We wtorek wyrok SN w sprawie tzw. śląskiego gangu paliwowego
Ze względu na "potrzebę dłuższej narady i zawiłość sprawy" Sąd Najwyższy do wtorku odroczył ogłoszenie wyroku w sprawie pięciu skazanych w procesie tzw. śląskiego gangu paliwowego. Będzie to finał w sprawie kasacji rozpatrywanej przez SN od ośmiu miesięcy.
28.09.2015 | aktual.: 09.10.2015 13:57
Sprawa przed SN jest końcową odsłoną procesu dotyczącego jednej z największych w kraju spraw pod względem wysokości szkody wyrządzonej Skarbowi Państwa. Licząca 20 osób grupa - w mediach nazwana "śląskim gangiem paliwowym" - miała prać brudne pieniądze przez tzw. firmy-słupy.
Według oskarżenia grupą kierował Henryk Musialski (zgodził się na podawanie swych danych - przyp.red.), współpracowała z nim grupa prawników i pracowników kontroli skarbowej. Oskarżony był też Krzysztof Rutkowski (niegdyś milicjant, potem prywatny detektyw i poseł, także zgadza się na podawanie nazwiska - przyp. red.).
Po raz pierwszy sprawa stanęła na wokandzie SN w połowie stycznia. Wówczas jednak - z powodu wątpliwości prawnych - SN zwrócił się do poszerzonego składu siedmiu sędziów z pytaniem, czy można orzec przepadek całej kwoty z konta, jeśli wiadomo, że tylko jej część pochodzi z prania brudnych pieniędzy. W czerwcu w podjętej uchwale SN uznał, że przedmiotem prania brudnych pieniędzy mogą być pieniądze przechowywane na rachunku bankowym do wysokości równej wartości osiągniętych korzyści majątkowych, których dotyczyło przestępstwo.
- Żadnych pieniędzy nie ukrywałem. Transakcje były robione poprzez przelewy bankowe i te pieniądze były widoczne - mówił w poniedziałek przed SN Rutkowski. Obrona Rutkowskiego uznaje, że wyrok sądu drugiej instancji rażąco narusza prawo, bo skazano go za udział w praniu brudnych pieniędzy, mimo że oskarżenie nie udowodniło zamiaru ukrycia środków, jakimi firma Rutkowskiego obracała z Musialskim.
W 2012 r. w pierwszej instancji katowicki sąd okręgowy skazał wszystkich 20 oskarżonych na kary więzienia, część z nich w zawieszeniu. Musialski został w I instancji skazany na 6,5 roku więzienia i 240 tys. zł grzywny, zasądzono też ściągnięcie od niego na rzecz Skarbu Państwa korzyści z przestępstwa w kwocie 495 mln zł. Sąd uznał go winnym m.in. kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, wyłudzeń, prania brudnych pieniędzy i korumpowania pracowników Urzędu Kontroli Skarbowej.
Odwoływało się 16 skazanych. Sąd apelacyjny potwierdził większość ustaleń pierwszej instancji, nieznacznie - do 6 lat - złagodził więzienia dla Musialskiego i obniżył grzywnę - do 210 tys. zł., nakładając kary finansowe także na innych podsądnych.
Jednym z najważniejszych dowodów w sprawie były wyjaśnienia Musialskiego, który jeszcze w czasie śledztwa przyznał się do zarzutów. Zaczął współpracować z prokuraturą w czasie trwającego blisko pięć lat aresztowania. Oskarżeni nie przeczyli faktom, kwestionowali tylko świadomość tego, że to, co robili, było nielegalne. Sąd taką ich linię obrony uznał za "naiwną, miejscami niedorzeczną".
Katowicki sąd skazał Rutkowskiego za pranie brudnych pieniędzy Musialskiego, a wątek udziału w grupie przestępczej umorzył z powodu przedawnienia. W I instancji Rutkowski usłyszał wyrok 2,5 roku więzienia, a apelacja zmniejszyła mu go o rok. Z powodu spędzenia w areszcie 10 miesięcy Rutkowski nie wrócił za kraty. Dodatkowo jednak sąd orzekł przepadek 2,3 mln zł firmy Rutkowskiego - jako kwoty pochodzącej z przestępstwa.
Spośród 16 podsądnych, którzy składali apelacje, SN rozpatrzył w poniedziałek kasacje pięciu skazanych. Nie było wśród nich Musialskiego, był zaś m.in. Rutkowski, a także Mariola B. z Urzędu Kontroli Skarbowej, skazana na 2,5 roku więzienia. Ich obrońcy w kasacjach domagają się uchylenia wyroków skazujących i zwrotu sprawy do katowickiego sądu lub wręcz uniewinnienia.
Prokuratura jest za oddaleniem wszystkich kasacji. - Zakres porozumienia Musialskiego z Rutkowskim znacznie odbiegał od treści zawartych przez nich umów-zleceń i tylko fragment ich współpracy był akceptowalny na gruncie przepisów prawa. Umowa była tylko próbą stworzenia prawnego kontekstu dla przepływu środków, więc tym bardziej należało orzec przepadek tych środków - wskazywała jeszcze w styczniu przed SN prokuratura.