PolskaWassermann: nikt z ABW nie dał mi listy agentów UOP

Wassermann: nikt z ABW nie dał mi listy agentów UOP

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Wassermann zaprzeczył, że otrzymał z ABW listę tajnych współpracowników UOP z początku lat 90.

Wassermann: nikt z ABW nie dał mi listy agentów UOP
Źródło zdjęć: © wp.pl

18.12.2008 | aktual.: 18.12.2008 13:50

Jak poinformowały "Gazeta Wyborcza" i Radio ZET, w 2006 r. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekazała ówczesnemu premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu listę nazwisk tajnych współpracowników UOP z początku lat 90. Według mediów lista, która liczyła ok. 20 nazwisk, miała klauzulę "ściśle tajne", zaś oprócz J. Kaczyńskiego dostali ją też prezydent Lech Kaczyński i Wassermann.

Według informacji medialnych prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo. Zdaniem Wassermanna, mogło dojść do popełnienia przestępstwa, polegającego na tym, że organ ścigania został zawiadomiony o przestępstwie, którego on się nie dopuścił. - Deklaruję, że w tym zakresie złożę zawiadomienie do prokuratury - zapowiedział poseł.

Podkreślił, że on sam od kilku lat zajmuje się nadzorem nad służbami. Jak tłumaczył, komisja ds. służb specjalnych zajmuje się bardzo istotnymi problemami dotyczącymi funkcjonowania w szczególności ABW i problemami, które pojawiły się wokół jej szefa Krzysztofa Bondaryka.

W ocenie Wassermanna, Bondaryk został powołany na szefa ABW "z rażącym naruszeniem prawa", bez opinii prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jak mówił poseł, Bondaryk pozostaje w rażącym konflikcie interesów. - Pobiera bowiem wysokie wynagrodzenie z firmy w której pracował, a którą teraz kierowana przez niego instytucja - ABW - musi kontrolować - tłumaczył Wassermann.

W listopadzie "Gazeta Wyborcza" podała, że w liście przekazanym premierowi szef CBA Mariusz Kamiński napisał, że Bondaryk "otrzymuje ze spółki Polska Telefonia Cyfrowa wynagrodzenie znacząco przekraczające miesięczne pobory uzyskiwane przez niego w ABW", a funkcjonariuszom odmawia udzielenia żądanych informacji.

Według mediów w wyniku trwającej od 14 marca 2007 r. kontroli majątku szefa ABW, CBA oskarżyło Bondaryka, że ukrył wysokość wypłaty, którą przyznano mu, gdy odchodził z dyrektorskiej funkcji w PTC, operatorze sieci komórkowej Era. Suma ta miała wynosić 1,5 mln zł. Szef ABW, zapewniał, że w swym oświadczeniu majątkowym nie ukrywał dochodów. Złożył też zawiadomienie do prokuratury w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy CBA.

Wassermann zwrócił uwagę, że samo funkcjonowanie ABW jest "fatalne". - Brak sukcesów, natomiast są skandaliczne wpadki - ocenił. Poseł PiS zaliczył do nich m.in: raport na temat incydentu w Gruzji z udziałem prezydenta, kompromitację przy akcji przejęcia narkotyków z Ameryki Południowej, która miała być realizowana ze służbami amerykańskimi, a została zepsuta przez polskie służby.

- To świadczy o tym, że służby pozbawione są kontroli, zajmują się czymś innym niż to, co nakłada na nich obowiązek ustawowy - przekonywał Wassermann. Mówił także, że dotarły do niego informacje, od współpracowników, którzy pozostali w ABW, że byli zmuszani do składania oświadczeń mających go obciążyć, iż "nieprawidłowo postępował z dokumentami klauzulowanymi".

Podkreślił, że 21 grudnia upływa termin ważności jego certyfikatu dostępu do informacji niejawnych, a w czwartek ma nastąpić zmiana przewodniczącego sejmowej komisji ds. służb specjalnych, którym powinien "według reguł w niej panujących" zostać właśnie on.

- Uważam, że są przesłanki do uzasadnionego podejrzenia, że jest to akcja mająca uniemożliwić objęcie przeze mnie funkcji przewodniczącego komisji - zaznaczył Wassermann.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)