Waszczykowski rozmawiał ze Schnepfem. Ambasador wycofał się z porównania Polski do roku ‘68
• Szef MSZ Witold Waszczykowski rozmawiał z ambasadorem w USA Ryszardem Schnepfem - ustaliła Wirtualna Polska
• Ambasador wycofał się z porównania sytuacji w Polsce do tej z czasów antysemickiej nagonki roku '68
• Jak pisał Schnepf, on i jego rodzina stali się celem "oszczerstw i kłamstw uruchomioną przez skrajnie prawicowe media"
11.04.2016 | aktual.: 11.04.2016 21:23
Waszczykowski w minionym tygodniu zapowiadał taką rozmowę z ambasadorem.
- Dziękuję za zainteresowanie. Proszę wybaczyć, ale w tej sprawie nie mam nic więcej do dodania - stwierdza jedynie Ryszard Schnepf w wiadomości przesłanej Wirtualnej Polsce, pytany o ocenę ministra, że "przesadził".
Między Waszczykowskim i Schnepfem, którzy prywatnie znają się od wielu lat, doszło jednak do stanowczej rozmowy. Minister stwierdził, że skoro ambasador porównuje Polskę roku 1968, gdy doszło do szeroko zakrojonej i wspieranej przez władze PRL antysemickiej nagonki, do Polski dnia dzisiejszego, to powinien się zastanowić nad tym, czy chce tej Polsce służyć. Ambasador stwierdził, że porównanie Polski z roku 1968 do dzisiejszej jest jednak nieadekwatne.
Artykuły w sympatyzujących z PiS tytułach o ojcu Ryszarda Schnepfa zbiegły się z wizytą prezydenta Andrzeja Dudy w USA na Szczycie Nuklearnym. Na przykład w "Gazecie Polskiej Codziennie" można było przeczytać, że "Ryszard Schnepf od czterech lat jest ambasadorem Polski w Stanach Zjednoczonych. Blisko 60 lat wcześniej do służby dyplomatycznej w Waszyngtonie został skierowany przez sowiecki wywiad wojskowy GRU jego ojciec Maksymilian Sznepf".
2 kwietnia Ryszard Schnepf zwrócił na swoim profilu na Facebooku uwagę na antysemickie komentarze kierowane pod jego adresem. "Schnepf, ty żydowska mordo, wynocha z Polski" - tak brzmiał jeden z nich. Ambasador oceniał: - To tylko jeden z kilkuset hejtów wywołanych kampanią pomówień, oszczerstw i kłamstw uruchomioną przez skrajnie prawicowe media przeciwko mnie, mojej żonie, dzieciom i rodzicom.
Według ambasadora to dziennikarze Dorota Kania, Ryszard Makowski i Cezary Gmyz sprowokowali te napastliwe komentarze. - Autorom nie wystarczył jednak argument niekompetencji czy zwykłej nieprzydatności. Sięgnęli do nazistowskiej tradycji oczerniania rodziny, grzebania w korzeniach, snucia przypuszczeń, sugerowania spisku. Nie wystarczy krytyka. Trzeba skopać, opluć, upokorzyć. Fala antysemickich hejtów dotarła za ocean budząc konsternację, a przede wszystkim skutecznie burząc z mozołem budowany przeze mnie wizerunek Polski tolerancyjnej, bez rasizmu i antysemityzmu. Moim prześladowcom powiem tylko tyle: aby odwołać ambasadora nie trzeba rujnować opinii o własnym kraju - czytamy w jego oświadczeniu sprzed ponad tygodnia.
Dalej Ryszard Schnepf stwierdził, że marzec najwyraźniej nie jest dla niego dobrym miesiącem. Dlaczego? - 11 marca 1968 r. na Krakowskim Przedmieściu zatrzymał mnie milicyjny patrol. Zomowcy odebrali mi legitymację szkolną, a następnie, w zaułku Domu bez Kantów, dali lekcję historii, skutecznie przekonując, że teraz mogą wszystko. Wyrazili głęboki żal, że "Hitler nie dokończył swego dzieła przerabiając Żydki na mydło", a następnie sięgnęli po argumenty w postaci gumowych pał - pisał.
Ambasador zarysował też scenę z marcu 1980 r., gdy "grupa milicjantów wtargnęła na salę w budynku Uniwersytetu Warszawskiego przy ul. Browarnej". - Przerwała mój wykład do studentów iberystyki, zakuła w kajdanki i osadziła na komendzie przy Jezuickiej - dodawał.
A w konkluzji Schnepf stwierdził, że "dziś autorzy kampanii nawiązują do tamtych wzorców". - Szczują, grożą, prowokują. Nie, nie boję się o siebie. Nauczyłem się żyć na krawędzi. Boję się jednak o swoje dzieci, którym ktoś zapewne też powie kiedyś "wynocha!". Boję się o Polskę - pisał w oświadczeniu. Odbiło się ono głośnym echem w mediach, komentowali je również politycy, w tym Waszczykowski.
Ambasador Polski w USA otrzymał niedawno powiadomienie, że latem zakończy się jego kadencja, opuści więc swoje stanowisko w dyplomacji. Ambasador odwołany nie zostanie ze względu na to, że skrócenie jego misji w Waszyngtonie tuż przed bardzo ważnym dla Polski szczytem w Warszawie wywołałoby zamieszanie i falę komentarzy, a tego MZ chce uniknąć.