"Wenezuela jest czerwona" - Chavez ponownie prezydentem Wenezueli
Wstępne wyniki niedzielnych
wyborów prezydenckich w Wenezueli wieszczą zdecydowane zwycięstwo
urzędującemu prezydentowi Hugo Chavezowi - poinformowała wenezuelska komisja wyborcza. Zaczęła się nowa era. Udowodniliśmy, że Wenezuela jest czerwona - powiedział Chavez przemawiając do swoich zwolenników.
04.12.2006 | aktual.: 04.12.2006 06:59
Według wyników z 78% lokali wyborczych promujący "socjalizm XXI wieku" Chavez uzyskał 61% głosów, podczas gdy za jego konkurentem Manuelem Rosalesem, gubernatorem prowincji Zulia, opowiedziało się 38% głosujących.
Choć nie podliczono jeszcze wszystkich głosów, Chavez już świętuje zwycięstwo - z balkonu pałacu prezydenckiego zaśpiewał hymn narodowy Wenezueli, po czym wznosił okrzyki Niech żyje socjalistyczna rewolucja. Roztańczony tłum zwolenników wtórował mu skandując: "Chavez nie odchodzi".
Prezydent zadedykował reelekcję na kolejną 6-letnią kadencję przywódcy Kuby Fidelowi Castro, który - jak twierdzi - jest dla niego niczym ojciec.
Zaczęła się nowa era. Udowodniliśmy, że Wenezuela jest czerwona. Nikt nie powinien lękać się socjalizmu, ponieważ socjalizm jest ludzki, socjalizm jest miłością - perorował Chavez.
Nie omieszkał również skrytykować prezydenta USA George'a W. Busha, nazywając go - jak ma w zwyczaju - szatanem. To kolejna porażka szatana, który chce zdominować świat - powiedział.
Rosales przyznał się do porażki, choć wcześniej podobne wyniki powyborczego sondażu uznał za sfałszowane. Jednak jego zwolennicy zapowiadają walkę, bojąc się, że Chavez zaprowadzi w Wenezueli rządy jednopartyjne.
Wenezuelczycy masowo ruszyli do urn. Według wstępnych wyliczeń frekwencja wyniosła 62%.
Tłumy wyborców zaczęły się pojawiać przed lokalami wyborczymi już o świcie. Zwolennicy Chaveza budzili ludzi w środku nocy muzyką płynącą z głośników zainstalowanych na ciężarówkach. Niektóre lokale wyborcze pozostały otwarte jeszcze po oficjalnym zakończeniu wyborów, ponieważ kolejki ludzi oczekiwały na możliwość oddania głosu.
Chavez sprawuje władzę w Wenezueli od 1999 r. Zasłynął antyimperialistyczną retoryką, w której prezydent USA George W. Bush nazywany jest diabłem, a kontrowersyjni przywódcy Kuby i Iranu określani są jako przyjaciele.
Chavezowi udało się w 2002 r. przetrwać pucz, następnie strajk generalny, a w 2004 r. zorganizowane przez opozycję referendum o skrócenie jego kadencji. Teraz zyskał dodatkowe sześć lat na przeprowadzanie socjalistycznych reform.
Prezydent zdobył zaufanie ubogich warstw społeczeństwa przeznaczając krociowe zyski z ropy naftowej na zasiłki dla samotnych matek, subsydia do artykułów spożywczych, tanie mieszkania, darmową edukację i inne projekty socjalne.
Kampania Rosalesa koncentrowała się głównie na zwalczaniu przestępczości oraz korupcji - problemach pomijanych przez jego adwersarza. Gubernator dał się również poznać jako odnowiciel wenezuelskiej opozycji, która doznała licznych porażek ze strony obecnego prezydenta.
Chavez zapowiedział, że po wygranych wyborach postara się o zniesienie konstytucyjnych ograniczeń, które nie pozwalają mu na reelekcję w 2012 roku. Będzie również kontynuował nacjonalizację sektora naftowego. Ma także w planach utworzenie wielkiej partii, która byłaby w stanie rządzić Wenezuelą przez kolejne dekady.
Przebieg wyborów nadzorowali obserwatorzy z całego świata, w tym z UE oraz Organizacji Państw Amerykańskich. Porządku pilnowało ok. 150 tys żołnierzy.