Wiesław Jedynak: wykluczam teorię o zamachu
- Wykluczam teorię o zamachu, jako nie znajdującą oparcia w faktach - mówi Wiesław Jedynak, członek Komisji Badania Wypadków Lotniczych. - Załoga Tu-154 już na 25 minut przed lądowaniem wiedziała, że warunki w Smoleńsku są bardzo złe, mogła przerwać, a mimo to zniżała się, nie reagując na sygnalizację. Wstrząsy, o których mówi komisja Macierewicza, to uderzenia o przeszkody naziemne. Wiedzieliśmy o nich pracując nad raportem. Wstrząsy są skorelowane z czasem kiedy samolot uderzył w brzozę. Rejestratory zapisały jeszcze gwałtowny obrót samolotu w lewo i próbę skontrowania. Próbę nieudaną, bo nie było już czym manewrować - wyjaśnia gość RMF FM.
23.04.2012 | aktual.: 23.04.2012 10:19
- Każdy ma prawo do własnego zdania, natomiast dobrze byłoby, gdyby poruszano się w obszarze ustalonych faktów, dokumentów, zgromadzonych danych, a nie dokonywano wybiórczej kwerendy tych danych po to, żeby przekazać swoją prawdę jak gdyby - powiedział Jedynak.
Odniósł się również do doniesień dwóch wstrząsach czy eksplozjach odnotowanych przez naukowców związanych z komisją Macierewicza. - One prawdopodobnie są tylko i wyłącznie śladem uderzenia samolotu w przeszkody naziemne. To nie są jakieś znaczące przeciążenia. To są delikatne przeciążenia, które mówią o tym, że samolot zaczął uderzać o przeszkody naziemne - wyjaśnił.
Zapytany, na ile ta brzoza i to skrzydło zostały szczegółowo przebadane przez naukowców, przez badaczy, powiedział, że koncentrujemy się cały czas na samym efekcie, a tak naprawdę uderzenie w brzozę było skutkiem tego zaniedbania pewnych tam relacji między pilotem a samolotem. - Zapominamy o tym, jak to było naprawdę, jeśli chodzi o fakty. Warto te fakty uporządkować. Czyli załoga wiedziała 25 minut przed lądowaniem o tym, że warunki są bardzo złe, poniżej absolutnie minimów. Sama poprosiła o podejście. Nie ma mowy o żadnym zwabianiu załogi w żadną pułapkę, bo na każdym etapie tego lotu mogła przerwać ten lot. Na samej prostej zniżała się do wysokości znacząco przekraczającej tę minimalną, przy której powinna rozpocząć tę procedurę odejścia, nie reagując na sygnalizację generowaną przez samolot. Bardzo dramatyczną, trwającą 20 sekund sygnalizację, mówiącą o tym, żeby odejść. I na samym końcu, gdzie samolot znajdował się na wysokości minimalnej, czyli na wysokości już kilku metrów nad ziemią, rozpoczęło się
uderzanie w obiekty naziemne, więc trudno mówić tutaj o tym, żeby cokolwiek innego mogło tu być przyczyną uszkodzenia. Do tego na miejscu zdarzenia znaleziono właśnie ściętą brzozę z fragmentami materiałów pochodzących z samolotu. Znaleziono ułamany dosyć znaczący fragment skrzydła. Zresztą charakter uszkodzeń - ta końcówka skrzydła była zupełnie nieuszkodzona. Widać było bardzo wyraźnie, że została odseparowana od całości - dodał gość "Kontrwywiadu".
- Trzeba się skoncentrować na tym, co zostało ustalone i jest opisane w raporcie, w protokołach. Jest zamieszczona kopia analiz chemicznych wykonanych przez Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii, gdzie przebadano bardzo wiele elementów będących na pokładzie samolotu. Wykluczono obecność gazów bojowych, środków radioaktywnych, materiałów wybuchowych - dodał.
- Musimy na czymś się oprzeć. Jeżeli wykluczymy materiał zgromadzony do tej pory to wtedy nie mamy niczego. Natomiast jeżeli zaufamy zapisom rejestratorów lotów a przecież pamiętajmy, że chociaż jeden z tych rejestratorów był polskiej konstrukcji, zbadany tylko i wyłącznie w Polsce, to on zapisał do ostatniej sekundy lotu to, ze ten samolot był sprawny. Wszystkie jego urządzenia były sprawne - tłumaczył Jedynak.