Weteran AK chciał oddać broń do muzeum, sprawą zajął się prokurator
Sprawna, ale od dawna nieużywana - tak broń, przyniesioną do muzeum przez 87-letniego Feliksa Przyborowskiego z Końskich w woj. świętokrzyskim określił prokurator. I umorzył sprawę broni, posiadanej bez zezwolenia.
Na początku września pan Feliks doszedł do wniosku, że przekaże do muzeum pistolet maszynowy sten i rakietnicę. Broń tę miał od 70 lat. Zgłosił się więc do dyrektora miejscowej placówki, a ten - zawiadomił policję.
Policja zawiadomiła prokuraturę, a ta wszczęła śledztwo. Jak wyjaśniał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniel Prokopowicz, prokurator "jest zobligowany do wszczynania postępowań w tego typu sytuacjach".
Specjalistyczna ekspertyza wykazała, że z broni można co prawda oddać strzały, ale od dawna nikt tego nie robił. - Z uwagi na te okoliczności, nie ma przestępstwa i dlatego prokurator umorzył postępowanie - dodał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniel Prokopowicz. Jak tłumaczył prokurator, śledczy uznali, że stopień społecznej szkodliwości czynu jest znikomy. W sprawie nikomu nie postawiono zarzutów.
O rozważenie możliwości umorzenia sprawy zwracał się do śledczych w połowie września minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. "Nawet jeśli pod względem formalnym przetrzymywał broń bez pozwolenia, to trzeba wziąć pod uwagę szlachetne pobudki 87-letniego weterana. Człowiek, który całe życie kierował się honorem i wiernością ojczyźnie, zasługuje na najwyższe uznanie i szacunek" - powiedział cytowany w komunikacie resortu Ziobro.
Pan Feliks pistolet miał otrzymać w 1943 r., podczas zaprzysiężenia na gońca AK. Według relacji mężczyzny, pistolet po raz ostatni był wykorzystywany w boju w 1944 r., podczas bitwy w okolicach Włoszczowy, a rakietnica - podczas akcji odbicia aresztantów z kieleckiego więzienia UB, w 1946 r.
(oprac. Bartosz Lewicki)