Ważą się losy remontu "Rotterdamu"
Przyholowany w poniedziałek do Gdańska transatlantyk "Rotterdam" miał przejść przy nabrzeżu portowym remont, polegający m.in. na usunięciu 180 ton czystego azbestu. Wojewoda Piotr Ołowski chce jednak, by zrobiono to w wyspecjalizowanej stoczni.
03.03.2006 | aktual.: 03.03.2006 09:53
Wcześniej ustaliliśmy, że ze względów ekologicznych i prawnych - zadania tego nie podjęła się Gdańska Stocznia Remontowa. Holendrzy postanowili więc stworzyć w porcie "własną stocznię" i zatrudnić podwykonawców. Chętnych do pracy szukano m. in. wśród ludzi bezdomnych, przez ośrodki pomocy społecznej. Po naszych artykułach przeprowadzono kontrolę "Rotterdamu". W jej efekcie wojewoda Piotr Ołowski oświadczył, iż prace remontowe połączonych z usuwaniem odpadów niebezpiecznych z jednostek pływających muszą być prowadzone w wyspecjalizowanych stoczniach, które mają stosowne zezwolenia i urządzenia minimalizujące oddziaływanie na środowisko. Zwrócił też uwagę, iż żadna firma nie otrzymała od wojewody pomorskiego zezwolenia na wykonywanie usług w zakresie wytwarzania odpadów azbestowych na terenie Zarządu Morskiego Portu Gdańsk.
Na stanowisko wojewody wpłynął również fakt, że teren "pirsu rudowego" znajduje się w granicach europejskiego obszaru chronionego "Natura 2000". Teren jest ostoją dla co najmniej 23 gatunków ptaków, a prace remontowe nie mogą mieć negatywnego wpływu na siedliska przyrodnicze i gatunki objęte ochroną. Za obszar chroniony na terenie portu odpowiada Andrzej Królikowski, dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni. - Póki z "Rotterdamu" nie jest usuwany azbest, nie stanowi on zagrożenia- mówi dyrektor Królikowski. - Opinia pana wojewody w kwestii usuwania odpadów na terenie portu jest dla mnie wiążąca. Nie wyklucza to jednak np. prac elektrycznych czy konserwatorskich na statku. Wartość tych robót jest o wiele większa niż usunięcie azbestu.
Po ogłoszeniu stanowiska wojewody Zarząd Morskiego Portu Gdańsk oświadczył: "Zacumowanie statku przy pirsie w Porcie Północnym nie stanowiło ani nie stanowi żadnego zagrożenia, tak z punktu widzenia bezpieczeństwa ludzi jak i ochrony środowiska, natomiast plany remontowe armatora bezwzględnie wymagają zgody odpowiednich władz administracyjnych, do których armator musi się zastosować. Również Port Gdański z całą konsekwencją będzie te decyzje respektował."
Dorota Abramowicz