Wielkie manewry
Nie pierwszy raz okazuje się, że premier jest mistrzem wojny manewrowej. Tricki którymi zaimponował w ostatnich dniach można by uznać za znane i banalne gdyby nie to, że są proste, nadzwyczaj skuteczne i w sumie można było się ich spodziewać. Opozycja - jak zwykle rozbita - niewiele zrobiła by tę batalię wygrać i to też żadna nowość. Bo jak wiadomo od początku istnienia III RP opozycja z prawej strony sali umie tylko krzyczeć i rozbijać (się).
14.06.2003 | aktual.: 16.06.2003 12:40
W przeddzień referendum chmura na czole premiera świadczyła o niepokoju spowodowanym możliwością zaistnienia niskiej frekwencji skutkującej uznaniem referendum za nieważne. Post factum prezydent stwierdził, że wówczas przemówienie zacząłby od słów: chcieliśmy dobrze a wyszło jak zawsze... Pierwszą osobą którą by wskazał jako odpowiedzialną za ten stan rzeczy byłby niewątpliwie premier. Pojawiłyby się zarzuty o źle przeprowadzonej kampanii referendalnej, marnotrawieniu czasu na kurczowe trzymanie się władzy, etc., etc. Stało się inaczej i teraz wiemy, że kampanię rząd przeprowadził prawidłowo, nie szczędząc zresztą wysiłków. Aby uniknąć nieuchronnego, zdecydowano o dwudniowym referendum co jest w naszym kraju niecodziennym wydarzeniem. Minister finansów stwierdził, że pieniążki się znajdą i słowo stało się ciałem ale minister już się ze swoich słów nie rozliczy, gdyż pospieszył do swoich badań naukowych.
Mimo fermentu wśród własnych żołnierzy i skazania dwóch oficerów na banicję, wyjścia z okrążenia premier dokonał znakomitego. Wymienił marszałka polnego, przeniósł ciężar dowodzenia na innego - czyniąc go jednocześnie szefem sztabu, obłaskawił obrażonego - silącego się na neutralność w tej wojnie - cesarza i w końcu pokonał zdemoralizowane oddziały przeciwnika. Tak wzmocniony ponownie uciszy wewnętrzne swary i niewątpliwie przygotuje kontratak. Bardzo chytrze, bardzo...
Niestety, tak powyższe wywody jak i meandry sprawowania władzy zainteresują głównie polityków, kandydatów na polityków i politykierów. Obywatela tej samej III RP zdecydowanie bardziej interesuje: o ile wzrosną ceny, w jaki sposób ukryje się wzrastające bezrobocie, od kiedy obetną ulgi podatkowe i dlaczego ci co biją nie siedzą, a ci co siedzieli leżą, bo wstać nie mogą. Dlaczego lekarze ich nie leczą i pielęgniarki nie opatrują, to już wiemy – stoją przed ministerstwem zdrowia czekając na swoje pieniądze. I słusznie, bowiem w świetle prawa pracy za wykonaną pracę należy się wynagrodzenie. Tylko co z tymi co leżą? Nie wstaną?