"Większości lekarzy najbliższy jest projekt Gowina"
Najbliższy poglądom większości środowiska lekarskiego jest projekt Jarosława Gowina, który dopuszcza in vitro, ale wprowadza ograniczenia - podkreśla prezydent Stałego Komitetu Lekarzy Europejskich, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, Konstanty Radziwiłł.
22.10.2010 | aktual.: 22.10.2010 07:50
Jakie jest Pana stanowisko w sprawie zapłodnienia pozaustrojowego?
Konstanty Radziwiłł: Stanowisko samorządu lekarskiego, wyrażane w wielu dokumentach, jest bardzo wyraźne, podobnie jak moje osobiste: życie człowieka musi być chronione od samego poczęcia, w związku z tym każdy zarodek zasługuje na pełną ochronę taką, jaka się należy osobie ludzkiej. Z tego wynika cały szereg konsekwencji, jeżeli chodzi o możliwości manipulowania zarodkiem. Z całą pewnością nie wchodzi w rachubę selekcja i inne procedury, które mogłyby zagrozić zarodkowi. Natomiast co do samej procedury in vitro, to te osoby, które widzą w tym swoją szansę, powinny móc z tej metody korzystać, ale z zachowaniem szacunku dla zarodka. Powinien być wprowadzony cały szereg ograniczeń.
Które z propozycji przedstawianych w projektach ustaw dotyczących in vitro są najbliższe Naczelnej Radzie Lekarskiej?
- Z tych projektów, które są w Sejmie, najbliższy poglądom środowiska lekarskiego jest projekt Jarosława Gowina, który dopuszcza in vitro, a jednocześnie tworzy bardzo wyraźne bariery dla manipulacji zarodkami. Bardzo ważnym elementem, który pojawia się w tym projekcie, jest prawo lekarzy do tzw. klauzuli sumienia, do wyrażania sprzeciwu i odmawiania uczestnictwa w procedurach, co do których mają wątpliwości.
Czy zgadza się Pan z opinią Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. bioetycznych, mówiącą, że zaniedbuje się leczenie przyczyn niepłodności?
- W debacie publicznej dokonaliśmy pewnego skrótu myślowego: jeśli mamy do czynienia z niepłodnością, a często chodzi tylko o obniżoną płodność, to wówczas in vitro jest jedynym rozwiązaniem problemu. Tymczasem sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Przyczyn obniżonej płodności jest bardzo dużo i nie ma żadnego powodu do tego, żeby sięgać po procedurę zapłodnienia pozaustrojowego w sytuacjach, kiedy są inne znacznie prostsze, mniej inwazyjne sposoby poprawienia płodności. W debacie publicznej zbyt mało się zawraca na to uwagę.
W każdej z ustaw, które dopuszczają in vitro, znajduje się zapis, że ten rodzaj zapłodnienia powinien być stosowany wyłącznie w sytuacjach, gdy zawodzą inne metody leczenia niepłodności.
- Nie wiem czy jest to kwestia legislacji. Jeżeli pacjent ma problem z sercem, to lekarz nie zaleci od razu przeszczepu, tylko wykona niezbędne badania, zapisze leki, zleci koronografię. Przeciętny obywatel zapytany, o to w jaki sposób można sobie poradzić z problemem obniżonej płodności, odpowie, że za pomocą in vitro. Jest wiele skutecznych metod leczenia niepłodności.
Czy taką metodą jest zalecana przez Kościół naprotechnologia?
- Naprotechnologia nie jest jedną metodą, ale zespołem metod diagnostycznych i terapeutycznych, które pozwalają dokładnie zdiagnozować przyczynę niepłodności i zastosować odpowiednią procedurę medyczną. Naprotechnologia nie jest alternatywą, ale sposobem postępowania, który ma ustalić mechanizm problemu i pomóc dobrać odpowiednie środki do jego usunięcia. Z niepłodnością jest trochę tak, jak z pacjentem, który twierdzi, że ma chorą nogę. Z medycznego punktu widzenia to niewiele oznacza. Wprawdzie dla laika chora noga to problemy z chodzeniem, ale równie dobrze mogą to być problemy z kolanem, z wiązadłami krzyżowymi albo bocznymi, może być problem dotyczący naczyń krwionośnych i wiele innych. Dlatego należy zastosować diagnostykę, ustalić co jest przyczyną i wprowadzić odpowiedni sposób postępowania, ale nie od razu myśleć o amputacji i zastąpieniu protezą.
Rozmawiał: Paweł Rozwód