Wiesław Dębski: to może być początek zmian na lewicy
Oj, dzieje się na lewicy, dzieje. Takie przynajmniej można ostatnio odnieść wrażenie. Ledwie Marek Siwiec zdążył opuścić SLD, a już spotkał się z Januszem Palikotem. Trafili przy tym na dołek medialny, więc ustawka świetnie się udała. Nie widziałem jeszcze, by kamery wszystkich prawie telewizji informacyjnych nadawały bezpośrednie transmisje z prywatnego spotkania dwóch osób, w… kawiarni! Dysponując zresztą dostępem do obrazu, ale bez dźwięku! Cóż karuzela się kręci - pisze Wiesław Dębski w felietonie dla Wirtualnej Polski.
Oczywiście ruchu Siwca nie lekceważę. To może być początek zmian na lewicy, a właściwie odpowiedzi na oczekiwanie, że lewica stworzy wreszcie alternatywę dla unieruchomionych w potężnym uścisku nienawiści PO i PiS. Jeśli ludzie, mogący na to oczekiwanie odpowiedzieć zmądrzeją, może zdołają przełamać tę zaklętą od 2005 roku granicę 8-12 proc. poparcia. Wiem, że trwają poszukiwania, że toczą się dyskusje (np. w SLD i u Aleksandra Kwaśniewskiego).
Na razie rację ma Siwiec, gdy w radiu Zet mówi: "SLD rok po dotkliwej porażce (…) jest w miejscu, gdzie byliśmy rok temu, mamy około 8 proc. Partia pod kierownictwem Leszka Millera jest przewidywalna, sterowalna, jest lepiej akceptowana niż było to po wyborach pod przewodnictwem Napieralskiego, ale wynik jest niestety ten sam".
Palikot i jego Ruch też stoją w miejscu. A właściwie ślizgają się od pewnego czasu po progu wyborczym. Do tego dochodzi grupa ludzi, których bądź z SLD wypchnięto, bądź nie chciano z ich wiedzy i doświadczenia korzystać. W sumie jest to zbiór rozszerzający krąg wyborczy. Gdyby zebrać to wszystko pod jednym sztandarem, gdyby na początek pójść razem do wyborów europejskich, to lewica może wreszcie wyjść z politycznego prawie niebytu.
Ale, ale.. Lekko się tak mówi. Natychmiast jednak pojawiają się problemy. Wskazują na nie pierwsze reakcje po ogłoszeniu decyzji Siwca. Już zaczęto się zastanawiać, czy potencjalny lider (patron, mentor) Aleksander Kwaśniewski ma prawo nazywać siebie lewicą, czy nie? Czy Siwiec zdradził? Czy można z nim jeszcze rozmawiać? Leszek Miller pospieszył zapewnić, że dla europosła miejsca na ewentualnych wspólnych listach nie będzie! Głupota? Oczywiście, że tak!
Ale problemem jest także próba "zawłaszczenia Siwca" przez Palikota – czyli przeniesienia akcentu z tworzenia czegoś szerszego niż dwie partie sejmowe, na ideę poszerzania Ruchu Palikota. To oczywiście nie przyniesie sukcesu.
I przeszkoda kolejna. Mam od dawna wrażenie, że dla wielu polityków – nie tylko przecież lewicy – najważniejsze jest by załapać się na mandat poselski. Oni z otwartymi ramionami przyjmą te swoje 8-12 proc., bo przecież kto powinien, ten znajdzie się na Wiejskiej. A że ciągłe, latami, siedzenie na owych 8 procentach nic nowego do polityki nie wnosi, to cóż z tego? Tacy ludzie nowych rozwiązań nie będą szukać. Zbytnie to dla nich ryzyko!
Wreszcie sprawa ostatnia. Napisałem wyżej o wspólnym sztandarze, pod którym może zebrać się część przynajmniej lewicy. Ale czy w debatach ostatnich dni ktokolwiek zastanawiał się, co na tym sztandarze umieścić? Jakie hasła? Do kogo skierowane? A nawet, jaki kolor ma mieć sztandar? Bez odpowiedzi na te pytania trudno będzie uprawiać jakąkolwiek politykę. Nie wierzycie? To spójrzcie: w sejmie toczy się właśnie debata o budżecie państwa na przyszły rok, podobno bardzo dla nas trudny. Ale niewiele wiemy, co o tym budżecie ma do powiedzenia RP i SLD (poza żenującym happeningiem, gdy RP rzucił na stół prawie 6 tys. poprawek do budżetu). Przecież to są żarty a nie polityka!
Z rzadka słyszymy głos lewicy w kwestiach ochrony zdrowia, okradania z pieniędzy funduszu aktywizacji bezrobotnych, pomocy dla ludzi, których dotkną zmiany emerytalne. W Tychach, w fabryce Fiata, 1500 osób pójdzie na bruk i też cisza! I można tę listę ciągnąć w nieskończoność. Wszystko dlatego, że Ruch Palikota i SLD mają problem z własną tożsamością, czyli właśnie z tym, co należy umieścić na sztandarach i o co, w pierwszej kolejności, walczyć…
Kiedyś Kwaśniewski powiedział do działaczy lewicy: więcej wizji, mniej telewizji. Telewizji jest rzeczywiście mniej, bo i obie partie malutkie. Ale wizji, jak nie było, tak nie ma… Czy to się zmieni?
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski