Więzień Mokotowa o strażniku - wyjątkowa kanalia
To była wyjątkowa kanalia - takie wspomnienie nieżyjącego już generała AK Zygmunta "Waltera" Janke o stalinowskim strażniku Tadeuszu Szymańskim przekazał w sądzie jego adiutant. W poniedziałek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa kontynuował proces Tadeusza Szymańskiego, oficera inspekcyjnego z osławionego X pawilonu w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie, oskarżonego o znęcanie się nad więźniami.
Zeznający w poniedziałek jako świadek Tadeusz Bielewicz był adiutantem zmarłego w 1990 r. ostatniego komendanta śląskiego okręgu AK, gen. Zygmunta "Waltera" Janke, aresztowanego po wojnie przez UB i oskarżonego o próbę obalenia władzy ludowej, wywiad na rzecz obcego państwa i próbę zamachu na prezydenta Bolesława Bieruta. Sąd wymierzył mu za to karę śmierci, później jednak został ułaskawiony. W mokotowskim więzieniu nabawił się gruźlicy, stracił zęby.
Mój komendant do ostatnich dni swego życia wspominał sadyzm Szymańskiego. Mówił o nim: "to była wyjątkowa kanalia" - opowiadał w sądzie Bielewicz. Z jego relacji o pobycie w więzieniu wyjątkowo utkwił mi fragment, kiedy to Szymański - dla upodlenia - nakazał śląskiemu komendantowi AK zlizywać fekalia. Za odmowę wykonania tego poniżającego rozkazu został osadzony w karcerze.
Świadek przywoływał też wspomnienia swego komendanta o długotrwałych przesłuchaniach. Przesłuchiwano kilka dni, jedynie z przerwą na posiłek i załatwienie potrzeby fizjologicznej. Ta metoda nazywała się "puszczaniem na młyn" - mówił.
Szymański wszystkiemu zaprzeczył, mówił że w więzieniu wydawał tylko książki do czytania i zapisywał doprowadzanych do śledztwa. (jd)