Wicepremier Iraku: Amerykanie, Brytyjczycy, nie panikujcie!
Wicepremier Iraku Barham Saleh ostrzegł w poniedziałek przed defetyzmem i panikarstwem w ocenie sytuacji w jego kraju. Tymczasem amerykańscy i brytyjscy sojusznicy Iraku znaleźli się pod rosnącym naciskiem, by wobec nieprzerwanego rozlewu krwi zmienić kurs w Iraku.
23.10.2006 | aktual.: 23.10.2006 13:59
Saleh, który przybył do W. Brytanii na rozmowy z premierem Tonym Blairem i jego ministrami, dał jasno do zrozumienia, że niepokoi się zmianą tonu w Londynie i Waszyngtonie, gdzie wysokiej rangi osobistości kwestionują zasadność dotychczasowej strategii w Iraku.
Muszę powiedzieć, że oczywiście niepokoją mnie dyskusje zarówno w USA, jak i w Europie, bo ich ton jest zbyt pesymistyczny, rzekłbym nawet, że w pewnych kołach nawet defetystyczny - oświadczył Saleh w wywiadzie dla radia BBC.
W październiku poległo w Iraku już 85 żołnierzy USA, więcej niż w jakimkolwiek innym miesiącu od początku roku. Bush, którego Partii Republikańskiej grozi utrata większości w obu izbach Kongresu w wyborach 7 listopada, jest pod presją, by coś zrobić i odmienić bieg wydarzeń w Iraku.
Dowódcy wojsk USA w Iraku przyznali, że trwająca trzeci miesiąc wielka operacja antyterrorystyczna w Bagdadzie nie zdołała zapewnić bezpieczeństwa w tym 6,5-milionowym mieście.
W Wielkiej Brytanii nowy szef sztabu sił lądowych gen. Richard Dannatt wywołał polityczną burzę, mówiąc, że wojska brytyjskie powinny wkrótce wycofać się z Iraku, bo ich obecność pogarsza bezpieczeństwo w samym Iraku i na świecie.
Saleh oświadczył, że obecny stan rzeczy w Iraku nie może trwać bez końca.
Zwłaszcza ostatni miesiąc był wyjątkowo ciężki i trudny, ale klęska naprawdę nie wchodzi w grę - dodał.