PolskaWiesław Gałązka: prezydent sygnalizuje, że to on jest królem lasu

Wiesław Gałązka: prezydent sygnalizuje, że to on jest królem lasu

Zachowanie Dudy dodatkowo pokazało wyborcom PiS, że partia ta dąży do bycia jeszcze bardziej niezależną od Unii Europejskiej. - Prezydent sygnalizuje, że to on jest królem lasu, a Polska może prowadzić własną politykę - dodał Wiesław Gałązka, ekspert ds. wizerunku. Na polskiej scenie politycznej znowu doszło do kuriozalnej sytuacji. Okazuje się bowiem, że premier Ewa Kopacz i prezydent tego samego dnia powinni być w dwóch miejscach: w parlamencie i na Malcie. Jak Polska 12 listopada wybrnie z tej sytuacji?

Wiesław Gałązka: prezydent sygnalizuje, że to on jest królem lasu
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

06.11.2015 | aktual.: 10.02.2016 15:49

Małgorzata Sadurska, minister w kancelarii prezydenta w miniony czwartek poinformowała, że inauguracyjne posiedzenia Sejmu i Senatu nowej kadencji odbędą się 12 listopada. Na ten sam dzień szef Rady Europejskiej Donald Tusk zwołał nieformalny szczyt Unii Europejskiej, podczas którego omawiane będą sprawy dotyczące kryzysu migracyjnego w UE.

Tę sytuację skomentował w rozmowie z WP konstytucjonalista prof. Marek Chmaj z Uniwersytetu SWPS, który stwierdził, że prezydent Andrzej Duda niefortunnie dobrał termin posiedzenia. - Poddał w wątpliwość sens wysyłania polskiej delegacji na Maltę. Jednakże bez względu na to jakie są nasze wewnętrzne sprawy, jako państwo musimy wydelegować reprezentację - zaznaczył.

Na szczyt Rady Europejskiej na Maltę, zgodnie z obowiązującym prawem, powinien jechać przedstawiciel rządu. Do czasu wyboru nowego premiera, tę funkcję jeszcze sprawuje Ewa Kopacz, która 12 listopada musi poddać się do dymisji, którą w Sejmie powinien przyjąć prezydent.

Donald Tusk, szef Rady Europejskiej jako pierwszy zwołał nieformalny szczyt UE. Dzień później o inauguracyjnym posiedzeniu Sejmu i Senatu poinformował Andrzej Duda. Eksperci zastanawiają się co konkretnie kierowało prezydentem, że podjął taką decyzję? Przecież posiedzenie Sejmu mogło odbyć się w innym terminie, chociażby 13 listopada.

Warto zaznaczyć, że pierwsze posiedzenia Sejmu i Senatu zwołuje prezydent na dzień przypadający w ciągu 30 dni od dnia wyborów. Wybory były 25 października, w związku z tym inauguracyjne posiedzenia najpóźniej muszą się odbyć 24 listopada, pod przewodnictwem już obecnie urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy.

Decyzja podjęta przez Andrzeja Dudę, zdaniem Wiesława Gałązki, eksperta ds. wizerunku była sprytnym ruchem. - W momencie kiedy wyjechałaby na Maltę, uniemożliwiłoby to Ewie Kopacz podsumowanie swoich rządów w Sejmie - zaznaczył.

Jak dodał Gałązka, zachowanie Dudy dodatkowo pokazało wyborcom Prawa i Sprawiedliwości, że partia ta dąży do bycia jeszcze bardziej niezależną od Unii Europejskiej. - Prezydent sygnalizuje, że to on jest królem lasu, a Polska może prowadzić własną politykę - dodał.

Konstytucjonalista prof. Marek Chmaj uznał, że premier Ewie Kopacz będzie trudno uczestniczyć w posiedzeniu na Malcie, bo - choć nie ma takiego prawnego wymogu - jednak powinna pojawić się osobiście w Sejmie. - Premier w imieniu rządu swoje pełnomocnictwo do wyjazdu na Maltę może nadać np. Grzegorzowi Schetynie, ministrowi spraw zagranicznych. Natomiast prezydent przyjmując dymisję rządu, może dalej powierzyć MSZ wykonywanie jego obowiązków - wyjaśnił.

