Wiktorow: ZUS ma obowiązek ściągnąć zasądzone koszty
Koszty zasądziły sądy, więc ZUS, jako instytucja publiczna, ma obowiązek je ściągnąć - tak prezes Zakładu Aleksandra Wiktorow skomentowała doniesienia, że ZUS "ściga emerytów", którzy chcieli przeliczenia ich emerytur i złożyli do ZUS, a następnie do sądu wnioski w tej sprawie.
28.05.2007 | aktual.: 29.05.2007 07:12
"Gazeta Wyborcza" napisała, że ZUS wyśle komorników do tysięcy emerytów. Chodzi o osoby, które złożyły do ZUS wnioski o przeliczenie ich emerytur. Twierdzą, że ich emerytura (renta) za lata 1996-2005 jest niewłaściwie obliczona.
W 1993 r., za rządu Hanny Suchockiej, gdy w państwowej kasie brakowało pieniędzy, parlament ustawowo obniżył tzw. kwotę bazową, od której naliczano emerytury. Ustawę - na co powołują się emeryci w pozwach - Trybunał Konstytucyjny uznał w 1993 r. za niezgodną z konstytucją. Jednak orzeczenie TK nie weszło w życie, bo odrzucił je parlament.
Według "GW", ZUS każdy z przesłanych przez emerytów pozwów wysyła do sądów, które w postanowieniach przyznają, że wyrównania emerytom się nie należą. Za zastępstwo procesowe (czyli za prawnika ZUS, który pisma emerytów czytał) zasądzają minimalną stawkę - 60 zł.
Jak powiedziała prezes Wiktorow, do ZUS wpłynęło ponad pół miliona wniosków o przeliczenie emerytur. ZUS we wszystkich możliwych formach informował ludzi, żeby nie kupowali po 20 zł formularzy na bazarach, ponieważ nie mają żadnej podstawy do przeliczenia emerytur. Mimo wszystko, wnioski wpływały. My dawaliśmy odmowy, a ludzie zgłaszali się do sądu, że ZUS nie ma racji. Sądy przy rozpatrywaniu spraw zasądzały zwrot kosztów - mówiła prezes ZUS.
Podkreśliła, że Zakład jako instytucja publiczna ma obowiązek ściągania zasądzonych kosztów. Dodała jednak, że ZUS proponuje "rozłożenie tych kosztów na raty, nawet po 5 zł miesięcznie".
Rzecznik ZUS Przemysław Przybylski powiedział, że Zakład starał się od kilkunastu miesięcy informować w licznych artykułach prasowych, na stronie internetowej i komunikatach, że nie ma podstawy prawnej do przeliczenia emerytur. Mimo wszystko ludzie kupowali na bazarach wnioski, przysyłali je do ZUS, a ten rozpatrywał je negatywnie - wyjaśnił.
Dodał, że część osób odwołała się do sądów, a pozwy zgodnie z przepisami składała za pośrednictwem ZUS. Podkreślił, że ZUS w przypadku oddziałów, gdzie było najwięcej pozwów wnioskował do sądu o zwrot minimalnych kosztów za zastępstwo procesowe(60 zł), jednak są one przyznawane decyzją prezesa sądu, więc nie w każdym przypadku.
Zaznaczył, że do ZUS wpływało tak dużo wniosków, iż prawnicy Zakładu poświęcili bardzo dużo czasu na rozpatrzenie wszystkich wniosków.