Według Wikipedii mamy w Polsce strefy "no‑go" dla LGBT. "To oburzające"

Małopolskie, Świętokrzyskie, Lubelskie i Podkarpacie. To, według Wikipedii, polskie strefy "no-go" dla środowisk LGBT. Autor hasła powołuje się na słowa partii Razem, która miała tak nazwać miejsca, gdzie przyjęto uchwały anty-LGBT. - To przegięcie. Przecież nie stanowimy żadnego zagrożenia. Tylko po ludzku nie jesteśmy akceptowani - mówi nam Alex z Małopolski.

Według Wikipedii mamy w Polsce strefy "no-go" dla LGBT. "To oburzające"
Źródło zdjęć: © Forum | Jacek szydłowski

"No-go area" interpretuje się w różny sposób. To m.in. takie miejsca, w których przemoc i przestępczość uniemożliwia ludziom normalne funkcjonowanie. Strefami "no-go" są też obszary, które kontroluje grupa ludzi i nie pozwala "innym" wejść na swoje terytorium.

Według Wikipedii, w Polsce inaczej niż w innych krajach, strefy "no-go" dotyczą środowisk LGBT. Geje, lesbijki czy biseksualiści i osoby transpłciowe nie powinny się w nich pokazywać ze względu na swoje bezpieczeństwo.

Notka brzmi: "Około 30 gmin, w tym cztery województwa w południowo-wschodniej części kraju, ogłosiły się strefami wolnymi od LGBT: Małopolska, Podkarpacie, Świętokrzyskie i Lubelskie. To stan na sierpień 2019. Lewicowa partia Razem określiła te obszary jako strefy "no-go" dla ludzi LGBT. Liberalni politycy, media i działacze praw człowieka porównują uchwały do tych z czasów nazistowskich o strefach judenfrei (wolnych od Żydów). Członkowie społeczności LGBT stwierdzali wielokrotnie, że nie czują się bezpiecznie w Polsce".

Obraz
© Wikipedia

Razem pierwsze użyło określenia strefa "no-go"

Dlaczego Wikipedia powołuje się na słowa partii Razem? Takie określenie faktycznie padło. W lipcu, kiedy "Gazeta Polska" postanowiła dodać do jednego z numerów naklejkę "Strefa wolna od LGBT", Razem komentowało na Twitterze: "Pamiętacie, jak prawica straszyła tzw. no-go zones? Dzięki tej samej prawicy doczekaliśmy się własnych stref no-go. Obrzydliwe."

- Nasz tweet był komentarzem do skandalicznych naklejek "Strefa wolna od LGBT" autorstwa skrajnie prawicowego dziennika "Gazeta Polska". Budziły one najgorsze skojarzenia - chociażby z miastami określanymi jako "judenfrei" albo z kartkami "Żydom wstęp wzbroniony", które pojawiały się w latach 30. w witrynach sklepowych. Wszyscy wiemy, do czego to doprowadziło - tłumaczy Wirtualnej Polsce Dorota Olko, rzeczniczka partii Razem.

I dodaje, że tweet odnosił się do lęków, które próbuje wzbudzić prawica, twierdząc, że w wielu państwach Europy Zachodniej istnieją "no-go zones" zdominowane przez imigrantów. - Straszył nimi z sejmowej mównicy sam Jarosław Kaczyński, przekonując, że kilkadziesiąt takich stref istnieje w Szwecji. Interweniowała wtedy szwedzka ambasada. Nasze nawiązanie do terminu "no-go zones" było prowokacją i wytknięciem prawicy jej hipokryzji. Bo jak można straszyć rzekomymi "strefami no-go" za granicą, a tu, w Polsce, na różne sposoby wskazywać miejsca, gdzie osoby nieheteronormatywne są niemile widziane? - zastanawia się rzeczniczka Razem.

Warto podkreślić, że mapa, która opublikowana została na Wikipedii, jest nieaktualna. Miejsc, które przyjęły uchwałę anty-LGBT, przybywa. Pełna lista znajduje się POD TYM LINKIEM.

"Przecież my nie stanowimy zagrożenia"

Maciej ma 22 lata i pochodzi z Ryk - małej miejscowości w powiecie ryckim (woj. lubelskie), gdzie przyjęto uchwałę anty-LGBT. Mówi, że nie jest w stanie wskazać praktycznych zmian po tym, gdy zatwierdzono dokument. - Jeżeli nikt o nas nie wie, to nie zabroni i nie wyrzuci nas z żadnego miejsca. Ja osobiście jeszcze nie spotkałem się z odrzuceniem. Nie ukrywam swojej orientacji, ale też nie afiszuję się z nią - tłumaczy Maciej Wirtualnej Polsce.

O przyrównaniu uchwał anty-LGBT do stref "no-go" mówi: to bez sensu. - Przecież już ludzie powinni rozumieć, że człowiek nie wybiera, że urodził się gejem, lesbijką, czarny czy jeszcze jakiś inny. Każdy powinien się postawić w sytuacji drugiej osoby i pomyśleć sobie, co by było gdybym to ja był "inny" i nie wpuścili by mnie gdzieś tylko z tego powodu - komentuje.

Podobnie myśli Marcin. Mieszka w małej wsi w powiecie puławskim, który również uchwałę anty-LGBT przyjął. - Dla mnie, oprócz tego, że nie czuję się z tym dobrze "formalnie", nic się nie zmieniło. Nikt mi nic nie zarzuca - mówi w rozmowie z WP.

Choć jego zdaniem "generalnie Polska oprócz Warszawy jest raczej no-go, chociażby w kwestii chodzenia za rękę na ulicy, czy noszeniu ubrań ze znakami tęczy", to nie zgadza się z tym, co pojawiło się w Wikipedii. - Jesteśmy w drodze, w kierunku państw, które mają prawo szariatu jako prawo państwowe, ale jeszcze tam nie jesteśmy i mam nadzieję, że nie będziemy nigdy - kwituje.

Alex z Małopolski, gdzie również uchwała obowiązuje, komentuje: - To zrównanie jest całkowicie nieodpowiednie, oburzające. Po pierwsze, to nie jest odradzanie wchodzenia na ten teren osobom LGBT, a po prostu wykluczanie osób LGBT. A po drugie - przecież my nie stanowimy zagrożenia, a według Wikipedii strefą "no-go" określa się regiony i miejsca, które nie powinny być dostępne dla wszystkich, a w szczególności dla ludzi, którzy czuliby się zagrożeni. Zagrożeni, ale czym? Absolutnie nie nami.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (611)