"Wiele zawdzięczamy Niemcom, ale..."
Nie będę się powtarzać i znów komentować rzekomych sensacji zapowiadanych przez IPN. Już sporo było na ten temat. Powtórzę tylko jedno: żądam od IPN dwóch otwartych konferencji prasowych na ten temat z udziałem moim i autorów. Udowodnię im i całemu światu, że ta ich „wielka” tajemnica jest pusta, a książka skończy swój ekscytujący żywot w dniu ukazania się na rynku. Dziś wolę inne tematy, dlatego więcej będzie na temat solidarności na świecie i jej braku. W dniu światowego Dnia Solidarności z Kubą.
21.05.2008 | aktual.: 21.05.2008 14:31
Słowo tylko o książce i jej przewidywanym krótkim żywocie. Tak było z innymi sensacyjnymi – tylko w zapowiedziach - pozycjami. Weźmy pierwszy z brzegu raport o WSI, którego wstydzą się nawet pomysłodawcy, „Strach”, „Donos na Wojtyłę” czy książka ks. Isakowicza-Zaleskiego o księżach i bezpiece. Mało tego, jestem przekonany, że w świetle moich argumentów autorzy będą musieli swoje dzieło przemielić. To tyle. Czekam z niecierpliwością na książkę. Może dowiem się czegoś nowego o sobie... A swoje karty rzucę na stół w odpowiednim momencie.
Wolę więc pisać dziś o sprawach ważniejszych, bo realnych, konkretnych, a nie o wirtualnych. A chcę pokazać jawny brak solidarności, o przekładaniu interesów ekonomicznych nad wartości, o nieładnej wyższości polityki realnej nad polityką romantyczną, wzniosłą. Takim cechami muszę, niestety, opisać w skrócie zachowania naszych zachodnich sąsiadów. Wiele dobrego wydarzyło się na przestrzeni ostatnich, zwłaszcza kilkunastu lat między Polską i Niemcami. Nawet powiem, że wiele im zawdzięczamy, tyle, że nie tak jak przekłamano w jednym niemieckim artykule, że najpierw upadł mur berliński, a potem były zmiany. Kostki domina ustawione były inaczej i zaczynały sie w Polsce, a pierwsza z nich nazywała się Solidarność. Nie mam jednak zamiaru wdawać sie w grę nerwów z piłką nożną w tle. Patrzę na dziś i na jutro, bo historia i tak się obroni. A dziś właśnie widzę brak takiej solidarności w postawach władz Niemiec.
Mówię o tym z żalem. Odwiedził ten kraj Dalajlama. Witany entuzjastycznie, podbił Niemcy. Witany przez wszystkich, oprócz przedstawicieli władz najwyższych. Pani Kanclerz akurat wyjechała daleko, a inni jakoś zniknęli. Ja rozumiem legalizm Niemców – tacy są – Dalajlama nie jest dla nich głową państwa. W takich sytuacjach powinni wykazać się większą wyobraźnią. Ja jako Prezydent RP spotykałem się z Jego Świątobliwością bez najmniejszych wątpliwości. I przy najbliższej okazji też tak uczynię. Bije z tej niemieckiej postawy nie tylko zupełny brak solidarności, politycznej wyobraźni, ale i zwykłej odwagi. Nie chodzi o wiele, a o zwykły gest wobec ciemiężonego narodu.
Nie nawołuję do rewolucji, ale do gestów, do symboli, do solidarności. Tak, jak nie nawołuję do bojkotu olimpiady, a raczej do wyraźnego uczestniczenia w niej, ale z flagą tybetańską. Po tak wielkim i silnym kraju, jakim są Niemcy spodziewałbym się więcej odwagi, otwartości, nawet, jeśli ponieśliby jakieś niewielkie koszty. Stać ich na to! Trzeba mówić, co jest czarne i co białe. Za to kochamy, podziwiamy Chiny, ale to i to powinny zmienić, bo przeczy to prawom ludzkim. Kto ma zabierać głos w takich sprawach, jak nie silne państwa pokroju Niemiec, Francji czy Włoch. Polska? Też, ale razem z innymi, przy ich solidarnym wsparciu. W innym wypadku znów będziemy naiwnie osamotnieni, bo lubimy wychodzić przed szereg. Wtedy rzeczywiście koszty mogą być wielokrotnie wyższe, bo będziemy samotna solidarność w czasach globalnych nie jest łatwa.
Z tych samych powodów tak często mówię o Kubie. Nie nawołuję do rewolucji, ale do solidarności. Bo w niej zaczynać się może rzeczywista zmiana. I o tej solidarności przypominam w Dniu Solidarności z Narodem Kubańskim, dniu poparcia dążeń tego wspaniałego narodu do wolności i praw podstawowych. Dziś Instytut mojego imienia składa petycję do Ambasady Kubańskiej w sprawie uwolnienia więźniów politycznych podpisaną przez młodzież z całej Polski – wpisujcie się z poparciem. Ja popieram.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski