ŚwiatWarszawska Gmina Żydowska o "Bad Company": To nigdy nie powinno się zdarzyć

Warszawska Gmina Żydowska o "Bad Company": To nigdy nie powinno się zdarzyć

- Spotkanie z 2017 roku urzędującej premier Beaty Szydło z przedstawicielami grupy Bad Company najprawdopodobniej było efektem słabego działania służb i nigdy nie powinno się wydarzyć - mówi WP przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie Lesław Piszewski.

Warszawska Gmina Żydowska o "Bad Company": To nigdy nie powinno się zdarzyć
Źródło zdjęć: © WP.PL | Karolina Rogaska
Oskar Górzyński

18.11.2019 16:22

Grupa gdańskich bandytów i neonazistów miała kontakty z politykami, władzami Muzeum II wojny światowej, a nawet znalazła się na spotkaniu z premier Beatą Szydło - o tym opowiada reportaż "Superwizjera" TVN, który nie przestaje budzić emocji. Gangsterzy, wraz z neonazistą Olgierdem L. na czele, byli zapraszani do muzeum, pozowali do zdjęć z dyrektorem placówki Karolem Nawrockim i mieli utrzymywać kontakty z członkiem jego rady ks. Jarosławem Wąsowiczem.

Materiał TVN wywołał falę komentarzy i groźbę pozwu ze strony byłej premier. Teraz do kwestii odniósł się przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie Lesław Piszewski, który określił sprawę jako bardzo niepokojącą.

- Pokazane w materiale TVN24 spotkanie z 2017 roku urzędującej premier Beaty Szydło z przedstawicielami grupy Bad Company najprawdopodobniej było efektem słabego działania służb i nigdy nie powinno się wydarzyć. Nie zmienia to jednak faktu, że dzisiaj organizacje nacjonalistyczne, posługując się ideologią, w ich mniemaniu, patriotyczną, mogą uzyskiwać łatwiejszy dostęp do polityków, którzy budują swoje kariery na bazie skrajnie prawicowych poglądów wyborców - mówi działacz.

Jak dodaje Piszewski, jest to tym bardziej niepokojące ze względu na równoczesne nasilenie się antysemickich incydentów. Tymczasem zdaniem lidera społeczności żydowskiej, władze nie podchodzą do nich z należytą powagą.

- Nie czujemy wsparcia ze strony wymiaru sprawiedliwości. Sprawy dotyczące agresywnych treści i zachowań o antysemickim podłożu są często umarzane. Przykładem jest choćby ponowne umorzenie przez prokuraturę białostocką śledztwa w sprawie kazania Jacka Międlara z kwietnia 2016 roku, w którym posługiwał się nienawistnymi, antyżydowskimi sformułowaniami - mówi Piszewski. - Dlatego naszym obowiązkiem jest reagować i protestować przeciwko antysemityzmowi, a także mowie nienawiści, uprzedzeniom i agresji wobec przedstawicieli innych religii, mniejszości narodowych czy osób LGTB, bo wiemy, że takie działania nieuchronnie prowadzą do tragedii - dodaje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (418)