Wielkanocny przekładaniec
Tradycje wielkanocne muszą przetrwać. Trzeba je przekazywać następnym pokoleniom i pielęgnować - uważają członkinie Chrzanowskiego Stowarzyszenia Folklorystycznego. To one opowiadały o zwyczajach kultywowanych w Wielkim Tygodniu, tłumaczyły, jak się robi palmy i stroiki. Pomagały też mieszkańcom Chrzanowa w ich wykonaniu.
"Wielkanocny przekładaniec" zorganizowany przez Miejski Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji w Chrzanowie cieszył się dużym zainteresowaniem mieszkańców. Można było posłuchać pieśni wielkanocnych w wykonaniu Kół Gospodyń Wiejskich z Balina, Luszowic, Pogorzyc i Płazy. Panie opowiadały też o zwyczajach, które pamiętają z dzieciństwa. Wystąpiły "Puchero" z Wiśniowej. Te drugie bardzo się spodobały widzom, zwłaszcza najmłodszym.
To wielka atrakcja dla dzieci. Palmy ich tak bardzo nie interesują, jak przebierańcy, którzy wszystkich zaczepiają. Moja córka wie, że są przebrani, więc się ich nie boi - mówi Anna Cięciwa, która przyszła na chrzanowski Rynek z czteroletnią córeczką Wiktorią.
Można było kupić dekoracje świąteczne oraz wziąć udział w konkursie palm. Były wśród nich zarówno kilkudziesięciocentymetrowe, jak i kilkumetrowe. Z czego się je robi? To zależy od inwencji autora. Tradycyjna palma powinna być wykonana z gałązek cisu, świerku, jodły, jałowca, a także z trzciny palmowej, ponieważ ludzie witali nią Pana Jezusa w Jerozolimie. W związku z tym, że u nas nie można kupić palm, wykorzystujemy nasze rodzime drzewa. Koniecznie muszą być bazie. Gdy z gałązek odpadną tzw. kotki, pojawią się zielone listki. Odradzające się gałęzie to symbol, że Pan Jezus zmartwychwstanie - opowiada Alina Jamrozik z KGW w Balinie.
O zwyczajach kultywowanych od najmłodszych lat opowiadał też Józef Broda, gawędziarz ludowy. Zagrał na trombicie. Po poświęceniu palm trzeba zjeść jedną bazię, by przez cały rok mieć zdrowy żołądek. Jak będzie się miało zdrowe ciało, to będzie też zdrowa dusza - powiedział "GK" Józef Broda.