W żadnym kraju, gdzie poluje się na wilki, nie jest tak, że nie ma szkód. Im więcej się poluje, tym jest więcej szkód - mówi w rozmowie z WP prof. Sabina Nowak-Pierużek, prezeska stowarzyszenia, na co dzień pracująca na Uniwersytecie Warszawskim.
- Wilk jest gatunkiem socjalnym. Jak się w grupie rodzinnej zastrzeli parę rodzicielską, to nie ma kto utrzymać porządku w grupie, nie ma kto polować, nie ma kto dokarmiać młodych, nie ma kto ich uczyć, na co polować. I ta młodzież pozostaje sama sobie i załatwia sprawy w najłatwiejszy sposób, polując na zwierzęta gospodarskie - przestrzega Sabina Nowak-Pierużek.
Dodaje, że w pierwszej kolejności należy objąć zwierzęta gospodarskie nadzorem. Zaleca także kontakt z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska.
- U nas w Polsce jest dobrze działający system wypłaty odszkodowań za szkody wyrządzone przez gatunki chronione. Chodzi o wilka, rysia, niedźwiedzia, bobra i żubra. Każda gmina powinna to wiedzieć i poinstruować hodowcę - dodaje Nowak-Pierużek.
Zgodnie z polskim prawem to Skarb Państwa odpowiada za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta.
- Dokonujemy oględzin, sporządzany jest protokół. Następnie odbywa się szacowanie szkód, gdzie ustala się wysokość potencjalnego odszkodowania - potwierdza Cezary Wierzchoń, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: