Według nowej propozycji budżetu UE Polska dostanie mniej pieniędzy
Przywódcy przerwali o północy rozmowy na szczycie UE, by je wznowić w piątek po południu po analizie nowej propozycji budżetu UE 2014-20. Przewiduje ona o 1,5 mld euro mniej w spójności dla Polski, ale wciąż wychodzimy na plus w porównaniu z obecnym budżetem.
22.11.2012 | aktual.: 23.11.2012 07:42
Nowa propozycja przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya oznacza, że Polska mogłaby w ramach funduszy spójności otrzymać w ciągu siedmiu lat nowej perspektywy finansowej około 72,4 mld euro. To wciąż więcej niż Polsce przypada w obecnym budżecie na lata 2007-13 (prawie 68 mld euro). Poza Polską tylko dwa inne kraje: Słowacja i Rumunia też zyskują w tej polityce.
Ile dostaną inni?
W ogólnym poziomie wydatków budżetu UE zmian nie ma. Projekt zakłada cięcia tej samej wielkości co poprzednia propozycja Van Rompuya: około 75 mld euro w stosunku do mniej więcej bilionowej wyjściowej propozycji Komisji Europejskiej (plus 6 mld w instrumentach pozabudżetowych jak fundusz rozwojowy dla państw trzecich). Czyli propozycja zakłada wydatki UE na poziomie prawie 973 mld euro (w tzw. zobowiązaniach) w ciągu siedmiu lat.
Trudno ocenić, jakie są szanse na przyjęcie tej propozycji w piątek. Skoro Van Rompuy zakończył obrady tak szybko (po niespełna godzinie od rozpoczęcia rozmów w gronie 27 przywódców), to oznacza - przekonywali dyplomaci w kuluarach - że zbyt odległe stanowiska nie dawały szans na porozumienie w nocy. Kanclerz Niemiec Angela Merkel, która domagała się większych niż zaproponowane cięcia, powiedziała dziennikarzom po obradach, że wątpi, by w piątek osiągnięto porozumienie i najpewniej konieczny będzie dodatkowy szczyt.
Cięcia - choć nie wzrastają - są teraz inaczej rozłożone. Największe są w konkurencyjności (o 13 mld euro, w tym w funduszu infrastrukturalnym Connecting Europe o 5 mld euro), zaś w rolnictwie Van Rompuy zaproponował wzrost o 8 mld euro. To wyjście naprzeciw zwłaszcza Francji i Włochom, które najbardziej krytykowały poprzednie cięcia w dopłatach bezpośrednich dla rolników.
Dotąd nie ma żadnych nowych oszczędności w unijnej administracji, czego domaga się premier Wielkiej Brytanii David Cameron. - Na razie nie ma tu cięć - zastrzegł dyplomata.
Ponadto w nowej propozycji o 1,6 mld euro maleją wydatki na działania w zakresie bezpieczeństwa i obywatelstwa. Maleje też linia budżetowa pt. "Globalna Europa" na działania w polityce zagranicznej - o 5 mld euro.
Poza rolnictwem wydatki w propozycji Van Rompuya rosną jeszcze tylko w polityce spójności, która jest większa teraz o 11 mld euro i w sumie wynosi ok. 320 mld euro. Duże zmiany zaszły wewnątrz samej polityki spójności. Dla niektórych państw oznaczają one wzrost, dla innych - jak Słowacja i Polska - mniej środków.
Teraz propozycję Van Rompuya przywódcy i delegacje narodowe mają przestudiować. Rozmowy na szczycie będą wznowione w piątek w południe.
- Znamy bardzo dobrze wszystkie stanowiska, czerwone, nieprzekraczalne linie, żądania cięć i wydatków - powiedział Van Rompuy otwierając wielostronne rozmowy koło godziny 23.15. Stawką szczytu jest nowy 7-letni unijny budżet.
Podkreślił, że jego propozycja budżetu na lata 2014-20 jest "realistyczna" i "umiarkowana".
- Nie możemy zapominać, że to budżet na resztę dekady, wiec musi być zorientowany przyszłościowo. Pracuję nad porozumieniem z wami wszystkimi i razem znajdziemy zrównoważone rozwiązanie. To konieczne i mogę potwierdzić, że jest to w naszym zasięgu- powiedział.
Polski bój o pieniądze
Wcześniej Donald Tusk mówił dziennikarzom: będziemy dalej się bić o europejski, polski interes. Mam nadzieję, że w ten weekend podczas szczytu UE kompromis będzie możliwy do osiągnięcia. Polska, co oczywiste, jest zainteresowana, żeby uzyskać kompromis. Niestety dziś Brytyjczycy są naszymi oponentami w kwestii budżetu UE.
- Szef Rady Europejskiej zaproponował obniżenie puli funduszy spójności dla Polski w budżecie 2014-2020 poprzez obniżenie limitu dostępu do tych funduszy do 2,35 proc. PKB. Polska tego nie akceptuje - powiedział dziennikarzom w Brukseli premier Donald Tusk. - Nie wyraziłem akceptacji dla tych stosunkowo drobnych zmian, jeśli chodzi o Polskę, ale nas niesatysfakcjonujących. Chodzi tutaj o capping, czyli pułap PKB: Oczekujemy, że to jest 2,4 proc. Oni proponują 2,35 proc. - powiedział Tusk.
Chodzi o górny limit funduszy spójności dla każdego kraju w odniesieniu do jego PKB, który w wieloletnim budżecie UE ogranicza kwoty przypadające na poszczególne kraje.
Pytany o kwestię kompromisu powiedział: - Jeśli miałbym mierzyć szanse na osiągnięcie kompromisu już dzisiaj wyrazem oczu moich rozmówców to oceniłbym je na mniej niż 50 proc.
- W negocjacjach budżetowych na szczycie UE wracają obecnie stosowane korzystniejsze dla odbiorców środków z polityki spójności zasady finansowania projektów. Chodzi o odliczanie VAT-u i udział środków własnych - mówił Donald Tusk.
- Bardzo wiele państw otrzymało jakieś ustępstwo, my też. Mówimy tutaj o takich sprawach jak kwalifikowalny VAT, rzecz bardzo ważna dla samorządów i dla organizacji pozarządowych; czy maksymalny poziom dofinansowania - mówił Tusk polskim dziennikarzom po rozmowie z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem.
Herman Van Rompuy poza cięciami zawarł w swojej propozycji budżetowej z 13 listopada niekorzystne zmiany zasad wydawania środków europejskich. Zaproponował np., by projekty mogły być finansowane z budżetu UE najwyżej w 75 proc. ze środków europejskich, podczas gdy w dotychczasowej perspektywie finansowej było to 85 proc., a nawet więcej. Resztę beneficjenci muszą wykładać z własnych środków.
Zaproponował też zlikwidowanie kwalifikowalności podatku VAT. Chodzi o to, że podatku tego nie można byłoby sfinansować z pieniędzy europejskich, co de facto podniosłoby znacznie koszty inwestycji. Przyjaciele polityki spójności oprotestowali te zmiany jako uciążliwe i kosztowne dla odbiorców: gmin, organizacji pozarządowych oraz małych i średnich firm.
Teraz - według relacji Tuska - na stole negocjacyjnym pojawiła się nowa propozycja, która przewiduje możliwość kwalifikowania VAT i możliwość finansowania projektów UE w wyższym stopniu niż 75 proc.
Po spotkaniu z van Rompuyem Donald Tusk mówił, że "Polska nie jest wśród państw atakujących ten rabat". - Chodzi o to, że staramy się precyzyjnie, a niezbyt radykalnie określić nasze cele, uznając system rabatowy za niesprawiedliwy, ale odziedziczony przecież z przeszłości. Nasze postulaty nie są obliczone na blokowanie, myślę, że nasi partnerzy to docenią - mówił.
Z kolei premier Wielkiej Brytanii David Cameron zapowiedział, że chce utrzymania rabatu. - W chwili, gdy podejmujemy trudne decyzje w sprawie wydatków publicznych w kraju, nie na miejscu są propozycje zwiększenia wydatków Unii. Będziemy więc energicznie negocjować w interesie brytyjskich i europejskich podatników i aby utrzymać brytyjski rabat - podkreślił David Cameron. Aby spełnić żądania Wielkiej Brytanii, trzeba by dokonać kolejnych cięć w wysokości około 60 mld euro. Londyn chce szukać oszczędności między innymi w unijnej administracji.
Kompromis w Brukseli jest trudny, bo każdy broni swych interesów, ale nie niemożliwy. Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy ma 10 minut dla każdego z przywódców UE.
Trudne negocjacje
Po rozmowach dwustronnych rozpoczną się rozmowy plenarne w gronie wszystkich przywódców i z udziałem szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza. Wtedy też Van Rompuy wyłoży na stół nową, zrewidowaną po dwustronnych rozmowach wersję budżetu UE.
Dyplomaci w kuluarach szczytu trwającego w Brukseli widzą szanse na kompromis ws. budżetu 2014-20. Wciąż najtrudniejszym partnerem jest Londyn, który ograniczył wielkość postulowanych cięć, ale obstaje przy rabacie. Jest ryzyko dalszych cięć funduszy spójności.
Polacy wymieniają się informacjami z przyjaciółmi spójności
Przed rozpoczęciem wspólnej kolacji wszystkich 27 przywódców UE w Brukseli, 15 państw przyjaciół polityki spójności z Polską na czele spotkało się, by wymienić się informacjami dotyczącymi prowadzonych w ciągu dnia negocjacji ws. budżetu UE na lata 2014-20.
Wieczorne spotkanie krajów, którzy bronią wysokiego poziomu funduszy spójności w nowym budżecie UE, odbyło się w Brukseli po godz. 21 z inicjatywy Polski. Premier Donald Tusk zapowiadał, że podczas spotkania 15 przyjaciół polityki spójności przywódcy będą referować, kto jaką otrzymał obietnicę od Van Rompuya. - Wbrew niektórym pesymistycznym prognozom wydaje mi się, że solidarność 15 zostanie utrzymana - ocenił Tusk odnosząc się do prognoz, że koalicja się rozpadnie wobec sprzecznych interesów.
Jego zdaniem, żadne z państw przyjaciół polityki spójności nie jest w stanie zaakceptować bezwarunkowo propozycji przewodniczącego Rady Europejskiej. Zastrzegł, że w tej grupie bardzo wiele krajów uzyskało jakieś ustępstwa. Do grupy tej zaliczył Polskę.
Dla dalszego przebiegu szczytu kluczowa będzie kolacja w gronie 27 państw (zgodnie z planem miała zacząć się o godz. 20.30, ale jest już duże opóźnienie), która być może rozpocznie się dopiero koło godz. 22.00. Dyplomaci ujawnili, że podczas kolacji przywódców mają być serwowane tylko kanapki, nie będzie ciepłych dań.
- Jeśli Van Rompuy zorientuje się na tej kolacji, że jest za dużo państw wciąż mówiących "nie", to może zdecydować o odłożeniu dalszych rozmów do piątku rano, albo nawet na kolejny szczyt UE - powiedział dyplomata UE.
- Kłopot wciąż polega na delegacji brytyjskiej, która okazała elastyczność, jeśli chodzi o poziom płatności, ale usztywniła się, jeśli chodzi o poziom rabatów - powiedział inny unijny dyplomata. Londyn domaga się utrzymania pełnego rabatu dla siebie, ale nie chce dokładać się na korekty innych płatników netto, które też chciałyby w nowym budżecie UE utrzymać bądź uzyskać zniżki w składkach do unijnej kasy (Niemcy, Holandia, Szwecja, Austria i Dania). To zirytowało te kraje.
