Wieczni więźniowie. Dwadzieścia lat Guantanamo
Dwie dekady temu, 11 stycznia 2002 roku, samolot Sił Powietrznych USA z pasażerami ubranymi w pomarańczowe kombinezony wylądował w opuszczonej bazie amerykańskiej na wybrzeżu Kuby. Jaskrawe postaci z zasłoniętymi twarzami i skutymi z tyłu dłońmi opuszczały maszynę. Niektórzy siedzą tam do dziś.
Guantanamo było rewanżem za zamachy z 11 września. Więźniowie, schwytani w pierwszych miesiącach "wojny z terrorem", ogłoszonej przez administrację Busha, zamieszkali w surowych warunkach. Szybko zła sława tego miejsca obiegła świat. I to też nie uległo zmianie przez minionych 20 lat.
Baza Guantanamo nie jest miejscem, które chciałoby się i łatwo by było odwiedzić. A jednak ciekawość reporterska popchnęła tam wielu dziennikarzy, którzy uznali za stosowne przypomnieć światu o koszmarze kubańskiego obozu dla terrorystów w rocznicę utworzenia mrocznego miejsca.
Nie wszyscy osadzeni siedzą tu od 20 lat. Niektórym z nich udało się nie tylko wyjść na wolność, ale również wywalczyć odszkodowania za tortury. Okazało się, że nie ma pewności co do związków niektórych z nich z Al-Kaidą. Ale czasem prawda nie miała znaczenia, bo więźniowie nie zostali przez lata oskarżeni ani skazani.
Siedzą tu sprawcy domniemanych ataków z 11 września. Zwani są "wiecznymi więźniami" - od 20 lat czekają na proces. Jest też kilkunastu, którym nic nie udowodniono, a zarzuty nigdy nie zostały sformułowane.
Amnesty International już kilka lat temu sporządziła raport na temat sytuacji w Guantanamo, potępiając łamanie praw człowieka, bezzasadne przetrzymywanie bez postawienia zarzutów oraz stosowanie tortur. W 2019 roku w Waszyngtonie odbyły się wielkie akcje solidarności z cierpiącymi osadzonymi w Guantanamo.
Wieczni więźniowie. Dwadzieścia lat Guantanamo
A jednak niechlubny w dziejach Ameryki twór nadal istnieje, choć pierwsze plany zamknięcia pojawiły się już pod koniec prezydentury George'a W. Busha, Barack Obama kilka razy zapowiadał likwidację więzienia w Guantanamo, a podobną obietnicę złożył tuż po wyborze Joe Biden. Za kadencji Donalda Trumpa, co nie zdziwiło nikogo, padły przeciwne deklaracje.
Jak dotąd amerykański rząd na słowach poprzestał. Możliwe jednak, że w najbliższych latach część więźniów może zostać zwolniona, a określona grupa będzie odesłana do swoich krajów. To byłaby wielka ulga dla budżetu USA. Utrzymanie jednego więźnia kosztuje podatnika 13 milionów dolarów rocznie.