Wassermann: Krauze działa jak Kulczyk ws. Orlenu
Koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew
Wassermann powiedział, że wyjaśnienia Ryszarda Krauzego, dotyczące
jego nieobecności w Polsce i niestawiania się w prokuraturze,
przypominają mu działania Jana Kulczyka w poprzedniej kadencji
Sejmu, gdy miał stanąć przed sejmową komisja śledczą ds. PKN Orlen.
Prokuratura otrzymała w środę wieczorem faksem oświadczenie Krauzego, w którym napisał, że nie poczuwa się do zarzucanych mu przestępstw i nie zamierza ukrywać się przed wymiarem sprawiedliwości. Pismo przesłał jeden z adwokatów biznesmena. Moja nieobecność w Polsce związana jest wyłącznie z działalnością zawodową. Gdy tylko moje sprawy zawodowe na to pozwolą, przyjadę do Polski i stawię się w prokuraturze- zapewnił Krauze. Krauze jest podejrzany o składanie fałszywych zeznań i utrudnianie śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa - za co grozi do 5 lat więzienia. Postanowienie o zarzutach wydano jeszcze 29 sierpnia.
Wassermann przypomniał, że w poprzedniej kadencji Sejmu Kulczyk, gdy miał stawić się przed sejmową komisją śledczą, trafił do szpitala w Londynie. On też nie miał zamiaru się ukrywać, tylko wtedy też nie wiedzieliśmy, czy jest w Filadelfii, czy w Londynie, w szpitalu, czy w swojej willi - powiedział. Przecież ci ludzie żyją w środku Europy. Nie jest tak, że bez żadnych powodów zrobi się im krzywdę, za pomocą organów ścigania - zaznaczył.
To ich metoda obrończa - ocenił Wassermann. Uważają, że taki sposób będzie usprawiedliwiał brak ich odwagi, brak konsekwencji w wypełnieniu obowiązku obywatela - dodał. Każdy wezwany przez prokuraturę jest obowiązany się stawić, nawet, jeśli grozi mu postawienie zarzutów - zaznaczył Wassermann.
Pytany o sprawę przesłuchiwania współpracowników Platformy Obywatelskiej na zlecenie warszawskiej prokuratury przez policję, Wassermann, który wcześniej był prokuratorem, zapewnił, że "prokuratury w jej działaniach nie interesuje, jaki polityczny szyld reprezentuje osoba wzywana w związku z wyjaśnianiem sprawy czy postawieniem zarzutów". To natomiast interesuje polityków, i zawsze tak było - dodał.
Przypomniał, że nie ma "żadnej karencji w działaniach organów ścigania w czasie przedwyborczym i wyborczym". Choć z drugiej strony przesłuchiwana jest duża grupa ludzi związana z jedną opcją polityczną, to w sumie wyjaśniany jest pewien mechanizm związany z wyborami - dodał.
W jego ocenie stawianie na przesłuchaniu pytań typu, "czy jest pan działaczem PO, czy należy pan do PO" nie jest fortunne, raczej należałoby pytać, "czy pan miał coś wspólnego z wyborami Platformy Obywatelskiej".
Prawie to samo, a zupełnie inaczej brzmi: nie - czy masz związek polityczny, tylko - czy masz związek z przedmiotem postępowania - powiedział. Ja bym tego nie przejaskrawiał - dodał.
"Gazeta Wyborcza" napisała, że w Warszawie, w śródmiejskiej komendzie policji przy ul. Wilczej, w czterech pokojach codziennie przesłuchuje się na zlecenie prokuratury po kilka, kilkanaście młodych osób związanych z Platformą Obywatelską. Śledztwo ma związek z opisaną w czerwcu 2006 r. przez "Newsweek" sprawą, iż najbliżsi współpracownicy liderów PO - Marcin Rosół i Piotr Wawrzynowicz - przez kilka lat wyprowadzili kilkadziesiąt tysięcy złotych z partyjnej kasy. Policja wyjaśniła, że działania zleciła im prokuratura. W całym kraju ma być przesłuchanych ok. 280 osób.