Wieczorkowie zeznają: Zytę Gilowską trzeba było chronić
W sądzie lustracyjnym toczy się kolejna rozprawa w procesie Zyty Gilowskiej. Zeznawała jej była przyjaciółka - Urszula Wieczorek. To osoba, do której Gilowska apelowała w telewizji: "Urszula, powiedz im". Ponownie zeznawać będzie także Witold Wieczorek, były oficer SB, który zarejestrował tajnego współpracownika o pseudonimie "Beata".
Zeznania Urszuli
Zytę Gilowską trzeba było chronić - takie słowa b. oficera SB Witolda Wieczorka, mniej więcej z 2000 r., przytoczyła jego żona Urszula przed Sądem Lustracyjnym.
Nie mówił mi, że była jego tajnym współpracownikiem - zaznaczyła. Wszystko co usłyszałam (o sprawie Gilowskiej), było dla mnie zupełnie nowe- powiedziała żona Wieczorka. Dodała, że nie wiedziała nic o "żadnym zarejestrowaniu"
Mąż zawsze mówił, że jest oficerem kontrwywiadu, a nie SB - zeznała Urszula Wieczorek. Gilowska nigdy nie mówiła, że nie chce się widywać z moim mężem - dodała. Podkreśliła, że nie zauważyła jakiegoś "szczególnego zainteresowania" ze strony męża wypowiedziami Gilowskiej w drugiej połowie lat 80.
Po wybuchu sprawy Zyty Gilowskiej mąż nic mi o tym nie mówił, zasłaniając się tajemnicą - zeznała Urszula Wieczorek.
Nie pamiętam, czy Zyta Gilowska po wyjeździe do Niemiec w drugiej połowie lat 80. opowiadała coś o tym - zeznała przed Sądem Lustracyjnym Urszula Wieczorek.
Dodała, że wtedy jej kontakty z Gilowską już nie były tak częste jak wcześniej.
Nie mam żadnej wiedzy na temat pracy męża- tak odparła na pytanie sądu, czy mąż mówił jej, że w swej pracy wykorzystuje jakieś informacje od Gilowskiej.
Podkreśliła, że nie było żadnych rozmów z Gilowską na temat pracy jej męża. Nie mieliśmy żadnych zgrzytów z Zytą Gilowską - oświadczyła.
Pytana o czerwcowy apel Gilowskiej, by coś powiedziała o sprawie, Urszula Wieczorek odparła, że pytała męża, co ma zrobić, ale konkretnej informacji nie uzyskała. To stare sprawy, do wyjaśnienia, ale nie tutaj - przytoczyła słowa męża.
To właśnie do niej w czerwcu tego roku Gilowska skierowała dramatyczny - i bezskuteczny - apel: Weź coś powiedz!. Apeluję do swojej przyjaciółki wieloletniej i zwracam się do niej: Urszula, czy ty Boga w sercu nie masz, przecież twój mąż najwyraźniej mnie wrobił w jakąś gigantyczną historię, tak przynajmniej twierdzą faceci od służb. Jeśli nawet nie jest winny, to musi coś wiedzieć - mówiła Gilowska. Mnie tłumaczyli przez całe lata, że on zajmuje się przestępstwami gospodarczymi i dlatego chodzi w cywilu - dodawała.
Kontroler z MSW: nie odkryłem fikcyjnych agentów
Nigdy nie wykryłem żadnego fikcyjnego agenta - zeznał kolejny przesłuchiwany w sprawie Gilowskiej, oficer głównego inspektoratu MSW Janusz Słowikowski, który kontrolował w kwietniu 1989 r. agenturę lubelskiej SB.
Świadek dodał, że nigdy nie spotkał się też, by jakiś oficer mówił o fikcyjnym zarejestrowaniu. Powiedział, że w czasie swych licznych kontroli nigdy nie żądał spotkania kontrolnego z agentem, ale podkreślił, że były takie praktyki.
Słowikowski mówił przed sądem, że wierzył oficerom co do wydatków z funduszu operacyjnego dla agentów. Nie pamiętał jednak, by spotkał się z sygnałami o nieprawidłowościach w funduszu operacyjnym lubelskiej SB.
Sąd zapytał też świadka o jego zapis w protokole kontroli, mówiący o tym, że tajny współpracownik "Beata" przebywał za granicą. Słowikowski mówił, że zwróciłby uwagę, gdyby w teczce pesronalnej było napisane, że agent nie dostał zadania, wyjeżdżając za granicę.
Oprócz Urszuli Wieczorek, i Janusza Słowikowskiego, dziś przed sądem ma stanąć sam Witold Wieczorek. (sm,bart)