ŚwiatWielotysięczny protest przeciwko pobiciu pomocy domowej w Hongkongu

Wielotysięczny protest przeciwko pobiciu pomocy domowej w Hongkongu

Tysiące ludzi uczestniczyły w Hongkongu w proteście przeciwko brutalnemu pobiciu przez pracodawcę młodej Indonezyjki, zatrudnionej jako pomoc domowa. Sprawa wywołała oburzenie w dawnej brytyjskiej kolonii. Policja podejrzewa sprawcę o tortury.

Wielotysięczny protest przeciwko pobiciu pomocy domowej w Hongkongu
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Jerome Favre

19.01.2014 | aktual.: 19.01.2014 13:24

Znęcanie się przez pracodawców nad kobietami pracującymi jako pomoce domowe w Hongkongu, Singapurze, Tajwanie czy Dubaju to problem znany od dawna. Jednak poważne obrażenia, których doznała 23-letnia Erwiana Sulistyaningsih, po raz kolejny zwróciły uwagę na to, co grozi tym kobietom - pisze agencja Reutera.

- Jesteśmy pracownicami. Nie jesteśmy niewolnicami - wykrzykiwało kilkaset pracujących jako pomoce domowe kobiet, które maszerowały wraz ze swoimi zwolennikami w kierunku siedziby hongkońskich władz.

Niektóre uczestniczki protestu wymachiwały indonezyjskimi flagami, a inne w rękach trzymały drastyczne zdjęcia przedstawiające pobitą 23-latkę.

- Trzeba położyć kres temu współczesnemu niewolnictwu - powiedziała 32-letnia Ila Hasan, która pochodzi z indonezyjskiej wyspy Jawa. - Ten pracodawca był nieludzki. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca - dodała.

W Hongkongu, który od 1997 roku znowu jest pod zwierzchnictwem Chin, jako pomoce domowe pracuje ok. 300 tys. kobiet, głównie z Filipin i Indonezji.

Choć przypadki takie jak ten Erwiany są rzadkością, to hongkońskie przepisy dotyczące pracowników napływowych sprawiają, że kobiety niechętnie zgłaszają policji nadużycia. Boją się, że stracą źródło dochodów i zostaną deportowane, jeśli szybko nie znajdą nowej pracy.

Hongkońska policja i urząd pracy prowadzą obecnie śledztwo w sprawie pobicia Erwiany. W poniedziałek zostanie ona przesłuchana - poinformowała Eni Lestari, która jest szefową organizacji o nazwie Międzynarodowy Sojusz Migrantów.

Na policję zgłosiła się też druga kobieta, Susi, która twierdzi, że była nękana przez tego samego pracodawcę co Erwiana.

Na razie obywatelowi Hongkongu nie postawiono zarzutów. Miał grozić Erwianie, że zabije ją i jej rodzinę, jeśli ujawni sprawę.

23-letnia Indonezyjka, która opuściła Hongkong na początku stycznia, przebywa teraz w szpitalu na Jawie. Erwiana doznała rozległych obrażeń, ale jej stan się stabilizuje. Nadal ma jednak problemy z porozumiewaniem się i jest słaba - poinformował rzecznik kliniki, do której trafiła kobieta.

Według lokalnych mediów 23-letnia miała m.in. rany kłute i oparzenia. Była bita kilka razy dziennie. Podczas ośmiu miesięcy, które spędziła u pracodawcy, nie dostała ani jednego wolnego dnia. Nie otrzymywała też wypłaty.

Organizacje broniące praw człowieka domagają się od hongkońskich władz przeglądu polityki dotyczącej pracowników napływowych i rozwiązania takich kwestii jak wygórowane ceny za usługi agencji pracy. Chcą zmian w tzw. zasadzie dwóch tygodni, zgodnie z którą pomoce domowe muszą opuścić Hongkong w ciągu 14 dni od utraty pracy. Organizacje uważają też, że konieczne jest zniesienie przepisów, które wymagają od zatrudnionych kobiet, aby mieszkały z pracodawcami.

"Przypadek Erwiany nie jest odosobniony" - powiedziała Lestari. Do jej organizacji miesięcznie zgłasza się od czterech do sześciu nękanych kobiet, które pracują w byłej brytyjskiej kolonii.

"Jedyna różnica polega na tym, że byliśmy w stanie poinformować o tym przypadku opinię publiczną i media oraz wywrzeć presję na policję" - dodała.

Według organizatorów w niedzielnym proteście uczestniczyło 5 tys. osób. Policja podała z kolei, że na ulice wyszło 2 tys. osób.(PAP)

jhp/ gma/

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)