PublicystykaWielka Brytania. Cztery wnioski po wyborach. Ciężkie czasy dla Polaków

Wielka Brytania. Cztery wnioski po wyborach. Ciężkie czasy dla Polaków

Po zwycięstwie Borisa Johnsona w brytyjskich wyborach, brexit jest już tylko kwestią czasu. Polakom w Wielkiej Brytanii będzie teraz trudniej.

Wielka Brytania. Cztery wnioski po wyborach. Ciężkie czasy dla Polaków
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | VICKIE FLORES
Oskar Górzyński

Wybory w Wielkiej Brytanii zakończyły się politycznym trzęsieniem ziemi. Największe od prawie czterdziestu lat zwycięstwo konserwatystów. Największa od ponad 30 lat porażka Partii Pracy. Żelazne dotąd bastiony lewicy - tzw. "czerwony mur" - zostały zdobyte przez prawicę, a Szkocja jest całkowicie zdominowana przez separatystów. Co to wszystko oznacza?

  • Wielka Brytania niemal na pewno wyjdzie z UE
  • Nadchodzą ciężkie czasy dla imigrantów
  • Zjednoczone Królestwo zmierza w stronę dezintegracji
  • Kampania oparta na kłamstwach była skuteczna

Koniec nadziei na powstrzymanie brexitu

Najbardziej oczywisty wniosek jest jeden: Wielka Brytania wyjdzie z Unii Europejskiej i najpewniej zrobi to przed wyznaczoną datą stycznia 2020. Wybory miały być referendum nad brexitem. I w pewnym sensie było, ale jego wyniki pokazują perwersję brytyjskiego systemu wyborczego. Choć partie przeciwne wyjściu z UE bądź obiecujące ponowne referendum (Partia Pracy) zdobyły łącznie 52 proc. głosów, dzięki jednomandatowym okręgom wyborczym ten wynik przełożył się na ich sromotną porażkę.

W rezultacie, z większością sięgającą 40 mandatów, premier Boris Johnson ma całkowicie wolną rękę, by zrealizować taki brexit, jaki sobie wynegocjował. W odróżnieniu od sytuacji sprzed wyborów, nie będzie już zakładnikiem frakcji ultra-eurosceptyków, ani proeuropejskich Torysów. Parlament powinien teraz w łatwy sposób zatwierdzić rozwód z UE.

Ale brew pozorom, nie oznacza to końca brexitowej sagi. Przyjęcie umowy rozwodowej będzie jedynie pierwszym krokiem. Kolejnym - jeszcze trudniejszym dla Londynu - będą negocjacje nad umową handlową. Teoretycznie Wielka Brytania ma czas do końca 2020 roku, kiedy kończy się okres przejściowy. Ale bardzo prawdopodobne, że konieczne będzie przedłużanie tego okresu. Czekają nas więc kolejne brexitowe dramaty, a groźba twardego nie została definitywnie zażegnana.

Imigrantom będzie ciężej

Nie jest przypadkiem, że w zwycięskiej kampanii Torysów antyimigranckie akcenty były jasno podkreślane. Na kilka dni przed wyborami, premier Johnson powiedział wręcz, że mieszkający w Wielkiej Brytanii obywatele UE zbyt długo mogli traktować ją jak własny kraj. Wygrana konserwatystów może dodatkowo ośmielić ksenofobiczne nastroje i pogorszyć atmosferę w kraju.

Wynik wyborów to również dzwonek alarmowy dla Polaków, którzy chcą pozostać na Wyspach. Aby zachowali oni swoje prawa, muszą do końca przyszłego roku złożyć specjalny wniosek o status pozwalający na pozostanie w kraju. Polacy byli dotychczas jedną z grup, którym wysyłanie wniosków szło najsłabiej. Do października, wnioski złożyła mniej niż połowa z prawie miliona polskich imigrantów.

Zdecydowanie ciężej będzie też dla tych, którzy chcieliby się na Wyspy przeprowadzić. Wśród kluczowych obietnic konserwatystów jest wprowadzenie systemu imigracyjnego w stylu australijskim. Wedle jego założeń, wpuszczani będą tylko ci, którzy otrzymają wymaganą liczbę punktów przyznawanych za spełniane kryteria.

Zjednoczone Królestwo może nie przetrwać

Wybory były kolejnym krokiem w stronę dezintegracji Zjednoczonego Królestwa. Obok konserwatystów w Anglii, drugim wygranym wyborów byli szkoccy nacjonaliści ze Szkockiej Partii Narodowej. Separatyści zdobyli 48 z 59 (choć exit poll przewidywał nawet 55 mandatów) w całej Szkocji. A to oznacza jedno: zwolennicy secesji będą dążyć do ponownego referendum, tym razem w zdecydowanie korzystniejszych dla siebie warunkach.

Ale nie tylko w Szkocji doszło do politycznego przełomu. To samo można powiedzieć o Irlandii Północnej, gdzie po raz pierwszy w historii więcej mandatów zdobyły partie reprezentujące katolików (9), niż protestantów (8). Choć w liczbach bezwzględnych wciąż przewagę mają unioniści, zarówno czas, jak i brexit będzie nieuchronnie działał na rzecz zwolenników zjednoczonej Irlandii. Tym bardziej, że według umowy wynegocjowanej przez Borisa Johnsona, Irlandia Północna będzie de facto oddzielona granicą celną od reszty Zjednoczonego Królestwa.

Kłamstwo popłaca

Wybory w Wielkiej Brytanii po raz kolejny pokazały, że prawdomówność ma bardzo ograniczone znaczenie we współczesnej demokracji. Według jednego z obliczeń, premier Johnson - który jako dziennikarz dwukrotnie był wyrzucany z redakcji za zmyślanie - podczas kampanii skłamał ponad 60 razy. Kampania konserwatystów obfitowała w manipulacje, dezinformacje, "fake newsy" i nieczyste zagrania. Podobnie jak w przypadku brexitowego referendum, wszystko to się opłaciło.

To w dużej mierze również wynik słabości opozycji. Partia Pracy szła do wyborów pod wodzą historycznie niepopularnego lidera, na którym ciążą zarzuty o antysemityzm i opinia lewicowego fanatyka. Opozycja nie potrafiła się zjednoczyć i współpracować, aby powstrzymać brexit. W warunkach jednomandatowych okręgów wyborczych, okazało się to dla nich zabójcze.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)