PublicystykaWiesław Dębski: na lepszą zmianę trzeba będzie czekać cztery lata

Wiesław Dębski: na lepszą zmianę trzeba będzie czekać cztery lata

Mam dla państwa złą wiadomość: lepiej nie będzie, na lepszą zmianę trzeba będzie czekać cztery lata! Pewne jaskółki się jednak pojawiły: spadające notowania PiS świadczą chyba, że ta część elektoratu, która uwierzyła w dobrą zmianę, w siłę charakteru Andrzeja Dudy (jako prezydenta, ale i doktora prawa) i w samodzielność Beaty Szydło, zaczyna rozumieć, że została wystawiona do wiatru. I że oddała głos na zmianę fatalną - pisze Wiesław Dębski dla Wirtualnej Polski. Felietonista podsumowuje 2015 rok i przewiduje, jaki będzie rok 2016. Wkrótce w Opiniach WP kolejne podsumowania minionych 12 miesięcy.

Wiesław Dębski: na lepszą zmianę trzeba będzie czekać cztery lata
Źródło zdjęć: © Eastnews | Jan Bielecki
Wiesław Dębski

"Bomba w górę, proszę państwa, bomba w górę! Ten się śmieje, tamten oko ma ponure" - śpiewał kiedyś Jarema Stępowski. W polskiej polityce emocje były w tym roku nie mniejsze niż na Służewcu. Choć gonitwa zaczynała się ślamazarnie. W styczniu sondaże prezydenckie faworyta upatrywały w Bronisławie Komorowskim (52-65 proc.). Na debiutanta Andrzeja Dudę mało kto jeszcze stawiał (12-25 proc.). W sondażach partyjnych był błogi spokój: PO i PiS szły łeb w łeb. Jeszcze w kwietniu zastanawiano się, czy Komorowski wygra w I turze, choć obaj panowie znacznie się do siebie zbliżyli.

I nagle coś pękło, tuż przed wyborami, które zakończyły się porażką dotychczasowego prezydenta. Później już pooooszło... Cóż się takiego stało na przełomie kwietnia i maja? Uśpiona latami niepodzielnych rządów Platforma Obywatelska popadła w rutynę i samozadowolenie. Oni przecież zawsze mieli rację, rozdawali stanowiska, wymieniali ministrów i prezesów, jak się Donaldowi podobało. Wygrali kolejne osiem kampanii wyborczych. Oni wreszcie stworzyli Zieloną Wyspę na wzburzonych wodach kryzysowego oceanu, za co chwalono ich w Unii Europejskiej i nie tylko. Przy takich sukcesach można się było poświęcić zajadaniu ośmiorniczek, paleniu cygarek i popijaniu winka.

Naprawdę w głowach mogło się zakręcić. Czasem takie zakręcenie owocuje poważniejszą refleksją nad przyszłością, częściej jednak lekceważeniem maluczkich i totalną arogancją władzy. Z tym mieliśmy do czynienia w Polsce. Można godzinami wymieniać przykłady, ja się jednak powołam na jeden: gdy w Sejmie dyskutowano o podwyższeniu wieku przechodzenia na emeryturę, bardzo dobre przemówienie wygłosił szef Solidarności Piotr Duda. A premier Tusk, zamiast złapać okazję i szukać porozumienia, wolał szefa związkowców potraktować jak smarkacza. I wszelkie możliwości dialogu legły w gruzach.

Tę platformerską butę widać było także w czasie wyborów prezydenckich. Tak bardzo uwierzyli, że walka idzie o zwycięstwo w I turze, że gdy okazało się, iż jest to tylko mrzonka, partyjni i prezydenccy działacze nie znaleźli w sobie dosyć siły, by ratować to, co tylko się jeszcze dało. I polegli w maju, i polegli w październiku.

Równolegle jednak mieliśmy do czynienia ze strategią wielkiej ściemy. PiS w porę dostrzegło swoją szansę i wykonało kampanię-marzenie. Najpierw zdyskredytowano Komorowskiego i Platformę. Narzędzia zastosowano niezbyt wyszukane. Obciachowy prezydent, agent WSI, cham i prostak, Komoruski z Budy Ruskiej - tak traktowało głowę państwa PiS i zaprzyjaźnione okolice.

