Więzień, który zabił swoją konkubinę, usłyszał zarzut
Zarzut zabójstwa 22-letniej Majki H. postawiła wrocławska prokuratura 22-letniemu Adrianowi P., odsiadującemu wyrok we wrocławskim zakładzie karnym. Adrian P. przyznał się do winy i wyjaśnił, że motywem zbrodni była zazdrość. Prokuratura wyjaśnia ponadto czy funkcjonariusze dopełnili swoich obowiązków.
11.07.2007 | aktual.: 11.07.2007 18:33
Do zabójstwa 22-letniej kobiety doszło po godz. 10, tuż po rozpoczęciu widzenia w Zakładzie Karnym nr 1 we Wrocławiu. Majka H. - jak zwykle - przyszła odwiedzić swojego konkubenta Adriana P., który odsiaduje 2-letni wyrok za rozboje. Mężczyzna przebywa w więzieniu od lutego 2007 r.
W trakcie widzenia, gdzie na sali przebywało ponad 80 osób, oboje wyszli do toalety. Najpierw kobieta, za nią skazany. W ubikacji mężczyzna udusił kobietę. Później podciął sobie gardło. Oboje znalazł ktoś z więziennej obsługi. Mężczyzna natychmiast został przeniesiony do więziennego szpitala.
Jak poinformowała dziennikarzy Beata Łęcka z Prokuratury Rejonowej Wrocław Psie Pole mężczyzna przyznał, że udusił swoją konkubinę. Złożył też krótkie wyjaśnienia w tej sprawie. Wynika z nich, że dowiedział się, iż jego konkubina zdradza go, pije i nie opiekuje się dziećmi - mówiła Łęcka.
Dodała, że przesłuchano już wszystkich będących tego dnia w sali widzeń, ale nikt niczego nie słyszał ani nie widział nic niepokojącego. Nic nie zwiastowało tego co miał się zdarzyć za chwilę. Młodzi nie kłócili się. Oboje zachowywali się bardzo spokojnie - mówiła prokurator. Według niej najprawdopodobniej Majka H. wyszła do toalety za potrzebą. Nie spodziewała się, że zaraz za nią przyjdzie Adrian P.
Prokurator wyjaśniła, że śledztwo będzie prowadzone dwutorowo. Przede wszystkim prokuratura zajmie się sprawą zabójstwa 22-letniej kobiety. Będziemy też sprawdzać czy funkcjonariusze więzienni dopełnili swoich obowiązków. Czy można było uniknąć tragedii - mówiła Łęcka. Dodała, że trzeba będzie wyjaśnić czy mężczyzna miał prawo wnieść nożyk od jednorazowej golarki oraz czy Majka H. i Adrian P. mieli prawo w tym samym momencie przebywać w toalecie leżącej poza salą widzeń.
Rzecznik Zakładu Karnego we Wrocławiu Marek Łażewski tuż po zabójstwie mówił dziennikarzom, że służby więzienne wszczęły wewnętrzne dochodzenie, które ma wyjaśnić czy funkcjonariusze dopełnili swoich obowiązków. Nigdy wcześniej nic podobnego nie zdarzyło się w tym zakładzie. Wszyscy jesteśmy bardzo poruszeni - mówił Łażewski.
Wyjaśnił, że zwyczajowo skazanych i odwiedzających pilnuje 2-3 funkcjonariuszy. Ponadto sala jest monitorowana. Przyznał jednak, że zakład karny, jak inne, jest przeludniony. Na 1380 miejsc we wrocławskim zakładzie przebywa ok. 1800 skazanych.
Wszyscy - opowiadał Łażewski - skazani wraz z odwiedzającymi przebywają na jednej sali. Skazanego jednorazowo mogą odwiedzić trzy osoby. Skazany ze swoimi gośćmi siedzi przy jednym stoliku. Najczęściej widzenie trwa godzinę. Czasami w nagrodę lub z innych powodów wizyta jest przedłużana o kolejną godzinę lub dwie.
Rzecznik dodał, że stan zdrowia Adriana P. jest na tyle dobry, że nie trzeba go nigdzie przewozić. Łęcka dodała, że mężczyzna po przesłuchaniu jest pod stało opieką strażników więziennych i został umieszczony w pojedynczej celi. Ponadto jest pod opieką psychologa. Prokurator, pytana czy wniesienie na widzenie nożyka może świadczyć, że skazany wszystko zaplanował wcześniej, przyznała, że faktycznie mogło tak być. Przesłuchiwaliśmy także kolegów Adriana P. z celi ale byli bardzo oszczędni w słowach - mówiła Łęcka. O stanie emocjonalnym P. prokurator nie chciała mówić.
Łażewski opowiadał, że konkubina przyjeżdżała regularnie do Adriana P. i zawsze wizyty przebiegały bardzo spokojnie. Mieli dwoje dzieci. To młodsze przyszło na świat, gdy P. przebywał już w więzieniu - mówił rzecznik.
Matka Majki H. - Halina H. z Legnicy późnym popołudniem przyjechała pod zakład karny wraz z drugą córką. Kobiety były roztrzęsione, matka opowiadała, że wielokrotnie tłumaczyła córce, by rzuciła tego bandziora, który był agresywny, źle ją traktował i czasami bił. A ona odpowiadała, że to ojciec jej córek. I co ja teraz powiem dziewczynkom, które u mnie w domu czekają na powrót mamy - mówiła matka ofiary. Dodała, że teraz ona będzie musiała zastąpić rodziców 5-letniej Klaudii i rocznej Amandzie.
Wiedziałam, że córka jedzie do więzienia, żeby się z nim spotkać. Myślała, że jedzie w bezpieczne miejsce, a teraz ona nie żyje - powiedziała Halina H.
Wstrząśnięta całym zajęciem była również wrocławianka, która w środę wraz z innymi odwiedzała w zakładzie karnym swojego syna. Przyznała, że wychodzenie skazanych do toalety z odwiedzającymi nie jest niczym dziwnym. Toaleta to jedyne miejsce, gdzie mogą się do siebie przytulić lub choćby potrzymać za ręce. Trochę intymności tu mają - mówiła wrocławianka.