Wielu Kolumbijczyków chce, by prezydentem został trener drużyny piłkarskiej
Czy piłka nożna może mieć wpływ na politykę? W żyjącej futbolem Ameryce Łacińskiej na pewno, co zresztą dawno już opisał Ryszard Kapuściński w swej książce “Futbolowa wojna”. Tym razem do wojny na szczęście nie doszło, ale trwający obecnie piłkarski Mundial, wywarł jednak pewien wpływ na wczorajsze wybory prezydenckie w Kolumbii.
16.06.2014 | aktual.: 16.06.2014 13:52
W całym kraju, świętowali w Kolumbijczycy swe sobotnie mundialowe zwycięstwo 3-0 nad Grecją. Radość była tym większa, że jest to pierwszy po aż 16 latach przerwy - udział kolumbijskiej reprezentacji w finałowej fazie piłkarskich Mistrzostw Świata. I jak się okazuje ta futbolowa gorączka przeniosła się do wyborczych lokali.
Aż 400 tysięcy Kolumbijczyków we wczorajszych wyborach prezydenckich oddało nieważne głosy. I - jak ujawniły okręgowe komisje wyborcze - w bardzo wielu przypadkach głosujący skreślali nazwiska oficjalnych kandydatów i ręcznie dopisywali: "Pekerman Presidente"! Ów Jose Pekerman to oczywiście selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Kolumbii i ojciec jej mundialowej kwalifikacji.
Ale mimo tego niespodziewanego wyborczego poparcia, wielkiej politycznej kariery w Kolumbii on nie zrobi. Pekerman jest bowiem Argentyńczykiem. Chociaż kto wie? Prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos, wybrany wczoraj na drugą kadencję, wynagrodził już jego selekcjonerskie sukcesy, nadając mu obywatelstwo tego kraju.