Prof. Chmaj wskazuje kolejną możliwość wybrnięcia z sytuacji. - Premier Ewa Kopacz może pojechać na szczyt UE, ale wówczas któryś z wicepremierów w jej imieniu musiałby złożyć dymisję rządu. Takie rozwiązanie byłoby jednak mało komfortowe, ponieważ premier uczestnicząc w spotkaniu na Malcie, przestałaby w którymś momencie reprezentować Polskę i to mogłoby być dla niej upokarzające - stwierdził.

Innego zdania jest dr hab. Piotr Wawrzyk z Uniwersytetu Warszawskiego, który uważa, że Ewa Kopacz nie musiałaby czuć się upokorzona, ponieważ nawet po przyjęciu jej dymisji przez prezydenta, ona nadal pełni funkcję premiera, do czasu wyboru nowego.

Najlepszym sposobem na wyjście, według prof. Chmaja, byłoby spotkanie pomiędzy premier a prezydentem i uzgodnienie, że na Malcie Polskę powinien jednak reprezentować wicepremier lub minister spraw zagranicznych. - Jeżeli nie dojdzie do porozumienia pomiędzy najważniejszymi osobami w państwie, to na arenie międzynarodowej będzie wstyd, a powodem tego wstydu będzie Kancelaria Prezydenta RP - zaznaczył.

W rozmowie z WP dr hab. Piotr Wawrzyk odnosząc się do problemu ocenił, że premier Ewa Kopacz zamierzała na zakończenie swoich rządów wygłosić wystąpienie w Sejmie. - To nie jest obowiązkowe, jednak miałoby to znaczenie dla wzmocnienia jej pozycji w Platformie Obywatelskiej w ramach walki o fotel szefa klubu - powiedział.

Zdaniem politologa prezydent Andrzej Duda wydając taką decyzję być może chciał uniemożliwić wygłoszenie przez premier mowy pożegnalnej. - Prezydent chciał, aby Ewa Kopacz mogła w ciszy i spokoju odejść z pełnionej funkcji. Aby złożyła dymisję bez wygłaszania wystąpienia, które mogłyby zwiększyć jej poparcie w walce o przywództwo w Platformie Obywatelskiej.

Witold Waszczykowski, poseł PiS i b. wiceszef MSZ podkreślił, że na nieformalnym szczycie UE, który odbędzie się w tym samym dniu co pierwsze posiedzenie Sejmu, polskie stanowisko może przedstawić upoważniony przedstawiciel innego, zaprzyjaźnionego państwa, lub polski ambasador z Brukseli

Dodał też, że obecnie trudno znaleźć przedstawiciela sąsiadującego państwa, który podzielałby stanowisko polskiego rządu. - No, ale jest to błąd popełniony przez ten rząd - zaznaczył.

Waszczykowski ocenił w rozmowie z dziennikarzami, że gdyby rozpoczęcie VIII kadencji ustalone zostało na inny termin, to też mogłoby dojść do kolizji z kalendarzem dyplomatycznym, a obecność polskiej delegacji na szczycie na Malcie nie jest sprawą najwyższej wagi.

- Decyzja o zwołaniu szczytu nieformalnego nie jest taką decyzją, która przeszkadzałaby w funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Szczyt nieformalny nie podejmuje żadnych decyzji, jest to burza mózgów - powiedział polityk PiS.

Tymczasem, jak podaje RMF FM, najprawdopodobniej to Czesi będą reprezentować Polskę podczas szczytu unijnych przywódców. Powód? Są krajem z naszego regionu, a ponadto sprawują teraz prezydencję w Grupie Wyszehradzkiej, łączącej w sojusz Polskę, Czechy, Węgry i Słowację.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (584)