Wietnamczycy bronili swojej ziemi, rozpędziły ich tysiące policjantów
Tysiące funkcjonariuszy interwencyjnych oddziałów policji złamało opór wietnamskich wieśniaków, próbujących udaremnić przejęcie gruntów w okolicach stołecznego Hanoi - poinformowała agencja Reuters, powołując się na świadków wydarzenia.
24.04.2012 13:09
Jest to już drugi w bieżącym roku w Wietnamie przypadek poważniejszego konfliktu, wywołanego przez przejmowanie ziemi.
Wieśniacy z położonego tuż na wschód od Hanoi okręgu Van Giang zadeklarowali obronę użytkowanych przez siebie gruntów po ogłoszeniu przez władze, że w trybie administracyjnym przejmą teren o powierzchni 70 hektarów pod budowę miasteczka o nazwie Ecopark.
Wielu protestujących biwakowało w nocy na spornej nieruchomości, paląc ogniska i czuwając. Jednak wczesnym rankiem pojawiło się tam około 2-4 tys. policjantów i niezidentyfikowanych ludzi w cywilu.
- Rzucaliśmy w nich butelkami z benzyną, ale to nie pomogło, mieli tarcze. Użyli pałek, by nas bić. Nawet kiedy uciekaliśmy do wioski, biegli za nami i nas bili - powiedział wieśniak, przedstawiający się jako Kien.
Dwaj świadkowie poinformowali, że słyszeli coś, co przypominało strzelaninę. Kien twierdzi jednak, że były to odgłosy rzucanych w wieśniaków granatów hukowych. Według niego 10 ludzi aresztowano. - Zabrali ziemię i użyli spychaczy, by zniszczyć nasze uprawy. Przegraliśmy z nimi. Nie wiem, co teraz robić - powiedział.
Protesty przeciwko projektowi Ecopark trwają od czasu jego zainicjowania kilka lat temu. Rolnicy twierdzą, że rząd przekazał ziemię deweloperom bez stosownych konsultacji lub odszkodowania.
- Jeśli chcą ziemi, to prosimy, by inwestorzy przyszli bezpośrednio porozmawiać o tym z nami, ale tego nie uczynili - powiedział w rozmowie telefonicznej z Reuterem mieszkaniec okręgu Van Giang nazwiskiem Tuyen.
W styczniu rolnicy z okolic Hajfongu wykorzystali domowej roboty miny i strzelby w starciach z siłami bezpieczeństwa, próbującymi wyegzekwować decyzję lokalnych władz o przejęciu ich ziemi. Premier Wietnamu Nguyen Tan Dung skrytykował w lutym publicznie władze lokalne za postępowanie w tej sprawie.
Ziemia pozostaje w Wietnamie własnością państwa, ale prawa jej użytkowników nie są często sprecyzowane ani chronione.