Wiesław Dębski: oto przyczyny porażki SLD
Czy ktoś może mi powiedzieć dlaczego cała Polska nagle pochyla się z troską nad Państwową Komisją Wyborczą? Czemu nieudacznicy z Wiejskiej chcą nagle odwoływać wszystkich członków tej komisji? Tak, jakby nikomu z nich nigdy nie zawiesił się komputer.
Może chodzi im o to, by za wiele nie gadać o najważniejszym - przyczynach porażki PO czy klęski SLD. Członkowie PKW znaleźli się pod ręką. Więc huzia na Józia. Kijem po oczach. I, jak zwykle, politycy gadają głupoty (odwołać całą komisję). Tym swoistym parlamentarnym językiem (leśne dziadki, starcy z PKW). Śmiechu warte… - pisze Wiesław Dębski w felietonie dla WP.PL.
18.11.2014 12:56
Ja się na informatyce znam średnio, więc czym prędzej uciekam do tego, co mi na sercu leży. Czyli do porażki lewicy. Chociaż, może się mylę, już bowiem słyszę głosy, że SLD (część umownej lewicy) odniósł jednak sukces nie lada: na lewo od nich nie ma już nic.
Aby więc rozwiać wszelkie wątpliwości, powiem szczerze: wynik Sojuszu w wyborach do sejmików wojewódzkich (8,8 proc.) to porażka gigantyczna. Przed czterema laty było bowiem ponad 15 proc. A i tak zapanował w szeregach smuteczek. Przed trzema laty porażka była jeszcze większa: nieco ponad 8 proc. Leszek Miller nazwał to straszną katastrofą!!! Poleciała więc głowa Grzegorza Napieralskiego. Jego miejsce zajął - namaszczony przez "piękne anioły" - Miller. Z zadaniem przełamania złej passy. I przełamał!!! W wyborach europejskich jego partia uzyskała nieco ponad… 9 proc. głosów. Odtrąbiono więc gigantyczny sukces. Trzecie miejsce, pierwsze na lewicy itd… Serio…
A teraz poważnie. Skąd ten ciąg przegranych? Z buty, przede wszystkim. Ani razu nie zastanowiono się: dlaczego przegrywają. Lekceważono wszelkie sygnały ostrzegawcze. Z sondaży wybierano te, które były najbardziej korzystne. Tuż przed wyborami Włodzimierz Czarzasty pysznił się, że jego ugrupowanie ma 14 proc. poparcia. Ha, ha, ha…
Nie chciał się też Sojusz łączyć z resztą lewicy. Panowała dość powszechna zasada: my możemy mieć te swoje 8 proc., byle na lewo od nas nie było już nic. Ani Twojego Ruchu, ani Zielonych, ani Ikonowicza, ani ruchów miejskich. Próby połączenia sił, traktowane były wśród eseldowskich baronów, jako próby odebrania im i ich ludziom miejsc na listach wyborczych.
Sojusz nie bardzo też wie dokąd zmierza, czy - inaczej mówiąc - dlaczego zawraca nam głowę. Ma wprawdzie program (nawet kilka), ale nic z niego nie wynika dla partyjnej praktyki. Może dlatego, że sam szef partii nie bardzo wie, jakiej lewicowości jest wierny. Gdy na moment wyleciał z SLD na swym blogu obśmiewał konstytucję programową Sojuszu i działaczy, którzy nie chcą zrozumieć, że "nie warto wadzić się z rynkiem, bo ostatecznie to on właśnie ma rację". I proponował podatek liniowy!!!
Ale już jako szef SLD tak pisał o niewidzialnej ręce rynku: "Ta ręka jest nie tylko niewidzialna - ona najczęściej jest po prostu ślepa - ślepa na ludzką krzywdę i nieprawości prowadzące do wykluczenia społecznego i ekonomicznego."
Nic więc dziwnego, że SLD w sprawie na przykład OFE był za, a nawet przeciw. Najpierw ostro Fundusze krytykował później zaś zagłosował przeciwko zmianie w tym systemie. Był przeciw podniesieniu wieku emerytalnego, w zamian proponując, by o przechodzeniu na emeryturę decydował tylko staż pracy. Trudno to zaakceptować ludziom zatrudnionym na umowach śmieciowych, którym ta propozycja grozi, że przejdą w stan spoczynku grubo po siedemdziesiątce.
Z jednej strony SLD chwali się związkami ze związkami (zawodowymi), chodzi z OPZZ pod rękę w pochodach majowych, a z drugiej na oficjalnym portalu partyjnym można było przeczytać słowa młodego działacza: "Właśnie jakaś hołota związkowa powiedziała: jeśli nie dostaniemy tego co chcemy ZABLOKUJEMY cały kraj, wszystkie drogi i autostrady ... (…) Ja mówię nie! NIE POPIERAM HOŁOTY ZWIĄZKOWEJ!".
Tę wyliczankę można ciągnąć. To dlatego nie ma miejsca dla lewicy (?) w kraju, w którym, wg Eurostatu, 17 proc. ludzi żyje w biedzie. W kraju, w którym (wg OECD) na dzieci wydaje się najmniej spośród wszystkich państw członkowskich tej organizacji. W kraju, którego mieszkańcom praca zajmuje najwięcej godzin wśród państw UE. A zyski sektora bankowego wyniosły w latach kryzysu 77 mld. zł.
I tu jest, szanowni państwo z lewicy, pies pogrzebany. Macie jeszcze 11 miesięcy…
Specjalnie dla WP.PL Wiesław Dębski