Wikary i 3 mężczyźni stanęli przed sądem
Wikary jednej z bielskich parafii oraz trzech młodych ludzi stanęło w środę przed bielskim sądem rejonowym. Prokuratura zarzuca im, że w brutalny sposób usiłowali wymusić od dwóch mężczyzn informacje na temat skradzionego samochodu księdza.
17.03.2004 | aktual.: 17.03.2004 16:46
Podczas rozprawy oskarżeni zwrócili się do sądu z wnioskami o dobrowolne poddanie się karze. Po negocjacjach z prokuratorem duchowny Andrzej G. zaproponował, by sąd wymierzył mu grzywnę w wysokości 2 tysięcy złotych.
Spośród zaproponowanych kar najwyższe otrzymałby 28-letni Tomasz K. - rok więzienia w zawieszeniu na pięć lat i tysiąc złotych grzywny, a także 23-letni Piotr B. - rok w zawieszeniu na 4 lata i tysiąc złotych grzywny. Obaj w przeszłości byli już karani: za udział w bójce oraz drobną kradzież. Najniższą karę - grzywnę w wysokości tysiąca złotych - otrzymałby 19-letni Łukasz Z.
Oskarżeni przyznali się do winy. Przeprosili poszkodowanych i doszli z nimi do porozumienia. Potwierdzili to obecni na sali rozpraw pobici mężczyźni - Dawid W. i Paweł F.
Kolejna rozprawa odbędzie się w piątek. Wówczas odczytany zostanie akt oskarżenia. Prawdopodobnie zapadną też wyroki.
Sprawa wydarzyła się wiosną ubiegłego roku w peryferyjnej dzielnicy Bielska-Białej. Z terenu parafii ktoś ukradł wikaremu samochód dostawczy. Duchowny, który pracował z tak zwaną trudną młodzieżą, poprosił o ustalenie sprawców. Wkrótce otrzymał anonimową informację, że kradzieży mogli dokonać bracia F. Informację miał zweryfikować 28-letni Tomasz K.
28 kwietnia 2003 roku wikary spotkał się w parafii z Tomaszem K., Piotrem B. i Łukaszem Z. Ustalili, że zatrzymają braci F., podejrzanych przez nich o kradzież, przywiozą ich na plebanię i porozmawiają o skradzionym samochodzie.
Według prokuratury, wieczorem tego dnia Andrzej G. wraz z młodymi ludźmi zajechał fiatem drogę volkswagenowi, w którym jechał jeden z braci F. - Paweł - oraz Dawid W. Napastnicy podbiegli do auta i wyciągnęli ze środka W. i F. Bijąc i kopiąc ofiary, żądali wskazania miejsca ukrycia samochodu wikarego. Świadkowie zajścia wezwali pomoc.
Po pewnym czasie napastnicy wsiedli do samochodu duchownego. Piotr B., odchodząc, zabrał jeszcze pobitym telefon komórkowy i dokumenty. Wszyscy pojechali na plebanię, gdzie czekali już na nich policjanci wezwani przez świadków.
"Jestem za to odpowiedzialny. Sprawa wymknęła się spod kontroli. Chciałem tylko otrzymać informację. Nie chodziło o pobicie" - tłumaczył w środę dziennikarzom duchowny.