Kanclerz Angela Merkel przed szczytem mówiła, że osiągnięcie porozumienia może się okazać niemożliwe w tym tygodniu i będzie potrzebna kolejna runda negocjacji. Ale, jak mówią źródła, płatnicy netto na razie wykazują wolę do poszukiwania kompromisu; w Brukseli nie stawiali spraw na ostrzu noża.
Van Rompuy - mówiły źródła - nie chce już dokonywać znacznie większych cięć ponad te, które zaproponował 13 listopada, czyli około 75 mld euro w stosunku do mniej więcej bilionowej propozycji KE (plus 6 mld w instrumentach pozabudżetowych jak fundusz rozwojowy dla państw trzecich). Jego dotychczasowa propozycja zakłada wydatki UE na poziomie 973,2 mld euro (w tzw. zobowiązaniach). Jego nowa propozycja ma zmienić redystrybucję środków w obrębie polityk.
"Żaden kraj nie jest zadowolony, ale mamy wrażenie, że jesteśmy blisko porozumienia" - mówiły przed szczytem wysokie źródła UE bliskie przewodniczącego Van Rompuya.
Szacuje się, że dziewięć krajów groziło przed szczytem w Brukseli wetem, w tym Włochy, Węgry, Francja, a także Wielka Brytania. Londyn choć łagodzi ton i mówi w ostatnich dniach o możliwości osiągnięcia na szczycie porozumienia, wciąż uważany jest za najtrudniejszego negocjatora. Żąda największych cięć w będącej przedmiotem negocjacji propozycji budżetu UE opiewającej na 973,2 mld euro w latach 2014-20.
Negocjacje budżetowe to bez wątpienia najtrudniejsze rozmowy między państwami UE. Nigdy w przeszłości przywódcom nie udało się dojść do porozumienia za pierwszym podejściem, już na pierwszym szczycie. Każdy kraj stara się bowiem, by jego składka do unijnej kasy była jak najmniejsza, a jednocześnie chce w jak największym stopniu korzystać z unijnych funduszy. Zwłaszcza teraz, gdy w kryzysie państwom brakuje własnych środków na prowzrostowe inwestycje.
Dla Polski, nieformalnego lidera liczącej 15 państw grupy spójności, weto jest "ostatecznością", mówił premier Donald Tusk. - Nie może być mowy, by kompromis w sprawie budżetu polegał na zbliżeniu się do propozycji brytyjskiej - dodał.
Zdaniem premiera Donalda Tuska postulat miliardowych cięć w administracji UE, o co występuje zwłaszcza Londyn, jest próbą zablokowania kompromisu ws. budżetu UE na lata 2014-2020. Tusk uznał za prawdopodobne, że Brytyjczycy zablokują porozumienie budżetowe.
Szef polskiego rządu pytany przez dziennikarzy, czy w administracji unijnej warto szukać oszczędności, odparł, że wszędzie warto ich szukać, ale w sposób symetryczny. - Nie dajmy się złapać w taką pułapkę, że ktoś rzuci hasło 100 mld czy 200 mld cięć i będzie udawał, że chodzi o administrację, bo wiadomo, że jest to raczej, i tak to odbieram, próba zablokowania kompromisu. Cięcia - tak, zrównoważone po wszystkich politykach, po to żeby osiągnąć kompromis, a nie po to, żeby zademonstrować jakiś pogląd efektowny, a równocześnie nieskuteczny - mówił Tusk.
Szef rządu przewiduje, że jest dość prawdopodobne, iż Brytyjczycy zablokują porozumienie. "Jeśli nie zablokują i uzyskamy kompromis, nikt nie będzie zadowolony, ale też nikt nie będzie miał poczucia katastrofy. Naprawdę o to chodzi w tej dyskusji, bo szczególnie my jako biorcy środków wolelibyśmy wyjechać z "zaklepanym" budżetem - przekonywał.