Do głównego boju wysłano polityków z głębokiej rezerwy, zasobu kadrowego, jak to oni nazywają. Młody, energiczny, sympatyczny, doktor Andrzej Duda i mało znana Beata Szydło przynieśli ze sobą wór prezentów: 500 zł na drugie i następne dzieci, 8 tys. zł wolnych od podatku, obniżenie wieku emerytalnego i inne bonusy. Miło było, prawda? Szydło i Duda przekonali sporą część wyborców, że PiS się zmienia, że idzie nowe, a stare, brzydkie kończy swój polityczny żywot. Wielu pomyślało sobie zapewne, że wokół tej dwójki powstanie w PiS nowa ekipa, mająca szanse na wygrywanie kolejnych wyborów.

Ale to była tylko wspomniana wyżej wielka ściema. Ledwie wyborcze potyczki się zakończyły, a już do pierwszego szeregu wrócili ci, którzy wcześniej "zaginęli". Słynni trzej królowie KMB: Kaczyński, Macierewicz, Błaszczak - z tym czwartym (Ziobrą) na dokładkę. I PiS znów pokazuje nam tę znaną od lat twarzyczkę. Wojna z Trybunałem Konstytucyjnym, skok na służby specjalne, szybka wymiana kadr w spółkach Skarbu Państwa, atak chłopców z MON, przy wsparciu Żandarmerii Wojskowej, na instytucję NATO w Warszawie. A także super specjalny Pakt Demokratyczny dla opozycji, wielce obiecujący w słowach, w praktyce zaś oznaczający pozbawianie jej głosu, siłowe głosowania, przepychanie ustaw bez jakiejkolwiek wymaganej prawem konsultacji (np. tej likwidującej Służbę Cywilną). I oczywiście totalna pogarda dla prawa. Bo, jak wiadomo, prawo prawem, ale racja musi być po naszej stronie. I będzie, a kto nie uwierzy, to dostanie po dupie.

Na takim tle musimy snuć przewidywania na rok przyszły. Mam dla państwa złą wiadomość: lepiej nie będzie, na lepszą zmianę trzeba będzie czekać cztery lata! Pewne jaskółki się jednak pojawiły: spadające notowania PiS świadczą chyba, że ta część elektoratu, która uwierzyła w dobrą zmianę, w siłę charakteru Andrzeja Dudy (jako prezydenta, ale i doktora prawa) i w samodzielność Beaty Szydło, zaczyna rozumieć, że została wystawiona do wiatru. I że oddała głos na zmianę fatalną.

Na koniec chciałbym przyznać kilka wyróżnień:

* Super elegant roku: Andrzej Duda za specjalny stosunek do kobiet. Z jakichś powodów obawiał się spotkać z szefową polskiego rządu (Ewą Kopacz), by skonsultować najważniejsze dla kraju sprawy. Z tych samych powodów godził się, by to panowie KMB uzgadniali z nim skład rządu, a przyszłej premier (Beacie Szydło) został on przedstawiony do wiadomości.

* Rozczarowanie roku: także Andrzej Duda - prezydent PiS. I wszystko jasne.

* Zawołanie roku: "zrobimy to, damy radę, Andrzej Duda - to się uda". Wiemy już, że rady nie dają i że się nie udaje. Prezenty z wyborczego wora nadal w tym worze pozostają.

* Wygłup roku: Leszek Miller i jego kandydatka na urząd prezydenta (Magdalena Ogórek). Lewicowy lud nie głupi, żarciku nie kupił i wystawił SLD poza mury parlamentarne.

* Bon mot roku: Donald Tusk (w tygodniku "Polityka"): "Moi polityczni oponenci już chyba wszystko powiedzieli, co mi zrobią, jak mnie złapią". Dopowiedziała pani rzeczniczka rządu, zapowiadając postawienie byłego premiera przed Trybunałem Stanu.

* Najbardziej rozsądne decyzje roku: ratyfikacja konwencji o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i ustawa o in vitro.

* Sukcesy roku: Oscar dla "Idy" oraz awans piłkarzy na Euro 2016.

* Odkrycia roku: Komitet Obrony Demokracji i .Nowoczesna Ryszarda Petru, ze szczególnym uwzględnieniem pań - posłanek z tej partii, żywego dowodu na to, że warto walczyć o większy udział kobiet w polityce.

* Zaskoczenie roku: 50 tys. uczestników marszu w obronie wolności z 12 grudnia i kolejnych dziesiątek tysięcy z manifestacji 19 grudnia.

* Niewiadoma roku: Partia Razem.

I to by było na tyle. Proszę się trzymać, bo kolejny rok może być ciężki.

Wiesław Dębski dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2499)