Wielkie żarcie w markecie
Klienci hipermarketów wyjadają winogrona,
chipsy i batony. Pracownicy sklepów są wobec nich bezradni -
stwierdza "Głos Szczeciński".
29.10.2005 | aktual.: 29.10.2005 08:43
- To przeważnie są ludzie młodzi - mówi ochroniarz, który pracował w różnych sklepach spożywczych i hipermarketach w Szczecinie i Stargardzie Szczecińskim. - Najczęściej tłumaczą się potem, że zapomnieli zapłacić, wyleciało im z głowy, albo że mieli jedzenie ze sobą jak wchodzili do sklepu, ale zapomnieli zgłosić.
Zdarzają się sytuacje, że wchodzą z napoczętą butelką jakiegoś napoju, w sklepie wypijają do końca, biorą z półki następną, wypijają część i wychodzą jak ze swoją.
W hipermarketach Tesco w całej Polsce ginie miesięcznie 1,5 tony żywności. To robota tzw. podjadaczy.
- Obliczyliśmy, że w miesiącu znika u nas w ten sposób tygodniowa dostawa winogron - mówi Agnieszka Suszko, rzecznik prasowy Tesco. Najchętniej znika towar wystawiany luzem i dosyć mały, a więc słodycze i owoce. Jednak wyżeracz potrafi także zjeść bagietkę, otworzyć słoik z dżemem lub ogórkami. Wypija soki w zakręcanych butelkach lub kartonikach ze słomką albo puszkowane piwo. Agnieszka Suszko przyznaje, że walka z wyjadaczami to duży problem. - Trudno zwrócić uwagę, gdy ktoś podjada. Może być przecież głodny lub spragniony i mieć zamiar zapłacić za to, co zjadł - mówi rzecznik Tesco.- Zwracamy więc tylko grzecznie uwagę, że niektóre produkty nie są przeznaczone do degustacji.
- Nie jest tak, że kradną ludzie głodni - mówi Damian Ponczek, rzecznik z Geant Polska. - Wiele osób podjeżdża pod nasze sklepy samochodami. Ci ludzie są dobrze ubrani. (PAP)