Wielka operacja przeciwko rebeliantom w Bagdadzie
W Bagdadzie rozpoczęła się wielka operacja, wymierzona przeciwko rebeliantom, działającym w irackiej stolicy.
W niektórych dzielnicach Bagdadu ustanowiono dodatkowe posterunki wojska - podaje agencja Reutera. Zauważa jednak, że brak bardziej widocznych oznak umocnienia sił w najbardziej niebezpiecznych sunnickich dzielnicach jak Dora czy Adhamija.
W ramach operacji - ogłoszonej przez premiera Nuriego al-Malikiego - władze irackie zapowiedziały rozmieszczenie w stolicy około 40 tysięcy żołnierzy i policjantów. Celem ma być przywrócenie bezpieczeństwa w mieście, gdzie dochodzi codziennie do krwawych ataków.
W operacji uczestniczą też siły amerykańskie.
W ramach akcji przedłużono godzinę policyjną w Bagdadzie - ma ona obowiązywać od godziny 20.30 (a nie od 23.00 jak dotychczas) do 6.00 rano.
Maliki ogłosił w końcu maja, że ma plan rozprawienia się z rebeliantami, terrorystami i bojówkarzami w 6-milionowym Bagdadzie, który bardziej niż jakiekolwiek inne miasto Iraku cierpi wskutek fali samobójczych zamachów bombowych, eksplozji przydrożnych bomb pułapek i skrytobójczych mordów dokonywanych przez fanatyków sunnickich i szyickich.
Plan przewiduje też wzmożoną kontrolę pojazdów na drogach prowadzących z i do stolicy, zakaz noszenia broni.
Obławy i akcje zbrojne wymierzone w rebeliantów mają być przeprowadzane "z całą bezwzględnością". Nie okażemy litości tym, którzy nie mają litości dla naszych obywateli - zapowiadał Maliki.
Ocenia się, że rozpoczęta operacja jest największą tego rodzaju akcją w Bagdadzie od czerwca 2004 roku, kiedy USA przekazały suwerenną władzę rządowi irackiemu.
Wielka wspólna iracko-amerykańska akcja rozpoczęła się w kilkanaście godzin po wyjeździe z Bagdadu prezydenta USA George'a W. Busha, którego kilkugodzinna wizyta była wyrazem wsparcia dla działań nowego rządu Iraku.