Wiceprezydent stolicy: w Warszawie nie będzie zamieszania
Zdaniem wiceprezydenta Warszawy Andrzeja
Urbańskiego, w stolicy nie będzie żadnego zamieszania w związku z
tym, że prezydent miasta wygrał wybory na prezydenta Polski.
Miasto czekają rządy wyznaczonego przez premiera komisarza.
24.10.2005 15:50
Dzisiaj jako prezydent-elekt Lech Kaczyński jest zapoznawany z tymi kwestiami, które dla bezpieczeństwa państwa są najistotniejsze. Odbywa rozmowy z przywódcami państw świata, począwszy od prezydenta Busha. Przyjmuje różne listy i telegramy gratulacyjne od innych głów państw - powiedział dziennikarzom Urbański.
Tłumaczył, że Lech Kaczyński zapowiedział, że chce dokończyć pracę nad budżetem Warszawy na przyszły rok i wówczas złoży oświadczenie, które przyjmie Rada Miasta. Wtedy przestanie być prezydentem - powiedział. Nastąpi to prawdopodobnie w połowie listopada. Wówczas premier wyznaczy osobę, która będzie pełniła obowiązki prezydenta stolicy - tzw. komisarza. Według ustawy nie może on rządzić dłużej niż 6 miesięcy.
Według wiceprezydenta Warszawy obecne prawo uniemożliwia, by komisarz rządził do końca kadencji Lecha Kaczyńskiego, która upływa w październiku 2006 r. Nie możemy wykluczyć, że można by myśleć o znowelizowaniu przez Sejm prawa w tym zakresie - dodał.
Według ustawy po okresie rządów komisarza, należy zorganizować przedterminowe wybory, w których zostanie wybrany prezydent. Będzie on jednak rządził miastem jedynie do końca kadencji obecnego prezydenta Warszawy. Następnie znów konieczne są wybory. Urbański ocenił, że byłoby to zbyt kosztowne dla Warszawy rozwiązanie i lepiej byłoby zmienić prawo tak, aby komisarz mógł rządzić do końca kadencji obecnego prezydenta.
W ocenie prawnika, specjalisty od prawa samorządowego, prof. Adama Jaroszyńskiego, nie jest możliwe zmienienie ordynacji wyborczej tak, aby nie przeprowadzać wcześniejszych wyborów. Ustaw ustrojowych nie powinno zmieniać się tak na kolanie i od ręki. Nie można do konkretnej sytuacji dopasowywać ustawy ustrojowej - powiedział.
Z kolei poseł PiS, były radny Warszawy, Karol Karski, uważa, że można zmienić przepisy, jednak nie będzie to konieczne. Obecna kadencja samorządu upływa 27 października 2006 r. Wiele zależy od tego, do kiedy prezydent Kaczyński będzie wykonywał swoją funkcję w stolicy - wyjaśnił.
Jak tłumaczył, od złożenia mandatu prezydenta miasta jest 30 dni na stwierdzenie przez Radę Miasta wygaśnięcia mandatu, następnie 30 dni na podjęcie przez premiera decyzji o przeprowadzeniu wyborów. Następnie mamy kilkumiesięczny kalendarz wyborczy, który premier może skrócić, ale nie musi tego robić. To oddaje ostateczną decyzję o tym, czy przedterminowe wybory się odbędą czy nie - w ręce premiera - powiedział Karski. Karski uważa, iż odpowiednie dostosowanie tych terminów, w tym ustanowienie przez premiera maksymalnego kalendarza wyborczego, spowoduje, że komisarz będzie rządził miastem do końca kadencji Lecha Kaczyńskiego i nie będą potrzebne przedterminowe wybory. Według niego, koszt dwóch tur wyborów w stolicy to ok. 3,5 mln zł.
Według Andrzeja Urbańskiego Lech Kaczyński jest wyczerpany kampanią wyborczą i po zakończeniu pracy w ratuszu uda się na urlop. Pytany o swoją przyszłość, wiceprezydent stolicy powiedział, że nie zna jej. Na pytanie, czy woli zostać w Warszawie, czy pracować gdzie indziej, odparł, że jego "związki z Jarosławem i Lechem Kaczyńskim dotyczą nie tylko stanowisk".
Pytany, jak wielu urzędników odejdzie z urzędu miejskiego, np. do nowego rządu, odparł, że chociaż ekipa jest tu bardzo profesjonalna, to nie wie, czy premier skorzysta z tego zaplecza.