Wiesław Dębski dla WP.PL: Mocne słowa Kopacz. Tusk się zdziwił i uniósł brwi
- Donald, to ja stoję na czele rządu, nowego polskiego rządu i biorę za ten rząd pełną odpowiedzialność – to były chyba najważniejsze słowa w środowym expose premier Ewy Kopacz. Sam Tusk był chyba nieco zdziwiony, lekko uniósł brew i nawet cień uśmiechu nie pojawił się na jego ustach - stwierdza Wiesław Dębski w felietonie dla Wirtualnej Polski.
01.10.2014 | aktual.: 01.10.2014 13:25
Przeczytaj wcześniejsze felietony Wiesława Dębskiego
Dlaczego były to słowa ważne? Wiele osób bowiem podejrzewało, że pani premier będzie malowaną lalą, której rządowa drużyna piłkarska zechce podpowiadać, co jej wolno, a czego nie, że to Tusk będzie wysługiwał się słabą kobietą, że to on będzie rozdawał rządowe posady i nie tylko.
Kobieta chyba jednak nie jest taka słaba, jak się wielu – również niżej podpisanemu – wydawało. Świadczy o tym nie tylko „to ja stoję na czele rządu”, nie tylko zdecydowany ton, jakim przedstawiała swoje plany i obietnice, ale i wcześniej ogłoszony skład jej gabinetu. Warszawskie wiewiórki szepczą, że powrót Schetyny to pomysł autorski Ewy Kopacz. A i innych kilka rozwiązań personalnych mogło być dla jej kolegów sporym zaskoczeniem (choć może niekoniecznie dla prezydenta Bronisława Komorowskiego)
. W tej części była prawdziwym premierem. Mogła jednak uczynić coś jeszcze: zaapelować mianowicie o przerwanie wojny tuskowo-kaczyńskiej nie tylko do prezesa PiS, ale także do drugiej strony tego niemal zbrojnego konfliktu. Obie bowiem strony mają tu bowiem swoje „zasługi”.
Samo expose bardzo przypomniało mi podobne wystąpienie Donalda Tuska sprzed siedmiu lat. W obu przypadkach po dobrym początku, odnoszącym się do spraw ogólnych, po wyliczeniu problemów, wskazaniu priorytetów skazani zostaliśmy na nieprzerwaną wyliczankę obietnic, zapowiedzi, drobiazgowych nawet szczegółów. To wtedy, w 2007 roku, mówiono dość powszechnie: nikt ci nie da tyle, ile Tusk ci obieca. Brzmiało to tym częściej, im więcej w czasie swej kadencji premier nam wszystkim obiecywał (a im więcej czasu upływało, tym mniejszy był w tym umiar).
Przypomnijmy sobie jeden choćby, ale najbardziej charakterystyczny przykład. Gdy Donald Tusk wyszedł w Krynicy do dziennikarzy i zdecydowanym głosem zapewnił: w 2011 roku Polska znajdzie się w strefie euro. Minęły już od zapowiadanego terminu trzy lata a euro raczej się od naszego kraju i ambicji wielu z nas oddaliło. W wystąpieniu premier Kopacz podobnych haczyków było sporo – to znaczy takich, gdzie podaje się daty, pieniądze itp. A złośliwcy po określonym czasie mogą krzyczeć: sprawdzam, sprawdzam!
Jeśli szefowa polskiego rządu zapowiada, że w już w przyszłym roku wprowadzony zostanie system e-podatków i swoje sprawy będziemy mogli załatwiać w jednym urzędzie, to każdy chyba słuchacz przypomina sobie wielokrotne zapowiedzi tzw. „jednego okienka”, przy którym mieliśmy rejestrować swoją firmę. Niewiele z tego wyszło, okienek mamy nadal w nadmiarze. A możemy być pewni, że jeszcze przed wyborami parlamentarnymi opozycja będzie pytać: co z zapowiedzią „jednego urzędu”? Albo inny przykład: już w przyszłym roku mamy wycofać ze szkół śmieciową żywność. Potrzebę widzę, powodzenia oczywiście życzę, ale sorry – nie wierzę.
Dlatego myślę, że na przyszłość kolejni premierzy powinni inaczej budować swoje expose: mniej szczegółów, więcej wizji, pomysłów, priorytetów. To jest ten moment, w którym polityk może porwać szeroką publiczność, ale nie porwie jej kolejnymi kupkami pieniędzy. W obietnice Polacy – mam wrażenie – już nie wierzą.
Ja tu sobie oczywiście trochę marudzę, ale opozycja nie będzie dla pani premier taka łaskawa. I nie przeoczy żadnej okazji, by przypomnieć składane w środę obietnice. Tym bardziej, że nowy rząd ma przed sobą zaledwie 12 miesięcy pracy. To jest perspektywa, w jakiej będzie można Ewę Kopacz i jej ministrów rozliczać. Wszystko inne, co dzisiaj usłyszeliśmy, to była futurologia. Nikt odpowiedzialny nie powie bowiem dzisiaj, kto wygra przyszłoroczne wybory parlamentarne. A jeśli nawet będzie to Platforma Obywatelska, czy pani premier dostanie od kolegów szansę kontynuowania swojej misji. O tym warto pamiętać, oceniając to wszystko, co dzisiaj nam powiedziano.
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski