Większość klubów przeciw odwołaniu Nałęcza
Kluby SLD, PO, PSL i UP opowiadają się
przeciw odwołaniu Tomasza Nałęcza (UP) z funkcji wicemarszałka
Sejmu. PiS wstrzyma się od głosu w tej sprawie. Za pozbawieniem
Nałęcza funkcji opowiadają się kluby Samoobrony i LPR.
30.09.2003 | aktual.: 01.10.2003 06:34
Samoobrona, która złożyła wniosek o odwołanie Nałęcza, zarzuca mu m.in. "zatajenie przed Sejmem, sejmową komisją śledczą i opinią publiczną faktu udziału żony w pracach nad kontrowersyjną ustawą o radiofonii i telewizji" oraz systematyczne łamanie regulaminu Sejmu podczas prowadzenia obrad.
We wtorkowej debacie Jerzy Szteliga (SLD) uznał, że wniosek Samoobrony zawiera pomówienia i fakty nie do końca sprawdzone. Według niego, złożenie tego wniosku to "harce polityczne na użytek konkretnego ugrupowania, w konkretnej sytuacji".
Szteliga, który, tak jak uzasadniająca wniosek Renata Beger, jest członkiem komisji śledczej, badającej tzw. sprawę Rywina, podkreślił, że Nałęcz, jako szef tej komisji, wykonuje pionierską pracę, bo taka komisja działa po raz pierwszy i natrafia na wiele problemów, ponieważ ustawa o komisji śledczej jest enigmatyczna. Według Szteligi, Nałęcz pracuje skrupulatnie, buduje autorytet Sejmu i komisji i należą mu się za to podziękowania.
Grzegorz Dolniak (PO) ocenił, że wniosek Samoobrony nie znajduje uzasadnienia i razi politycznym charakterem. Jego zdaniem, celem sprawy dotyczącej żony Nałęcza był atak na szefa komisji śledczej, a w konsekwencji próba zmniejszenia wiarygodności jej ustaleń. "Grupa trzymająca władzę, która początkowo lekceważyła możliwość dotarcia przez komisję do prawdy, teraz próbuje wszelkich sposobów by jej to uniemożliwić" - uważa poseł PO.
Dolniak dodał, że Daria Nałęcz pełni funkcję dyrektora Archiwów Państwowych od wielu lat i każdy, kto choć trochę się interesuje polityką, wie, że jest żoną Tomasza Nałęcza.
Marian Piłka powiedział, że klub PiS nie będzie bronił Nałęcza m.in. ze względu na "wadliwy" skład prezydium Sejmu, w którym zasiada Nałęcz, mimo, że reprezentuje 16-osobowy klub UP, a nie ma w nim przedstawiciela jego klubu, który jest większy. PiS krytycznie ocenia też działania Nałęcza jako wicemarszałka Sejmu.
Ponadto, jak powiedział Piłka, Nałęcz "rozpętał niegodną, złośliwą i tchórzliwą kampanię pomówień" wobec członka komisji śledczej posła PiS Zbigniewa Ziobry. "Nie trzeba było długo czekać, a sam pan stał się przedmiotem podobnej tchórzliwej i niegodnej kampanii pomówień ze strony grupy trzymającej władzę" - zwrócił się poseł PiS do Nałęcza.
Zdaniem Piłki, niepoważny jest jednak zarzut, że Nałęcz zataił informację o tym, iż jego żona opiniowała projekt nowelizacji ustawy o rtv. Dodał, że w przypadku tej ustawy dyrektor archiwów państwowych z urzędu musiała wydać opinię. Ocenił też, że Samoobrona "jak zwykle wykonuje brudną robotę grupy trzymającej władzę".
Józef Zych zapowiedział, że klub PSL będzie przeciwny wnioskowi Samoobrony. Powiedział, że wprawdzie każde ugrupowanie ma prawo do oceny, ale musi być ona uczciwa, a jeśli żąda się kary, to trzeba udowodnić winę.
Podkreślił też, że nie ma przepisów zabraniających współmałżonkom polityków brania udziału w życiu publicznym, naukowym, czy wyrażania opinii. Dodał, że Samoobrona chce doprowadzić do odpowiedzialności zbiorowej w rodzinie. Zych zaznaczył też, że zna wicemarszałków, którzy "częściej i brutalniej" łamali regulamin niż Nałęcz.
Stanisław Gudzowski (LPR) zapowiedział, że jego klub opowie się za odwołaniem Nałęcza, odrzucając jednocześnie uzasadnienie Samoobrony. Zdaniem Ligi, "jest ono preparowane pod kątem komisji śledczej i może służyć którejś ze stron w tzw. aferze Rywina".
LPR chce jednak odwołania Nałęcza bo, jej zdaniem, jest on stronniczy i swoim postępowaniem narusza zasady proporcjonalności i reprezentatywności, jakie powinny być zachowane w parlamencie.
Szef klubu Unii Pracy Janusz Lisak wniosek Samoobrony określił jako absurdalny, nierzetelny i nieuczciwy. "To żenująca debata, żenujący sposób argumentacji, a tak naprawdę próba owijania w słowa zupełnie innych prawd, które chce się realizować" - ocenił. Lisak dodał, że UP "odrzuca ten styl uprawiania polityki, że załatwia się sprawy bez mówienia, o co chodzi".