Warszawiakom podoba się wyludniona stolica
Mimo kłopotów z poruszaniem się po stolicy,
warszawiakom podoba się ich opustoszałe na czas szczytu miasto.
Cisza tu taka, że można usłyszeć śpiew ptaków, a poza tym wiele
atrakcji - zdjęcia na pustym cokole warszawskiej Syrenki i przy
barierkach z policjantami, spacery ruchliwymi dotąd ulicami.
"Co to za miłe miasto? Kazimierz jakiś chyba, bo na pewno nie Warszawa. Nic tylko sobie wynieść leżaczek i opalać się na jakimś skwerze" - cieszy się Dorota pracująca w Pałacu Kultury.
Nie odstrasza jej nawet pancerna sikawka ustawiona na placu Defilad i dwa autobusy wypełnione policjantami.
Po mieście najłatwiej i najszybciej poruszać się na rowerze. Amatorzy dwóch kółek twierdzą, że policja jest dla nich w tych dniach wyjątkowo miła. "Raz mnie tylko zatrzymał jeden pan i to po to, żeby poinstruować o konieczności trzymania obu rąk na kierownicy. Wyjaśnił, że to w trosce o moje bezpieczeństwo" - opowiada student ASP Maciek.
Większość sklepów w okolicach wyznaczonych stref jest zamknięta. Dotyczy to m.in. lokali na Świętokrzyskiej, Nowym Świecie, w Alejach Jerozolimskich i na Marszałkowskiej. Prawie wszyscy właściciele zabili wystawy dyktą i deskami.
"Irish Pub" na Miodowej obity, choć działa. Informują o tym kartki z napisem "wejście" i strzałkami kierującymi do drzwi. W środku ciemno jak w nocy, klientów jak na lekarstwo. "Przychodzą tylko policjanci" - wskazuje na ukrytą za winklem salkę barman._ "No zimno jest, muszą się rozgrzać herbatą"_ - dodaje, mrugając.
Po Syrence pusty cokół
Dużym zainteresowaniem mieszkańców stolicy cieszy się pusty cokół po Syrence na Rynku Starego Miasta. Zarząd Terenów Publicznych postanowił zdemontować ją na czas szczytu, by uchronić przed zniszczeniem.
_ "Teraz każdy może być Syrenką"_ - cieszy się jedna z przechodzących dziewczyn i błyskawicznie wdrapuje na podwyższenie. "Zrób mi zdjęcie" - rzuca swemu chłopakowi. Na rynku ustawia się kolejka. Są następni chętni...
W strefie zero i w okolicy cisza i spokój. "Nudno?" - pytają się przechodnie policjantów. "Nie zaprzeczę" - odpowiada jeden.
Dlatego dla zabicia czasu chętnie wdają się w pogawędki.
_ "Widzi pan - mam tu taki jeden kabelek przy kasku. Jak go połączę z tym drugim, to mi gada do głowy"_ - dowódca patrolu tłumaczy zainteresowanemu staruszkowi działanie skomplikowanego systemu łączności.
Na pomoc kaczuszkom
Do popołudnia najbardziej ekscytującym wydarzeniem dla służb mundurowych w strefie zero była akcja ratunkowa dwóch kaczuszek, które wpadły do studzienki ściekowej w okolicach placu Piłsudskiego.
Ponieważ szczelina była bardzo wąska, policjanci podnieśli kratkę i spuścili głową w dół swego kolegę, który wyciągnął ptaszki.
Policjanci skarżą się, że ich służba jest ciężka. "16 godzin tu będziemy stać bez przerwy, potem jedziemy 40 km za Warszawę do bazy, parę godzin snu i z powrotem na służbę".
Są rozżaleni, że ceny w stolicy wysokie, a oni mają extra tylko 2,60 zł dniówki. "To niby na zupę. Tylko, że kto tu znajdzie zupę za tę cenę. Tu obok to nawet kawa kosztuje osiem zł" - narzekają.
Jeszcze będzie dym
Pilnujących wejścia do stref przybywa. "Wczoraj ich tu było pięciu, a dzisiaj dokładnie dwa razy tyle. Ja wiem skąd się biorą - z ośrodka klonowania w Puszczy Białowieskiej" - zapewnia swych kolegów młody chłopak z aparatem.
Środa upływa leniwie. Po Krakowskim Przedmieściu biegają psy, stoliki kawiarniane wystawiono na ulicę. "To niesłychane. Mieszkam tu od wielu lat i chyba pierwszy raz słyszę ptaki" - dziwi się mieszkanka ulicy Koziej.
Ale mundurowi są bardziej powściągliwi. Wiedzą, co taki spokój może oznaczać. "Jak jest za cicho, to znaczy, że zaraz coś wybuchnie. To pewne, że tu jeszcze będzie dym" - prognozują.